„Uczcie się na naszych błędach” - belgijski ekspert Stefaan Stas

Przystąpienie do Unii Europejskiej pociągnęło za sobą konieczność dostosowania naszego modelu organizacji rynku owocowego do zasad panujących wewnątrz Wspólnoty. Perspektywa finansowa 2007 – 2014 dała nam ogromne środki finansowe na tworzenie grup, będących podstawą unijnego rynku. Spora część sadowników przyłączyła się do tych podmiotów, a większość branżowych autorytetów popierała ten trend. Przez pierwsze kilka lat grupy rozwijały się dynamicznie, sadownicy (zrzeszeni lub nie) powiększali produkcję, a eksport napędzał ceny. Załamanie przyszło wraz z rosyjskim embargiem. Producenci liczyli, że grupy i konsorcja przez nie tworzone, złagodzą negatywne skutki embarga, bo zakładane były z myślą o powiększaniu potencjału eksportowego. Mimo działań wielu organów sytuacja nie poprawia się znacząco, a eksperci przyszłość widzą w mało optymistycznych barwach. Czy mamy szansę wydostać się z kryzysu? Być może przykładem dla nas powinien być kraj, którego sadownictwo stoi dziś nad krawędzią upadku – Belgia. O rozmowę poprosiliśmy belgijskiego znawcę rynku – Stefaana Stasa.

Jak wygląda sytuacja sadowników w Belgii?

Stefaan Stas: Nie da się ukryć, że sytuacja Belgów jest tragiczna. Gospodarstwa stoją na skraju bankructwa. Proces ten trwał wiele lat. Jestem blisko związany z Polską i widzę, że ten sam schemat powielają polscy producenci. Według mnie w głównej mierze problem wynika z nieprawidłowej organizacji grup producenckich. Belgijscy sadownicy mają duże doświadczenia w organizowaniu się w grupy, mieliśmy już grupy małe, zrzeszające kilka gospodarstw, potem zaczęliśmy tworzyć większe podmioty, licząc na efekt skali. Jednak rzeczywistość znacznie różni się od teorii i wielkie zrzeszenia nie sprawdziły się. Grupa, jako podmiot rynkowy, zarabia na ilości sprzedanych jabłek, po kilka centów od kilograma, więc w jej interesie jest duża sprzedaż. Dla sadownika jednak ma to tragiczne konsekwencje, bo duży wolumen sprzedaży i rosnąca produkcja wiąże się ze stałym spadkiem cen.

Zrzeszanie w grupy jest zatem niekorzystne?

S.S.: Absolutnie nie. Sadownicy powinni współpracować w grupach, ale łączyć należy pięć, sześć gospodarstw. To dobre rozwiązanie, bo producentów nie stać na drogie maszyny sortujące i pakujące. Ci belgijscy sadownicy, którzy są w stanie sami przygotować doskonały towar, na własną rękę mogą szukać odbiorców. Nie tylko wśród sklepów i hurtowni –  w Belgii sadownicy niezrzeszeni współpracują także z supermarketami.

Belgowie ustalli cenę minimalną. Jak sprawdza się ten pomysł?

S.S.: Wydawało się, że ustalenie ceny minimalnej ustabilizuje rynek. Niestety, nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Cena ta jest bardzo niska i nie pokrywa nawet kosztów produkcji. Jednak nie możemy jej też podnieść, bo spowodowałoby to masowy wzrost produkcji, szczególnie tej słabej jakościowo.

Jakie szanse mają polscy sadownicy? Co możemy zrobić?

S.S.: Po pierwsze, Polacy tak jak my, muszą uświadomić sobie, że wielkie grupy producenckie zabijają rynek i ceny. Owszem, zrzeszanie się to dobre wyjście, ale powinno uczestniczyć w tym kilka gospodarstw.

Istotna jest również ekonomika produkcji, dlatego belgijscy sadownicy dziś nie zbierają przemysłu, bo koszt jego zbioru jest wyższy niż jego cena. W Belgii jedynymi jabłkami przemysłowymi są te, będące odsortem z przygotowywania owoców deserowych do sprzedaży.

Zwrócić trzeba uwagę na to co produkujemy. Dziś liczy się już tylko jakość. Dobre ceny da się uzyskać tylko za najlepszy towar, więc jakość powinna być zawsze celem nadrzędnym. Jeśli towaru nie można sprzedać za godziwe pieniądze, to w ogóle nie należy go podawać na rynek, bo konsekwencją będzie ogólny spadek cen.

Polska jest w lepszej sytuacji niż Belgia, bo Wasze koszty produkcji są dużo niższe. Jednak musicie dokonywać odpowiednich wyborów. Belgowie zakładali grupy już trzydzieści lat temu, potem powstały wielkie konsorcja, bo baliśmy się konkurencji, liczyliśmy na łatwiejszy zbyt. Konsekwencją jest upadek sadownictwa w Belgii. Dziś musimy odbudować swój rynek, lecz na bazie małych podmiotów, nie wielkich grup, bo to się nie sprawdziło.

Przed Wami trudne decyzje, pojawia się nowa konkurencja na Wschodzie, oni uczą się od Was, na waszych błędach i już wiedzą jak ich unikać. Szybko nadrobią więc stracony czas. Musicie podjąć mądre kroki, żeby nie dać się im wyprzedzić. Uczcie się na naszych błędach.

 

Komentarze  

0 #9 stanisław 2017-12-21 14:01
więcej sadzimy to więcej bierzemy tak rozumuje polski przyszły dziedzic
Cytować
0 #8 Guest 2017-01-03 20:30
Do Guest 7: a skąd pomysł, że produkują 800 000 ton?! Z tego co pamiętam to coś koło 2 mln ton produkują. Faktycznie, praktycznie tam dwie firmy wszystko sprzedają, lecz chyba umknęło Ci coś najistotniejszego: nas interesuje ile z tego mają sadownicy a nie czy grupy sobie sprzedają towar i jak im to idzie. Włosi jęczą pod grupami jeszcze gorzej niż my. Dobry wykład był w Lublinie 3-4 lata temu o spadku opłacalności produkcji we Włoszech. Polecam się zapoznać. Ratują się klubowymi odmianami, eksportem na bogate rynki arabskie czy do USA (gruszki), lecz ogólnie czarno widzą swoją przyszłość. Nas nie interesuje zdobywanie Chin, Indii czy Afryki, nie interesują nas miliony ton przerzucone prze z jedną, dwie lub dwadzieścia dwie grupy. Nas interesują dochody naszych gospodarstw. A na dziś to lepszą cenę dostanę w prywatnej firmie handlowej niż w swojej własnej grupie, nie mówiąc już o samodzielnej sprzedaży na hurtownie albo za granicę.
Cytować
0 #7 Guest 2017-01-03 19:02
Różnie wygląda sprawa grup w konkretnych państwach, akurat w Belgii tego typu organizacja producentów nie przyniosła korzyści, ale zupełnie inaczej sytuacja wygląda we Włoszech, kraj produkuje 800 tyś. ton jabłek i dwie potężne grupy są w stanie sprzedać wszystkie owoce. Głównym problemem u nas jest niska jakość owoców oraz zbyt duża ilość jabłek przemysłowych w stosunku do jabłek wysokiej jakości. Jeżeli szybko większość sadowników nie zmieni podejścia do produkcji, to możemy mieć podobne problemy jak sadownicy w Belgii.
Cytować
0 #6 Guest 2017-01-02 17:51
my to wiemy od dawna. Tylko nasi profesorowie i znawcy tematu tego nie chcą zrozumieć. jasne jest jedno, cały strumień pieniędzy który poszedł w grupy to jeden wielki przekręt.. juz teraz sadowicy organizują się po swojemu i grupy nie dostają od nich towaru. Przez ostatnie 2 lata wszyscy przejechali się na grupach
Cytować
+1 #5 Guest 2017-01-02 15:05
Nie da się tego Pana zaprosić na TSW? Człowiek chętnie by posłuchał trochę o doświadczeniach tych, co grupy już przerobili a nie tylko propaganda Pana Boguty i spółki.
Cytować
0 #4 Guest 2017-01-02 10:11
Jak to?! to grupy mogą mieć jakieś wady?! Toż to herezja, malkontenctwo i zdrada!
Cytować
0 #3 Guest 2017-01-02 07:58
nareszcie ktos kumaty...przeslac ten wywiad polskim profesorkom zajmujacym sie sadownictwem
Cytować
0 #2 Guest 2017-01-02 07:57
Bardzo mądry artykuł. Rzeczywiście należałoby zastanowić się nad tym. Uczmy się rzeczywiście od tych którzy już to przerabiali wiele lat temu. Uczmy się i dowiadujmy się też jak działała nasza spółdzielczość. z niej też wiele można się nauczyć i wyciągnąć właściwe wnioski. My też jako Polska mamy pewien bagaż doświadczeń.
Cytować
0 #1 Guest 2017-01-02 07:18
Dobrze gada, polać mu.
Cytować

Powiązane artykuły

Parch zaatakuje zaraz po świętach

Związek między jakością a ceną

Sad, w którym można się zakochać

X