Opryskiwacz Dominiak od A do Z. Wywiad z Pawłem Dominiakiem

Najpierw był sad, z czasem przyszła wiedza i doświadczenie, później obudziła się chęć stworzenia czegoś, co udoskonali pracę sadownika. Tak powstał pomysł na opryskiwacz, który nie tylko zadowoli najbardziej profesjonalnych producentów, ale także będzie dostępny dla wszystkich sadowników. Paweł Dominiak zaczynał od testów w swoim sadzie, uczył się na własnych błędach i chociaż jego popularność rośnie już zagranicą, wciąż ulepsza swoje dzieło. O swoim opryskiwaczu opowiada w rozmowie z e-sadownictwo.pl Paweł Dominiak.

 

W ofercie posiada Pan kolumnę 3-metrową holenderską z przystawką wentylatorową o średnicy 630 u góry, na dole 800, kolumnę 3-metrową o dwóch wentylatorach 800 oraz kolumnę 3,20 m, także z dwoma wentylatorami 800. W jaki sposób dobrać odpowiednią kolumnę?

Paweł Dominiak: Klient, który jest zdecydowany na zakup opryskiwacza, może go skonfigurować pod własne potrzeby. W zależności od rodzaju upraw polecamy kolumnę: wyższą, niższą, holenderską, dobieramy odpowiednie przełożenie przekładni, większy lub mniejszy kąt łopat wentylatora. Jeżeli sad karłowy prowadzony jest do wysokości 3,00 m – 3,20 m, wtedy polecamy kolumnę 3-metrową (mówimy tu o wysokości stałej od ziemi, do której dochodzą wyloty kierunkujące strumień powietrza), kolumnę holenderską, gdzie u góry zamieszczony jest wentylator o średnicy 630, a na dole 800, albo kolumnę bardziej standardową, gdzie są dwa wentylatory 800 (również 3 m wysokości).

Ważne są założenia klienta. Przykładowo, sadownik, który ma wiele hektarów sadu karłowego, chce zmniejszyć czas pracy, przyśpieszając szybkość wykonywania oprysku do 10 km/km (do tej pory jeździł 6km/h). Wtedy polecamy dwa wentylatory fi800, ponieważ mają możliwość uzyskania większej wydajności powietrza. Podobnie, jeśli ktoś chce jeździć w terenie wystawionym na duże wiatry.

Jeśli producent natomiast jest posiadaczem sadów pochylonych, na terenie pagórkowatym, gdzie są szerokie korony, które wystają w kierunku przejazdu, wtedy doskonale swoją rolę spełnia kolumna holenderska, która jest węższa. Początkowo nie byłem przekonany o zasadności tego typu konstrukcji, ale okazało się, że sadownicy oczekiwali takiego modelu ze względu na to, że szersze obtrącały jabłka. Często słyszę także o jej atrakcyjniejszym wyglądzie wizualnym.

Najwyższe kolumny, od których w zasadzie zaczęliśmy produkcję, czyli 3,20 m są polecane dla sadów prowadzonych powyżej trzech metrów, mających dużą 5-metrową rozstawę, narażonych na przymrozki. Jeżeli sadownik ma sad zróżnicowany: część karłowego, część starego, czy wysokiego, kolumna 3,20 będzie się tam także doskonale nadawać ze względu na swoją uniwersalność.

Jeśli natomiast chcemy pryskać sad niższy, a na uwadze mamy oszczędność i troskę o środowisko, wtedy zamykamy dwa górne wyloty na stałe i kolumna pryska do takiej wysokości, do której pootwierane są dysze. Kolumny 3-metrowe doskonałe są również do plantacji, na których stosowane są sieci przeciwgradowe. Firmy zakładające te konstrukcje dostosowały się i wiedzą, jakie wysokości słupa należy użyć w przypadku moich kolumn. Dzięki temu opryskiwacz może spokojnie wjeżdżać pod siatki.

Jeśli ktoś przychodzi ze specjalnymi wymaganiami, np. do uprawy czereśni, także dostosowujemy swoją ofertę, dokładając chociażby dodatkowe końcówki.

 

Polecając swój produkt mówi Pan o opatentowanych przez siebie przystawkach wentylatorowych, na czym polega ich innowacyjność?

Paweł Dominiak: Nasza przewaga nad innymi konstrukcjami polega na tym, że powietrze ma bardzo krótką drogę do pnia drzewa. Wentylatory osiowe pchają wzdłuż swojej osi powietrze, a kierownice sprawiają, że powietrze jest załamane do osi wentylatora pod kątem 90 stopni i wylatuje w kierunku rzędu. W ten sposób, naturalny wiatr wiejący wzdłuż gruntu jest łatwiej pokonywany. Zwróćmy uwagę, że teoretycznie możemy wykonywać oprysk do prędkości naturalnego wiatru 3 m/s, jednak w rzeczywistości nie do końca mamy możliwość restrykcyjnie tego przestrzegać. Trzeba pamiętać, że wiosną bywa, iż od jednego oprysku zależy cały plon i bezwzględnie należy go wykonać. Wtedy pryskamy przy 6 – 8 m/s kosztem wolniejszej jazdy do 6 – 7 km/h. Przy konstrukcjach innych producentów nie ma najmniejszych szansy, w szczególności, aby dopryskać górną partię. Maksymalny zasięg do góry możemy ustawić manipulując kątem wydmuchiwanego powietrza. I tak, 12 – 15 stopni od pionu w górę zapewni nam nawet 6 m, kosztem oczywiście wolniejszej jazdy. Sady od 4 m do 5,5 m spokojnie możemy pryskać, ponieważ główny wentylator jest 2,5 nad ziemią. Prędkość powietrza wydmuchiwanego to ok. 12 – 15 m/s. Oczywiście, prędkości możemy ustawić większe, ale to nie ma najmniejszego sensu, ponieważ powietrze ma krótką drogę do drzewa.

 

Od wiosny ubiegłego sezonu sadownicy testują zbudowany przez Pana od podstaw komputer, jaki zamysł Panu przyświecał?

Paweł Dominiak: Widząc potencjał w tego rodzaju urządzeniu, postanowiłem sam go zbudować. Moim celem łatwa obsługa, z którą radziłby sobie każdy użytkownik. Chciałem w maksymalny sposób wykorzystać właściwości mojego opryskiwacza, gdzie obroty i moc silnika można dostosowywać do warunków aktualnie panujących w sadzie, np. pracując na wyższych obrotach, mocniej dmuchając wentylatorami lub szybciej jadąc. Głównym celem nie było i nie jest zarabianie na komputerze, ale uatrakcyjnienie oferty samego opryskiwacza, pokazanie tego, że firma się rozwija i potrafi tworzyć nowe konstrukcje. Stąd niewysoka cena – 4,5 tys. zł/brutto.

Pierwszym kryterium była prostota obsługi tego komputera. Starałem się, żeby osoba nie mająca styczności z elektroniką mogła go w łatwy sposób używać. Od wiosny ubiegłego roku trzydziestu sadowników testuje moje urządzenie i wydaje bardzo dobre opinie. Komputer ma 11 programów pracy. Obsługa jest tak intuicyjna, że nie ma potrzeby dołączać instrukcji obsługi, a poza tym ciągle tworzymy nowe funkcje. Wpisujemy między innymi szerokość rzędów, litry na hektar i końcówki, które muszą być użyte do tego rodzaju pracy (im większy rozstaw i l/ha, tym większe dysze). Może być taka sytuacja, że w sadzie mamy trzy różne rozstawy rzędów, np. 3 m, 3,5 m, 4 m, każdej z wielkości przypisujemy klawisz, po czym wjeżdżając w daną kwaterę wybieramy tylko odpowiedni przycisk. Dołożyliśmy chociażby blokadę przycisków (po wybraniu odpowiedniego programu nie możemy przypadkowo przełączyć na inny), tabele, kalibrację i stan zużycia końcówek. Komputer wyświetla także aktualną temperaturę, co jest przecież niezwykle istotne przy wykonywaniu oprysków.

Możemy również w łatwy sposób żonglować dawką cieczy. Przykładowo, wiosną, kiedy woda cieknie z drzew, a my chcemy przerwać infekcję, bezsensownym jest dawać 500 – 700 l/ ha wody, bo środek i tak spłynie, a efektu nie będzie. W tej sytuacji wpisujemy 200 l/ha i ciecz jest wydatkowana w większym stężeniu. Natomiast latem, kiedy obawiamy się poparzenia, możemy dać 600 – 700 l/ha. Możliwa jest również jazda z różnymi prędkościami, a dzięki komputerowi sadownik unika błędów, np. podając 700 l/ha przy 4-metrowj rozstawie zwiększając lub zmniejszając prędkość o 1 km/ha czasami musimy podnieść bary nawet o 4 do góry. Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Komputer dobiera ciśnienie do prędkości.

 

Jakiej pompy użył Pan w swoim opryskiwaczu?

Paweł Dominiak: Stosujemy pompę producenta włoskiego Bertolini: 110 l/m, 125 l/m (tłokowo-membranowe), 140 l/m (tłokowo-membranowe z dodatkiem mosiądzu). Są bardzo trwałe, mają łatwy dostęp do zaworów i to je wyróżnia. Czynności konserwacyjne lub wymiana jest szybka i prosta. Nie trzeba demontować głowic czy uszczelek, jak u innych. Przy czym wiemy, że sadownik nie zawsze potrzebuje najwyższej mocy i staramy dopasowywać je do potrzeb.                   

                                                                                                     

W jaki sposób odbywa się mieszanie cieczy?

Paweł Dominiak: W naszym opryskiwaczu stosujemy mieszanie hydrauliczne. Ciecz wstrzykiwana jest do zbiornika pod ciśnieniem, tworzony jest wir, substancja z dołu zbiornika ponownie jest zassana i cykl powtarza się. Dowodem na poprawne działanie mieszadeł jest fakt, że filtr nie zapycha się, sama ciecz nie rozwarstwia się, jest wyrównana i dobrze wymieszana. Komputer w wersji automatycznej utrzymuje optymalne ciśnienie 12 barów. Zawsze wychodzimy naprzeciw i bierzemy pod uwagę wszystkie uwagi, możemy zatem zamontować dodatkowe mieszanie. Mamy również opcje dodatkowej dyszy turbo, można również zastosować element mieszający, gdzie ciecz nadmiarowa przeprowadzana jest przewodem przelewowym z powrotem do zbiornika, w którym zamontowane są dysze, powodujące ruch wody. Od tego roku zastosujemy także inne miejsce zamontowania dysz, gdzie już po ok. 7 sekundach, będzie widać jak ciecz krąży po zbiorniku.

 

Środki ochrony są żrące. Jakie powłoki stosuje Pan w poszczególnych elementach swojego opryskiwacza?

Paweł Dominiak: Zbiornik jest wykonany w technologii kompozytowej, w swoim składzie ma żywice epoksydowe i włókna szklane. Pokryty jest żelkotem, który nadaje mu gładki, estetyczny wygląd.

Kolumna wykonana jest natomiast z blachy kwasoodpornej 316 L, która jest tak naprawdę wieczna. Z czasem może pojawić się nalot, ale trzeba mieć świadomość, że co prawda, stal z blachy kwasoodpornej odporna jest na środki chemiczne i bardzo żrące substancje, ale z czasem przyklejają się do niej opiłki metali obecnych w opryskach. Jednak ten brud zmywa się całkowicie po potraktowaniu środkiem czyszczącym. Korozji także nie będzie.

Dlaczego stosujemy taką blachę? Po pierwsze chcemy robić bardzo dobry produkt, zadowolić profesjonalnego i najbardziej wymagającego odbiorcę, który będzie eksploatował w znacznym stopniu nasz produkt. Poza tym ta blacha jest bardzo sztywna, ma bardzo dużą odporność na zginanie i praktycznie nic się z nie dzieje nawet, kiedy opryskiwacz się przewróci.

 

Pytania dotyczące opryskiwacza prosimy zadawać w komentarzach.

 

K2

 

lewy bok
lewy bok zbliżenie
opryskiwacz Dominiak
przód
przód

 

Powiązane artykuły

Związek między jakością a ceną

Sad, w którym można się zakochać

X