Na ile stanieje przemysł? Jakiej granicy nie powinny przekroczyć jabłka w detalu? – wywiad z Markiem Marcem z Ewa-Bis

 

Sprzedawać czy przechowywać? Jaką ceną jabłka deserowego rozpoczną się zbiory? Jakie stawki osiągnie przemysł?  To obecnie główne tematy dyskusji sadowników. O opinię poprosiliśmy znawcę rynku, który w branży działa już prawie od czterdziestu lat, Pana Marka Marca z Ewa-Bis. Nasz rozmówca podkreśla, że sezon ten jest specyficzny i loterią będzie, kto na nim zyska. Niemniej, według niego, ceny jabłka deserowego wyznaczą kupcy, którzy wrażają chęć zakupów prosto z drzewa, „na pniu”. Jabłka przemysłowe natomiast stanieją – już za kilka tygodni. Pan Marzec przewiduje cenę oscylującą na poziomie 40 – 50 groszy.

 

Redakcja: Jaki poziom mogą osiągnąć tegoroczne ceny za jabłka deserowe? 

Marek Marzec, Ew-Bis: Jeśli chodzi o ceny, wahania mogą sięgać 40 procent, ale nie można mówić o nich jako o rynkowej rewolucji.

Proszę zauważyć, że konsumenci finalni są przyzwyczajeni do tego typu wahań. Nawet zwyżka ceny w hurtowym obrocie czy na poziomie skupu o 40 procent nie będzie miała dla detalu istotnego znaczenia.  Jeśli jabłko dobrze wygląda i jest smaczne zaakceptują zarówno ceny na poziomie 1,50, jak i 4,00 zł/kg w detalu.

Analizując pozapromocyjne ceny w supermarketach można zauważyć, że klienci takie niewielkie wzrosty akceptują. Oczywiście, do pewnego poziomu.

Należy bowiem zauważyć, że istnieje granica, której konsumenci finalni nie przekroczą. Jeśli jabłko będzie kosztowało zbyt dużo, to zdecydują się na zakup smaczniejszych mandarynek, bananów czy winogron. Mamy w Polsce zauważalny trend, gdzie produkcja rośnie, a konsumpcja maleje. Jest to spowodowane głównie tym, że mamy okresy, kiedy ceny ocierają się o siebie. Co byśmy nie zrobili, mandarynki w odczuciu przeciętnego klienta są smaczniejsze od jabłek. Rzeczywiście, jeśli ceny zostaną wywindowane powyżej 4 zł/kg, to spadek konsumpcji jabłek w Polsce jeszcze bardziej przyspieszy.

 

Redakcja: Sadownicy zachodzą w głowę czy sprzedać jabłka od razu po zbiorze czy przechowywać do wiosny. Jaką decyzję powinni podjąć?

Marek Marzec: Mając prawie 40 lat doświadczenia w handlu, wiem, że decyzja nie zawsze uwarunkowana jest kwestiami ekonomicznymi, a raczej psychologicznymi.

Sadownicy dzielą się na trzy grupy. Pierwsza grupa to między innymi członkowie mojej rodziny, którzy są sandomierskimi sadownikami. Już wiele lat temu podjęli oni decyzję, że sprzedawać będą jabłka jesienią po zbiorze. Niezależnie od tego jaka jest cena. Wolą sprzedać owoce już na tym etapie, unikając ryzyka.

Część trzyma jabłka w przechowalniach do sierpnia, a czasem w skrajnych wypadkach do początku września. Ja nazywam ich hazardzistami. Liczą na zysk i prawdopodobnie raz na kilka lat mają dobry sezon – zarabiają wówczas bardzo dużo.

Jest jeszcze trzecia grupa, przymuszona do sprzedaży wcześnie ze względu na to, że produkcja jabłek nie jest opłacalna. Szczególnie w gospodarstwach średnio nowoczesnych i mniej wydajnych opłacalność jest na granicy, więc z przyczyn ekonomicznych ci sadownicy zmuszeni są sprzedać jesienią, chociażby, żeby pokryć koszty produkcji i opłacić koszty zbioru. Myślę, że procent takich sadowników jest duży.

Dlatego spodziewam się, że jesienią podaż jabłka deserowego powinna być na normalnym poziomie.

Która z tych grup zyska najwięcej w tym sezonie? To bardzo trudno przepowiedzieć. Posłużyłbym się takim stwierdzeniem, że najracjonalniejszym zachowaniem jest sprzedaż porcjami, ale jest to trudne i grupa takich sadowników jest niewielka. Na tym etapie mogę powiedzieć, że kto zyska, a kto straci jest loterią. Tym bardziej w sezonie takim jak ten, kiedy każdy czeka na rozwój sytuacji, bo nie wie, jak po przymrozkach zachowa się rynek.

 

Redakcja: Kto wyznaczy ceny z Galę?

Marek Marzec, Ewa-Bis: Zbiory Gali to specyficzna sprawa, bo produkcja tej odmiany w Polsce jest naprawdę mała. To są niewielkie ilości i w związku z tym, nie zaważy ona na średniej cenie w odniesieniu do ogółu produkcji. To jest nisza. Druga rzecz – pojawiło się zapotrzebowanie z zagranicy, w tym wielu kupców, którzy wrażają chęć kupowania jabłek tej odmiany „na pniu”. To oni podyktują finalne ceny Gali, które obowiązywać będą przynajmniej w pierwszych dwóch miesiącach tego sezonu. Rynek konsumenta, rynek sieci detalicznych w tym momencie będzie miał minimalne znaczenie.

 

Redakcja: Skup jabłek przemysłowych rozpoczął się wysokimi cenami, które dochodziły nawet do 88 groszy. Później cena spadła na 60 w ciągu jednego dnia. Jaki był powód?

Marek Marzec, Ewa-Bis:  Myślę, że ludziom, którzy nie znają istoty rynku przemysłu pewne zjawiska są bardzo trudne do zrozumienia. Jeśli chodzi o tzw. przerywkę – ze strony wielu przetwórni istnieje duże zapotrzebowanie właśnie na jabłko o dużej kwasowości, które po przerobieniu na koncentrat nadaje się do mieszania, celem uzyskania średniej, dobrej kwasowości.

Jeśli zakład ma odbiorców na koncentrat o określonych parametrach i wie, że później, w procesie normalnego zbioru już nie uzyska koncentratu, który pozwoli mu na domieszanie i uzyskanie oczekiwanych rezultatów – to płaci, bo nie ma innego wyjścia. Tym bardziej, jeśli może sobie na to pozwolić.

Stąd, w mojej ocenie, było owe chwilowe szaleństwo, jeśli chodzi wysokie ceny. Zależało to od grupy, która pewną ilość musiała mieć przerobioną, zmagazynowaną i pozostawioną do dyspozycji na później.

Myślę również, że obecna cena 60 – 80 groszy jest ceną przejściową. Jasność co do cen jabłek przemysłowych będziemy mieli za kilka tygodni, 3 – 4, w zależności od pogody. W momencie, kiedy zaczną się zbiory i z samej istoty pojawi się dużo większa ilość jabłka przemysłowego, dopiero wtedy ukształtuje się poziom cen. Przypuszczam, że będzie on na poziomie 40 – 50 groszy.

 

Redakcja: Dużo mówi się o zmowie cenowej. Jak Pan to widzi?

Marek Marzec, Ewa-Bis:  Do teorii spiskowych podchodzę bardzo ostrożnie. W mojej opinii nie ma gremialnej zmowy cenowej. Natomiast normlanym jest, że mniejsze podmioty dopasowują się do największego gracza na rynku. Konkurenci monitorują ceny i oczywiście, jeśli jeden zdecydował się obniżyć, reszta idzie za nim. To normalne, że po im mniejszej cenie kupi się surowiec, tym później jest szansa zrealizowania wyższej marży na wyprodukowanym koncentracie.

Zawsze jest tak, że liderzy nadają trend…

 

Komentarze  

-1 #3 franek 2017-11-08 08:38
Panie marzec nie sprawdziły się pana przewidywania. Miał pan w tym swój interes aby tak mówić. Chciał pan kupić tanio sprzedać drogo na zachód ale nie udało się...:)
Cytować
0 #2 edek 2017-09-17 05:01
tylko 1,5 za przemysl...czekaj do 2 ;)
Cytować
0 #1 karolkarol 2017-09-14 19:10
1/5 bazy koncentratu pomarańczowego została zniszczona, jabłek na początku rwania jest 50% (wydawało się więcej) jak przemysł będzie tani to sadownicy go schowają do chłodni i potem nawet za 1,50 nie wyciągną bo będą czekali do wiosny
Cytować

Powiązane artykuły

Parch zaatakuje zaraz po świętach

Związek między jakością a ceną

Sad, w którym można się zakochać

X