Ograniczenia i możliwości w transporcie owoców – rozmowa ze spedytorem

dorcelspedycjaDokąd pływają polskie jabłka? Ile kosztuje transport morski i lotniczy? Na ten temat rozmawiamy z Michałem Kisielem, który pełni funkcję Business Development Manager w firmie Dor-Cel .

Redakcja: Macie Państwo doświadczenie w wysyłce owoców drogą morską i w transporcie  lotniczym. Od jak dawna Dor-Cel działa?

Michał Kisiel: Firma Dorcel powstała w 1999 r. i na początku działała jako agencja celna na lotnisku Okęcie, z czasem ewoluowała w stronę spedycji morskiej i lotniczej. Obecnie mamy kilka oddziałów: na lotnisku w Warszawie, we Wrocławiu oraz  w Gdyni i Bydgoszczy. W państwach europejskich i na innych kontynentach korzystamy ze współpracy agentów i podwykonawców. Realizujemy dostawy od drzwi do drzwi. Z największymi graczami na rynku konkurujemy, zajmując się  przesyłkami niestandardowymi, trudniejszymi do realizacji i wymagającymi elastyczności, w tym transportujemy towary łatwo psujące się. Regularnie realizujemy wysyłki żywności z Polski, w tym świeżych owoców.

Jak wygląda transport owoców do Afryki i na Bliski Wschód?

Produkty spożywcze, w tym owoce, przede wszystkim transportowane są drogą morską. Wynika to ze znacząco niższych cen transportu morskiego od lotniczego, który w przypadku wysyłek poza Unię Europejską ma stosunek 20:80. Jabłka transportowane są głównie w kontenerach typu Reefer (40 stopowe kontenery chłodnicze). Możliwa jest też wysyłka w 20 stopowych ‘reeferach’, ale dla eksporterów owoców nie jest to opłacalne. Ich dostępność jest mniejsza od ‘czterdziestek’ i zbyt mało towaru można zmieścić do tego kontenera. Często armatorzy na konkretnych kierunkach w ogólnie nie przyjmują dwudziestostopowych reeferów. W 40 stopowym kontenerze mieści się ok. 22 ton owoców.

Głównym portem w eksporcie polskich owoców jest Gdynia, choć realizujemy także wysyłki z Triestu (Włochy) oraz z Kopru (Słowenia). Owoce dowożone są do śródziemnomorskich portów ciężarówkami, następnie towar jest przeładowywany do reeferów.  Dzięki temu skrócony jest czas transportu morskiego o ok. siedem dni. Porty w południowej Europie wykorzystywane są głownie do wysyłek jabłek do Afryki Północnej i na Bliski Wschód, do portów Jeddah i Jebel Ali. Z Kopru i Triestu realizuje się bardzo szybkie wysyłki do Libii, Egiptu i Algierii – statkiem ok. 3-5 dni, co w przypadku owoców ma duże znaczenie.  Na tak krótkich odcinkach eksporterzy owoców decydują się na kontenery chłodnicze bez kontrolowanej wilgotności powietrza i towar dociera do odbiorcy w dobrym stanie. Oczywiście na długich dystansach np. na Daleki Wschód, gdy transport z Gdyni trwa ok. 40 dni, korzysta się z kontenerów regulujących też wilgotność powietrza. Nie każdy armator  dysponuje sprzętem z  tą technologią. Jeśli eksporter zdecyduje się na nią to musi się liczyć z ok. 20 proc. wyższym kosztem transportu.

Media obwieściły już, że Wietnam otworzył rynek dla Polskich jabłek, czy obserwujecie Państwo ruch na tym kierunku?

Gdy ogłoszono w kraju te informacje, skontaktowaliśmy się z naszymi współpracownikami w Wietnamie, którzy jednak oświadczyli nam, że dopiero trwają prace nad oficjalną zgodą. Obserwujemy jednak więcej zapytań od eksporterów zainteresowanych Dalekim Wschodem m.in.
Hongkongiem i Indonezją. Cały czas pływają statki z jabłkami na Bliski Wschód.

O czym powinien wiedzieć eksporter owoców miękkich, który chciałby korzystać z transportu lotniczego?

W przypadku transportu lotniczego, dla eksporterów owoców ważne jest to, czy samoloty latające do konkretnych miast mają do dyspozycji luk bagażowy z kontrolowaną temperaturą. Ograniczeniem może być też wysokość luku np. 100 cm w przypadku większości połączeń, ale np. połączenia  Dreamlinerem do Pekinu, Chicago i Nowego Jorku mają  ograniczenie wysokości ładunku tylko 160 cm. Przewoźnik Emirates docierający do lotnisk na Bliskim Wschodzie ma ograniczenie 158 cm wysokości. Mówimy oczywiście o bezpośrednich lotach z Warszawy.

Możemy w transporcie lotniczym dość swobodnie regulować temperaturę.  Ładunek na europalecie nie jest przekładany do innych kontenerów, jeśli nie wymaga przewożenia w temperaturze poniżej 0 stopni C. Trafia do odpowiedniego luku utrzymującego zadaną temperaturę w trakcie lotu.

Jest możliwość odbioru towaru u eksportera owoców, lub może on samodzielnie zorganizować transport na lotnisko, gdzie załadujemy przesyłkę na samolot. To jak ma być przygotowana paleta zależy w dużej mierze od importera. On określa warunki, jak ma być ułożona paleta, jak spakowany towar. W przypadku transportu lotniczego produktów łatwo psujących się, tak dobiera się połączenia aby ograniczyć do minimum liczbę przeładunków. Na dotarcie do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, czy Arabii Saudyjskiej trzeba by liczyć 1-2 dni. Dłuższy transport związany jest z przeładunkiem.
Oprócz wcześniej wymienionych miast realizujemy transport w bezpośrednich przelotach także do Kanady, a od przyszłego roku na lotnisko Narita w Tokio. To mogą być atrakcyjne rynki dla dostawców owoców.

Jakie są przybliżone koszty transportu lotniczego i morskiego?

Wiele zależy od kierunku wysyłki, od ceny ropy itp. Można założyć że jest to ok. 15 zł/kg z lotniska w Warszawie.  W przypadku transportu morskiego na Bliski Wschód ok. 4000 euro za 1 kontener reefer. Wliczamy w to koszty transportu do Triestu, przeładunek i transport morski. Z Gdyni koszt jest niższy i może wynieść nieco ponad 3000 euro.

A transport owoców koleją na Daleki Wschód, co Pan o nim myśli?

Kolejowy transport do Wschodniej Azji funkcjonuje tylko w przypadku przetworów, a nie świeżych owoców. Dużo ładunków jedzie do Mongolii. Warto jednak zwrócić uwagę, że można tam także dotrzeć z towarem przez chiński port Tianjin/Xingang. Ze statku kontenery są przeładowywane i jadą do Mongolii koleją. Jest to jedyna droga w okresach roztopów, które mogą blokować transport lądowy. Chociaż transport statkiem i koleją będzie trwał ponad 40 dni, ale jego koszt będzie znacznie niższy niż transport pociągiem bezpośrednio z Polski.

Które kierunki cieszą się zainteresowaniem eksporterów owoców?

Dużo polskich jabłek trafia do państw północnoafrykańskich oraz do Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Sporo wysyłamy do Egiptu, do Algierii już trochę mniej. Widać duże wyczekiwania w stosunku do Ameryki Północnej. Robiliśmy w ostatnim czasie też sporo wycen dostaw na rynek indyjski. Można przewidywać, że zacznie się też wysyłka do Iranu po zdjęciu embarga, które nałożono na ten kraj.  Myślę, że sporo żywności z Europy mogło dotychczas trafiać do Iranu za pośrednictwem Dubaju.

Powiązane artykuły

Polsko-białoruskie rozmowy

Kongres COPA-COGECA

X