Izabela Wawerek: Wymagania przy rejestracji substancji czynnych coraz ostrzejsze

 

– Ostatnie 25 lat to ogromny spadek dostępnych substancji czynnych. Nasza branża szacuje, że w ciągu tych lat z rynku ubyło ich ponad 60 %. Jednocześnie, w tym czasie koszt wprowadzenia preparatu zawierającego nową substancję czynną do sprzedaży wzrósł o ok. 70 %. To pokazuje, że branża środków ochrony roślin jest jedną z najbardziej regulowanych sektorów – mówiła Izabela Wawerek, dyrektor do spraw korporacyjnych Syngenta, podczas konferencji prasowej firmy. Jak podaje Dyrektor, rok 2017 niesie ze sobą wiele zmian. Nastąpi przegląd substancji czynnych na poziomie Unii, rozwiązana zostanie również kwestia zaburzaczy hormonalnych. – Będzie to miało na pewno swoje konsekwencje w liczbie dostępnych substancji czynnych. Należy spodziewać się kolejnych spadków i kolejnych zaostrzonych wymagań – dodała. Być może będzie jeszcze trudniej, a przyczyni się do tego Brexit.

– Przepisy dotyczące ŚOR, najpierw zatwierdzenia, a potem rejestracji substancji czynnej są zdecydowanie najbardziej restrykcyjne w Europie – podkreślała Prelegentka mówiąc, że także samo postrzeganie środków ochrony roślin zmieniło się i jest surowsze. Wiele lat temu, kiedy Unia Europejska dyskutowała nad kształtem wspólnej polityki rolnej, akcent położony był na zapewnienie Europie bezpieczeństwa żywności. Tak teraz, głównym elementem, który jest brany pod uwagę są kwestie bezpieczeństwa: zarówno operatora, osób postronnych, jak również środowiska.

Pani Wawerek zauważa, że dużym krokiem mającym zapewnić bezpieczeństwo, były wprowadzone w 2009 roku przepisy na poziomie Unii Europejskiej (roz. 11.07). – I tak naprawdę, dopiero teraz w 2017 roku, będziemy mieli tego główne efekty, a będzie to głównie przegląd substancji czynnych. Wiele z nich będzie odnawianych (na poziomie Unii) i będzie to miało na pewno swoje konsekwencje w liczbie dostępnych substancji czynnych. Należy spodziewać się kolejnych spadków i kolejnych zaostrzonych wymagań – mówiła.

W tym roku Komisja Europejska spodziewa się, że po wielu latach dyskusji, temat zaburzaczy hormonalnych (czym są i jak to ma się do środków ochrony roślin) zakończy się. Dotychczasowa decyzja dotycząca zaburzaczy pochodzi z 2009, ale przez ostatnie lata trwały bardzo intensywne dyskusje, czym są tak naprawdę owe zaburzacze. – A są to związki chemiczne, które mogą zmieniać w trwały sposób działanie systemu hormonalnego roślin. Z tym, że zaburzacze to substancje, które nie tylko mogą znajdować się środkach ochronnych roślin, bo mamy z nimi do czynienia na co dzień. Znajdują się chociażby w kosmetykach i innych produktach na bazie chemii – podkreślała Pani Wawerek.

Według Prelegentki, to co dzieje się w Unii, ma swoje przełożenie na to, co obserwujemy u nas, w Polsce. Mianowicie, przedstawicielka Syngenty wskazuje na wzrost wymagań oraz nowe wytyczne, które nie są, co prawda, wymaganiami prawnymi, ale jednak są bardzo rygorystyczne. Przez to kolejka, która czeka na zatwierdzenie rejestracji substancji wydłuża się. Pani Wawerek zauważa również, że terminy ambitnie określone w ustawie, nie są niedotrzymywane. – Nie jest to zła wola urzędników, ale wynik zwiększonych wymagań – konkludowała.

Pani Dyrektor wskazała również na możliwe, negatywne skutki Brxitu, który według niej, może mieć bardzo zły wpływ na rejestrację substancji czynnych. – Brytyjski urząd, który prowadzi rejestrację, jest jednym z najlepszych dostępnych i rocznie rozpatruje najwięcej wniosków. W momencie, kiedy Wielka Brytania wyjdzie z Unii, będziemy pozbawieni jednego z największych i najskuteczniejszych urzędów. Rejestracja znacznie ucierpi – tłumaczyła.

Nie bez winy są również zwolennicy ekologii. – Wzrost wymagań spowodowany jest bardzo często przez akcje, które nie mają charakteru prawnego. Są to głosy przeciwników rolnictwa konwencjonalnego. W dyskusji na temat ŚOR dochodzą do głosu emocje, a nie merytoryczne badania. Sztandarowym przykładem niepewności i nacisków jest wytyczna dotycząca zdrowia pszczół, która do tej pory nie została zatwierdzona. Od wielu lat trwa spór ekspertów, jakie badania i wymagania powinny być brane pod uwagę w przypadku oceny ryzyka, jakie to konsekwencje mogą mieć środki dla życia pszczół. Ta dyskusja do tej pory nie jest zakończona. Zaskutkowało to kwietniu 2013 roku wycofaniem substancji z grupy neonikotynoidów. Jakie to pociągnęło skutki, najlepiej wiedzą to produkty rzepaku i słoneczników. Były to większe koszty produkcji, słabsza ochrona, mniejsza odporność – wyjaśniała zgromadzonym.

Obecnie toczy się dyskusja nad koniecznością utworzenia jednego urzędu do spraw bezpieczeństwa żywności. – Mamy cichą nadzieje, że pomysł włączenia do niego również urzędu rejestracji substancji czynnych nie dojdzie do skutku, ponieważ obawiamy się jeszcze większych opóźnień – podsumowała Pani Wawerek.

 

syngenta

fot.pixabay

Powiązane artykuły

X