Jeśli nie zarabia sadownik, to kto? Umowy kontraktacyjne lekiem?

 

Szerokim echem odbił się wprowadzony w lutym przepis, mówiący o karach za zakup produktów rolnych bez pisemnej umowy z producentem. Prawidłowa umowa powinna być sporządzona przed dostawą i zawierać między innymi określoną cenę. Odzywają się głosy, że nie przyniesie to większych zmian, a jedynie wprowadzi niepotrzebne zamieszanie z „papierami”. Czy nie lepszym rozwiązaniem byłby umowy kontraktacyjne, które nakładają obowiązek zawarcia ich na długo przed zbiorami? Na czym polegają takie umowy i dlaczego powinny zostać wprowadzone, zapytaliśmy Przewodniczącego Związku Sadowników RP, Pana Mirosława Maliszewskiego.

Jakiś czas temu Unia Europejska stwierdziła, że pomimo dobrych wyników w handlu zagranicznym produktami rolnymi, które posiada per saldo Wspólnota, rolnik osiąga zbyt małe korzyści. Ktoś zarabia, ale pieniądze po drodze są tracone, trafiają do różnych podmiotów, a rolnik dostaje tylko mniejszą część.

– Stwierdzono, że przyczyną takiej sytuacji jest słaba pozycja rolnika na rynku i niechęć podmiotów pośredniczących do nawiązywania umów kontraktacyjnych. Bo żaden z pośredników takimi umowami wiązać się nie chce. W związku z tym, w momencie sprzedaży, zwłaszcza owoców miękkich, dochodzi do nieuczciwego wykorzystywania przewagi rynkowej dużych odbiorców produktów w stosunku do drobnego i niezorganizowanego rolnika – wyjaśnia Pan Maliszewski.

Aby temu zapobiec, kilka lat temu UE wprowadziła rozporządzenie, które nakłada na poszczególne kraje członkowskie (w tym na Polskę) obowiązek wprowadzenia tzw. umów kontraktacyjnych. Dotyczyłoby to relacji między rolnikiem, jako podmiotem wytwarzającym produkty oraz pierwszym odbiorcą tego produktu. Jeżeli byłby to produkt deserowy to takim odbiorcą byłaby przykładowo grupa producencka. Jeśli mielibyśmy do czynienia z owocami trafiającymi do przetwórstwa to punkt skupu czy przetwórnia.

Rolnik wiedziały zatem dużo wcześniej, niż zacznie zrywać owoce, za ile je sprzeda i kto te owoce kupi.

– Związek Sadowników postuluje, aby ten obowiązek był nie tylko powszechny, ale także wieloletni. Żeby producent miał gwarancję, że w długiej perspektywie, na przykład trzech kolejnych sezonów, uzyska konkretną cenę za swój produkt – mówi Przewodniczący.

Pozwoliłoby to nie tylko na kontrolę produkcji, ale także na analizę kosztów wytworzenia takiego produktu względem wymagań, które ma konkretny odbiorca. W umowie zatem mielibyśmy zapis o terminie dostawy, ilość dostarczonego produktu, jakości, ale przede wszystkim, co do ceny takiego towaru. Umowy kontraktacyjne wyeliminowałby zjawisko dowiadywania się o cenie owoców podczas dowiezienia ich na punkt skupu (co notabene i tak będzie miało miejsce podczas zwykłych umów na dostarczanie płodów rolnych).

– Resort Rolnictwa zaproponuje niedługo wzór oraz warunki takiej umowy. Naszym zdaniem powinno być to obligatoryjne, zarówno dla jednej, jak i drugiej strony. W dłuższej perspektywie czasu pozwoli to również zaplanować rozmiary naszej produkcji, zarówno na poziomie gospodarstwa, jak i całego kraju. Być może, dzięki upowszechnianiu takiego sytemu, udałoby się uniknąć nadprodukcji, która ustabilizowałaby się poprzez zaplanowanie. Wydaje się to korzystne nie tylko dla sadowników, ale także dla odbiorców ich produktów, ponieważ wiedząc, ile przerobią przykładowo czarnej porzeczki, mogliby również planować handel ze swoimi odbiorcami.

 

Czy to rzeczywiście dobre rozwiązanie? Co myślą o tym nasi Czytelnicy?

Przypominamy opinię belgijskiego znawcy rynku – Stefaana Stasa: „Wydawało się, że ustalenie ceny minimalnej ustabilizuje rynek. Niestety, nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Cena ta jest bardzo niska i nie pokrywa nawet kosztów produkcji. Jednak nie możemy jej też podnieść, bo spowodowałoby to masowy wzrost produkcji, szczególnie tej słabej jakościowo” (wypowiedź dotyczy sytuacji w Belgii).

 

Powiązane artykuły

X