Przypadki wandalizmu coraz częstsze w europejskich sadach

fot. NFO

 

Chociaż w Polsce takie sytuacje jak na razie nie mają miejsca, zagraniczne media donoszą o aktach wandalizmu popełnianych wobec zagranicznych rolników. Tego roku już kilkukrotnie doszło do takich zdarzeń we Włoszech, a ostatnio media donosiły również o zniszczeniu sadu w Holandii, które było tam już 11 (!) aktem tego typu. Sady, najczęściej pod osłoną są nocy, są wycinane lub palone herbicydami.

Pod koniec października nieznani sprawcy wycięli 3 tysiące drzew owocowych w Altforst (holenderska wieś położona w prowincji Gelderland). Wycięto 2500 tysiąca drzewek Elstara, który wsadzony był wiosną tego roku, ponadto 400 młodych drzewek gruszy odmiany Xenia i 100 drzew nowej, klubowej odmiany jabłoni Lola. Wszystko odbyło się pod osłoną nocy, a policja jest bezradna.

Jak podają holenderskie media, to już jedenaste takie zdarzenie. Najczęściej niszczone są sady. W kwietniu sadownikowi z Boven-Leeuwen wycięto 320 drzew Kanzi, innemu „tylko” 230 sztuk. Niestety, rolnicy także nie mogą spać spokojnie. Znane są przypadki umieszczania gwoździ w łodygach kukurydzy czy metalowe pręty ukryte w polu tylko po to, aby uszkodzić kombajn.

Poszkodowany sadownik z Alfrost nie pozostał jednak sam w zaistniałej sytuacji. Pomogli mu inni sadownicy. W ubiegłą sobotę, ponad 25 producentów z okolicy, w ciągu kilku godzin wsadziło brakujące drzewka Elstara, które dostarczyła szkółka Fruitboomkwekerij Morren w przyjaznej cenie. Pomoc zainicjowała Holenderska Organizacja Producentów Owoców (Nederlandse Fruittelers Organisatie).

Wandalizm jest także dobrze znany włoskim sadownikom. Tego roku, w samej tylko prowincji Val Venosta, czterokrotnie doszło do zniszczenia sadów opryskami. Spalenie sadu nie było jednak wynikiem pomyłki sadownika. Uprawy opryskiwane były nocą, przez nieznanych sprawców, tylko po to, aby zniszczyć drzewa.

Głośna sprawa dotyczyła całkowitego spalenia sadu w Parcines (Południowy Tyrol). Kwatera odmiany Ambrosia, około dwóch tysięcy drzewek, zostało opryskanych herbicydem, co spowodowało jego całkowite zniszczenie. Prawdopodobnie użyto pompy. Do zdarzenia doszło przy ruchliwej drodze, ale nocą – nie znaleziono świadków.

Policja również nie znalazła przestępców. Starty sadowników liczone są w dziesiątkach tysięcy euro, ale jak informują zagraniczne media, nikt nie ubezpiecza się od takich sytuacji, które są w zasadzie nazywane ekoterroryzem.

 

Źródło: NFO

 

Powiązane artykuły

Czy Twoja gleba ma już paszport?

Czy czeka nas parchowy rok?

Po co przechowywać jabłka po gradzie?

X