Adam Sułek. Umiejętność podejmowania ryzyka

Polacy na Ukrainie. Ekspansja na Wschód w dziedzinie rolnictwa i ogrodnictwa ma miejsce od dawna i dobrze, że wśród odważnych znaleźli się też pionierzy z Polski. Adam Sułek, starszy syn Grażyny i Andrzeja Sułków, szkółkarzy z Ożarowa w gminie Jastków pod Lublinem, prowadzi gospodarstwo na Ukrainie w okolicach miasta Chmielnicki.

Inwestycje na Wschodzie są trudne, inne przepisy, odmienna mentalność. – Na początku podarowaliśmy Ukrainie trochę drzewek na sad przyjaźni w ramach programu „Euroregion Bug”. Akcja ta bardzo się podobała i takich sadów zaczęło powstawać więcej, sadziliśmy je nawet we wschodniej części kraju. Najważniejsze jednak, że nawiązaliśmy znajomości, które umożliwiły rozszerzenie działań. W końcu syn pojechał na Ukrainę, zobaczył ogromne połacie ziem, co podziałało na jego wyobraźnię i tak się zaczęło – wspomina Grażyna Sułek [Na fotografii bezkresny step, na którym w tej chwili rośnie sad].
Obcokrajowiec na Ukrainie może założyć spółkę prawa handlowego i otrzymuje status rezydenta. Wiele jest takich przedsiębiorstw w udziałem kapitału holenderskiego, niemieckiego, szwajcarskiego, duńskiego i innych. Okazuje się, że są także firmy polsko-ukraińskie, ale sadownicza jest tylko jedna. W gospodarstwie Adama Sułka w tej chwili posadzonych jest już ponad 200 ha sadów (20 ha grusze, 20 ha wiśnie, 20 ha czarna porzeczka, reszta to sad jabłoniowy). Na pozostałej powierzchni uprawia się rzepak, pszenicę, soję, słodką kukurydzę oraz warzywa. Wkrótce zapewne będzie tam również produkowany materiał szkółkarski. Mamy umowy z wsiami, w których dzierżawię ziemię, użytkujemy też grunty państwowe. Średnia wielkość gospodarstwa okolicy wynosi 2000 ha, drobni rolnicy nie są tam bowiem w stanie zaistnieć. Moje gospodarstwo na razie zaniża średnią i gdy chcę uzyskać wyższe ceny na produkty rolnicze, współdziałam ze znajomym Holendrem działającym na tamtejszym rynku - dodaje Adam Sułek.
Specyfika produkcji
Gleby są tam doskonałe (czarnoziemy pierwszej klasy), ale wymagają terminowego wykonania wszelkich prac. Trzeba dysponować dobrym sprzętem i doświadczonymi ludźmi, aby ze wszystkim zdążyć. Gospodarstwo jest wysunięte bardziej na południe (wyższe temperatury) i zdarzają się nawet 3-miesięczne okresy suszy.
Adam Sułek corocznie dosadza po około 50 ha sadów na Ukrainie, głównie odmian ‘Szampion’, ‘Joangold Rubinastar’, ‘Golden Delicious Reinders’, ‘Fuji’, ‘Breaburn’, ‘Najdared’. Nasadzenia grusz składają się w 80% z ‘Konferencji’, a wiśni – z ‘Łutówki’ (powoli wdrażany będzie zbiór kombajnowy). Są też sady śliwowe, gdzie posadzono węgierki na susz (ok. 50%), i odmiany wielkoowocowe, jak np. ‘President’. Powoli rozrasta się plantacja porzeczki czarnej pod zbiór maszynowy. – Dużym atutem naszych sadów są zagraniczne odmiany, które na tamtejszym rynku osiągają znacznie wyższe ceny niż popularna tam ‘Sława Pobieditielam’ – mówi przedsiębiorca.
Koszty produkcji powoli wyrównują się – ceny środków ochrony roślin są zbliżone. Tańsza jest natomiast siła robocza, choć zatrudniając wykwalifikowaną kadrę wyższego szczebla, trzeba zapłacić pensje podobne jak w Polsce. Niższe są natomiast koszty paliwa i tańszy sprzęt ukraińskiej produkcji. Do 2012 roku wdrażany jest tam program dopłat do zakładania sadów i już niedługo będzie realizowany kolejny – na budowę obiektów przechowalniczych.
Ekonomia ważna wszędzie
- Najistotniejsze jest jednak to, że łatwiej jest zbyć jabłka na tamtejszym rynku, a także wyeksportować je stamtąd np. do Rosji, Iranu, Emiratów Arabskich i innych państw azjatyckich. Na Ukrainie nie ma praktycznie bazy przechowalniczej. My jednak mamy stare budynki bez agregatów, co umożliwia przesunięcie w czasie sprzedaży. Jest to o tyle korzystne, że tuż po zbiorze ceny są niższe i następuje spowolnienie zbytu. Aby utrzymać tamtejszy rynek, planujemy eksport owoców z Polski w 2010 roku – podsumowuje Adam Sułek.
Organizacja pracy
Ukraińcy bardziej szanują tych pracodawców, którzy regularnie wypłacają pensje i wtedy też bardziej skłonni są dzierżawić im grunty. Głównym zarządzającym w gospodarstwie Adama Sułka na Ukrainie jest Polak i to on nadzoruje dyrektorów ukraińskich. Trzeba wciąż szkolić pracowników najwyższego szczebla. Nie ma problemów z niewykwalifikowaną siłą roboczą, ale o pracowników dobrze przygotowanych do swojej roli jest znacznie trudniej. - Wiadomo, że trzeba być tam na miejscu, ale przy dobrej organizacji pracy udaje się pogodzić mieszkanie w Polsce z prowadzeniem gospodarstwa na Ukrainie. Wiele osób próbowało zaistnieć w tamtejszym rolnictwie i ogrodnictwie, ale zrezygnowali. Jest to rynek trudny i wyłącznie dla wytrwałych – stwierdza Adam Sułek. [BPS]
 

Powiązane artykuły

Pomimo trudnego sezonu do 60 ton Goldena

Z wizytą w szkółce Johana Nicolai

X