Debata oksfordzka Core Teamu

Rosnąca konkurencja przyśpiesza dyskusję o formach samoorganizacji sektora ogrodniczego. Za nami Debata, której teza brzmiała: „Organizacje branżowe producentów warzyw i owoców powinny dążyć do elitarności, a nie powszechności”. Wydarzenie było częścią kwartalnego jesiennego przeglądu prac zespołów ogrodniczego Core Teamu. Dyskusja jaką podjęto omawiając debatę zwraca uwagę na to, jak ważne jest budowanie zaufania i chęci współpracy między producentami. Oto opinie uczestników i ekspertów oceniających argumenty ze jedną i drugą formą samoorganizacji, m.in. Ireneusz Komorowski, Weronika Maciejczyk, Roma Leśniewska, Jarosław Czarnecki, Tomasz Falczewski, Maciej Dolata i Jakub Kozłowski, Mistrz Polski Debat Oksfordzkich.

Debata oksfordzka to forma debaty znana ze swojego formalnego charakteru i skupienia na umiejętnościach argumentacyjnych. W debacie udział biorą dwa zespoły producentów. Zadaniem drużyny określanej jako „Propozycja” jest udowodnienie prawdziwości tezy.

Oto kilka powodów, dla których zrealizowana Debata może być wartościowa dla sektora ogrodniczego:

  • pozwala poznać argumenty za i przeciw, zrozumieć oś sporu i ocenić argumentacje;
  • poprawia standardy dialogu, uczy szacunku dla różnych punktów widzenia;
  • łączy ludzi, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy, sprzyjają budowaniu wspólnoty;
  • pomaga w nagłośnieniu omawianych kwestii, w tym przypadku integracji sektora.

Każda debata pomaga uruchomić szerszą i bardziej pogłębioną dyskusję. Ta także była pewnym eksperymentem intelektualnym, który powinien wprowadzić świeżość do wielu innych dyskusji i debat. Poniżej opinia Mistrz Polski Debat Oksfordzkich - Jakuba Kozłowskiego, prowadzącego debatę w roli Marszałka.

Jakie mamy największe problemy w debacie publicznej? Słaba jakość dyskusji, słaba kultura dyskusji, zwracanie się ad personam (łac. „do osoby”), a nie w kontekście jej argumentacji. To wszystko są rzeczy, które znamy na co dzień, widzimy je w telewizji. Debata oksfordzka odwraca te tendencje, w niej skupiamy się na argumentach, na tym, co ktoś ma realnie do powiedzenia, w jaki sposób argumentuje swojej tezy. Taka debata wygląda lepiej, zwracamy się do siebie z kulturą, nie odwracamy się do tego, kto powiedział jakiś argument, koncentrujemy się na tym co powiedział. To robi różnice i jakość - mówi Jakub Kozłowski, trener wystąpień publicznych OneSpeech, wice prezes Krakowskiego Stowarzyszenia Mówców.

- Zabrakło inwektyw, bo to była debata oksfordzka, nie warszawska. A tak już na poważnie, merytorycznie, zabrakło u każdej ze stron kryteriów przynależności, w którym miejscu mówimy o elitarności, a od którego miejsca zaczyna się powszechność. Ale może to podział sztucznie tu dziś kreowany? Oceniając wszelkie argumenty czuje się, że chcemy nabierać tej siły, wspólnoty, działać razem - ocenił Ireneusz Komorowski, honorowy prezes Stowarzyszenia Polskich Plantatorów Borówki.

Spostrzeżenia uczestników Debaty

Debata oksfordzka zakłada pewną dychotomię, to znaczy uczestnicy podzielni są na dwie drużyny – tzw. propozycji oraz opozycji, debatuje się nad tezą. Co ważne, uczestnicy debaty losują strony, co za tym idzie, nie zawsze wypowiadają się zgodnie z własnymi poglądami.

- Reprezentowałam pogląd, że powinniśmy dążyć do elitarności. Ale rozważyłam mnóstwo za i przeciw. Uważam, że jako gospodarstwa powinniśmy wykonywać pracę – dokładnie tak jak producenci w ramach kampanii „Czas na polskie superowoce” – nad popytem. Podnosić świadomość konsumentów. Wszyscy, od najmniejszych gospodarstw, od wiosek, łącząc się i mając wspólny cel. Ta powszechność nie wyklucza tego, że możemy mieć jasne reguły współpracy i wysokiej jakości produkty. W wyobrażeniu o tym do czego powinny dążyć organizacje branżowe przeszłam osobiście drogę od „elitarności” do „powszechności” – powiedziała po debacie Weronika Maciejczyk – plantatorka truskawek „Truskawki od Karola”, kontrargumentująca w drużynie „opozycji”.

Wychodzimy ze strefy komfortu

Debata oksfordzka to świetne narzędzie do tego, żeby przekłuwać bańki informacyjne, przechodzić ze sfery poglądów, które mamy bardzo utwardzone. Jak się okazuje wystarczy czasem zobaczyć temat z trochę innej strony i to wystarczy.

- Słowo „elitarność” kojarzy nam się zdecydowanie lepiej niż „powszechność”. W swoich opiniach często bazujemy na tym pierwszym znaczeniu danego określenia. Ta debata pokazuje, że takie percepcje można zmieniać. W moim przypadku wystarczyło tezę rozłożyć na czynniki pierwsze. Zmieniłam zdanie - dodała Weronika Maciejczyk.

Moc pracy grupowej

Oceniający debatę mieli na chwilę odrzucić swoje własne przekonanie i wskazać lepszego w dyskusji, stronę bardziej przekonującą, bardziej perswazyjną. Minimalne zwycięstwo przyznali drużynie „propozycji”, czyli broniącej tezy o elitarności.

- Razem, w grupie, udało nam się przewidzieć to, co „opozycja” powie i jakich argumentów użyje. Mogliśmy w niektórych kwestiach być o ten kroczek do przodu. To była praca zespołowa, coś wspaniałego. Gdybyście mieli kiedyś możliwość wzięcia udziału w takiej debacie to bardzo polecam. To poszerza horyzonty i pokazuje, że mając jakąś swoją opinię na dany temat, możemy wyjść z tej strefy komfortu i po prostu zmienić zdanie - mówi Roma Leśniewska, rodzinne gospodarstwo jagodowe.

Równaj do lepszych

Wśród uczestników i osób oglądających debatę byli opowiadający się za elitarnością i byli „za” istnieniem reprezentacji wszystkich producentów.

- Dane dotyczące ilości zrzeszonych producentów w Polsce i innych krajach są zatrważające. Dobitnie świadczą, że powinniśmy pochylić się nad tym problemem. Na dzień dzisiejszy trzeba powiedzieć sobie wprost, nie wszyscy są gotowi, żeby współpracować w jakichkolwiek organizacjach. Od kogoś trzeba zacząć, najpewniej od tych najlepszych, najbardziej świadomych. Oni przyciągną pozostałych. Ja bym powiedział: równaj do lepszych - Jarosław Czarnecki, Dyrektor Sprzedaży i Marketingu Nalewkarni Longinus, uczestnik debaty po stronie „propozycji”.

- Mamy w sektorze około 150 większych podmiotów, z czego 2/3 to grupy liczące do 20 członków. To bardzo mało, ale to zbyt dużo by wypracować jakąś strategie rozwoju, przekonywać do czegoś w Ministerstwie czy „iść do Sejmu”. Potrzebujemy podmiotu, który reprezentuje nas wszystkich. Taka organizacja może pozyskiwać środki w różny sposób, łączy więcej kompetencji, angażuje więcej mediów, ambasadorów i influencerów. Jej głos jest bardziej słyszalny – podsumował Tomasz Falczewski, producent borówkowych konfitur i soków pod marką Zielono mi, kończący debatę w drużynie „opozycji”.

Nieobecni nie mają racji

Debatę zakończyło spostrzeżenie, że istnieją ona typy organizacji i że rozumiejąc różnice pomiędzy nimi warto wspierać jedne i drugie.

- Wraz z małżonką zajmujemy się przetwórstwem owoców. Na początku miałem takie podejście, że elitarność to jest coś fajnego. Po latach należymy do organizacji elitarnych, ich tych bardziej powszechnych. Najlepiej jest to po prostu łączyć. Patrząc na sektor ogrodniczy, jest w nim miejsce i są cele dla organizacji elitarnych i dla organizacji powszechnych. Znając plusy i minusy, jeżeli możemy, korzystajmy i dokładajmy swoją cegiełkę do jednych i drugich – dodał Tomasz Falczewski.

- Celem Debaty był impuls dla wszystkich, którzy kreują debatę w sektorze. Pokazaliśmy ze spotkanie i dyskurs są potrzebne. Potrzebny jest szacunek, dla innych poglądów. W 45 minut poznaliśmy „za i przeciw”, to bardzo efektywne dla oglądających. Wiele paneli i debat organizuje się na konferencjach, szkoleniach, targach. Często formuła gubi potencjał spotkania ekspertów. Zapraszani są mądrzy ludzie, mówią mądre rzeczy, generalnie zgadzają się ze sobą i się rozchodzą. Tutaj cały sens polegał na czymś innym. Ktoś włożył wysiłek, żebyśmy wszyscy poznali „za i przeciw”. Akcentuje przygotowanie osób debatujących i fakt zestawienia argumentów, tak by każdemu ułatwić rozeznanie i umożliwić weryfikację wyjściowych stanowisk – mówił Maciej Dolata, partner INSPIRE smarter branding, agencji strategicznej wspierającej działania sektora ogrodniczego.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że to początek bardzo potrzebnej refleksji na temat samoorganizacji producentów poszczególnych gatunków, grup gatunków owoców i warzyw oraz całego sektora ogrodniczego. W dyskusji tej czas policzyć zyski i utracone korzyści. Prawdziwy przełom nastąpi wtedy gdy zrozumiemy, że współdziałanie naprawdę się opłaca.

Krótko o uczestnikach historycznej Debaty oksfordzkiej

W debacie udział wzięły dwa zespoły producentów. Zadaniem drużyny określanej jako „Propozycja” było udowodnienie prawdziwości wyjściowej tezy. Drużyna „Opozycji” argumentowała w kontrze.

Zespół „Propozycji” stworzyli: Roma Leśniewska - rodzinne gospodarstwo jagodowe, Krzysztof Czarnecki - Związek Sadowników RP, Katarzyna Flont - plantatorka borówki, Joanna i Arkadiusz Niezgódka - Bioar, Jarosław Czarnecki - Nalewkarnia Longinus oraz Andrzej Krupiński - Gospodarstwo Ogrodnicze Krupińscy, Stowarzyszenie Plantatorów Jagody Kamczackiej. Więcej argumentów zespołu, który bronił tezy o „elitarności” w samoorganizacji producentów warzyw i owoców, w materiale: Organizacje branżowe powinny być elitarne

Zespół „Opozycji” tworzyli: Agnieszka i Michał Leleń - Truskawka od rolnika, Weronika i Karol Maciejczyk - Truskawki od Karola, Tomasz Falczewski - Zielono Mi, Mateusz Maruszewski - Farma Mój Owoc, Marta Staszewska - Berry Lu sp., Małgorzata Siłakowska - Jagodowe Marzenie. Więcej argumentów za „powszechnością” branżowych organizacji, w materiale: Organizacje branżowe powinny egalitarne

Powiązane artykuły

X