Lekcja trudnego sezonu

Powoli, bardzo powoli kończy nam się sezon handlu jabłkami. Powoli ponieważ ostatnio te owoce schodzą w ślimaczym tempie, ceny przygnębiają sadowników i wpędzają w depresyjny nastrój. Dno.

Zebraliśmy mniejszy plon niż standardowo, przymrozki przerzedziły nam drzewa i spodziewaliśmy się normalnego handlu. Oczywiście pojawiały się głosy, że "jabłka jest mniej niż rok temu", "wiosną będzie po 3 złote", jednak jeśli ktokolwiek ma pojęcie o handlu owocami, to delikatnie się uśmiechał na takie głosy i czym prędzej upłynniał swoje zapasy, póki Zachód zasysał wszysko, co miało jakąkolwiek wartość. Jesienne ceny były naprawdę dobre. Dna sięgnęły ceny większości odmian, nie dotyczy to: Gali Royal oraz Red Deliciousa. Być może cena tych odmian nie jest tak atrakcyjna w tym momencie jak na jesieni, jednak 2 zł/kg owoców w skrzyni robi wrażenie w porównaniu do groszowych stawek za Ligole, Glostery czy Idaredy.

Do czego zmierzam: rynek brutalnie daje nam znać, że Galę Royal chętnie jeszcze wchłonie ale Glostera już nie. Mimo niższych zbiorów mamy w ofercie za dużo tych trzech odmian: Idareda, Gloster i Ligola. Sam jestem wielkim admiratorem tej ostatniej odmiany, podoba mi się jej smak, soczystość czy jędrność. Są to też cechy pożądane praktycznie na całym świecie. Jednak problemem tej odmiany jest słabe wybarwienie i gigantyczne rozmiary. Miałem kiedyś przyjemność usłyszeć z pierwszej ręki opowieść o wizycie delegacji z Indii w polskiej firmie handlowej, gdzie goście kosztowali polskich jabłek. Byli zachwyceni chrupkością i słodyczą Ligola. Jednak ich entuzjazm opadł gdy zobaczyli jak te owoce wygladają w kartonie. W ich wyobrażeniu jabłko musi być maksymalnie czerwone a Ligol taki nie jest. W kraju i bliskich okolicach konsumenci akceptują wprawdzie jego poziom wybarwienia, lecz boleśnie przekonujemy się, że nie damy rady produkować takich ilości tej odmiany. Jeśli po sezonie nieurodzaju mamy problem z upłynnieniem zapasów Ligola, to co będzie w normalnym sezonie? Trzeba poważnie się zastanowić nad sensownością dalszej produkcji tych jabłek. Komu mamy zamiar je sprzedwać?

Gloster – ech.... ktoś jeszcze rozumie sens produkcji tej odmiany? No i Idared – mamy problem z pozbyciem się owoców tej odmiany. Prawie zawsze miała ona cenę ciut niższą niż inne, chętnie kupowali ją odbiorcy z Europy Wschodniej. Mamy jej dużo, bardzo dużo. Jest plenna, łatwa w produkcji i dobrze się przechowuje a także znosi transport. Niestety, nie potrafimy jej sprzedać tyle ile powinniśmy aby utrzymać opłacalność tej produkcji. Obok Glostera jest najchętniej właśnie sypaną odmianą na przemysł, bo zbyt na nią jest niewielki. Znam te teorie, że "jeszcze przyjdzie sezon, że Idared zapłaci". Może przyjdzie, może nie więc może się zarobi a może nie. Oczywiście każdy sadownik odpowiada sam przed sobą, ewentualnie przed żoną, za to co i jak produkuje. Osobiście uważam, że jednak powinniśmy redukować nasadzenia Idareda. Świat się zmienia i miejsce dla tego typu jabłek (bez smaku ale za to odpornych na transport) się po prostu kurczy. Nie mówię o jakimś masowym karczowaniu ale kwatery Idareda powinny jako pierwsze znikać z sadów przy ewentualnej wymianie nasadzeń. Gloster powinien być karczowany bez czekania na wymianę – takie jest moje zdanie.

No i – last but not least – Red Jonapricne. Tej odmiany też dotyczą duże spadki ceny. Mamy spore jej nasadzenia i produkujemy niebagatelną ilość tych owoców. Niestety nie umiemy jej produkować jak trzeba i chyba tutaj bym upatrywał powodów spadku jej cen. Popyt na tę odmianę jest spory, udało nam się nią zainteresować odbiorców z Egiptu czy Indii, chętnie ją kupują markety czy hurtownie w naszej części świata a tu taki spadek cen? Mam wrażenie, że problem z tą odmianą jest jej rozmiar, który często przekracza 90 mm. Dla importerów problemem tej odmiany może też być kwestia szybkiego spadku jej jędrności. W większości krajów świata największy popyt jest na jabłka dość małe: 65-80 mm. W Red Jonaprice bardzo często mamy sytuację, że największą część partii stanowią owoce w rozmiarze +80 mm. Myślę, że opanownie technologii uprawy tej odmiany tak aby uzyskać właściwy rozmiar daje szanse na jej dochodową sprzedaż. Produkcja owoców zbyt dużych kończy się tak, jak teraz widzimy.

Miniony sezon przyniósł niższe zbiory ale i tak mamy problemy z upłynnieniem towaru. Uważam, że trzeba też przemyśleć strategie sprzedaży i skończyć z tym przechowywaniem wszystkiego do wiosny. W lutym rynek miał problem z obsłużeniem wszystkich zapytań o jablka, dziś mamy ich nadmiar i jest problem aby sprzedać to komukolwiek.

Brak bezpośredniego połączenia między kupującymi a producentami powoduję niewłaściwą percepcję rynku przez tych drugich. Złe odczytywanie sygnałów skłania do podejmowania błędnych decyzji o sprzedaży, czego przykładem właśnie był miniony sezon. W lutym deficyt owoców na rynku przy bardzo dobrej cenie a w czerwcu dno cenowe i nadpodaż. Sadownicy nie rozumieją, że pewne rynki (azjatyckie: Wietnam, Indie, itp) tracimy późną zimą, bo mają one dostęp do świeżych zbiorów z południowej półkuli. Natomiast inne rozszerzamy zimą, gdy kończą się na nich miejscowe zapasy owoców (Europa Wschodnia). Jednak zupełnie inny towar płynie do Azji niż na Białoruś.

Komentarze  

0 #9 Roman 2021-06-14 06:28
Cytuję Ra:
Jeśli nie zaczniemy zmniejszać sami produkcji to sprzedaż i ceny zrobią i tak selekcję bo pracownik za darmo i tanie środki już się skonczyly


Jakieś 15 lat za późno się obudziles

Teraz to już tylko można sadzic ...bo temat jest już ugotowany a pierwszy rok bez klęsk żywiołowych będzie katastrofa a to dopiero początek
Cytować
+2 #8 Ra 2021-06-12 18:32
Jeśli nie zaczniemy zmniejszać sami produkcji to sprzedaż i ceny zrobią i tak selekcję bo pracownik za darmo i tanie środki już się skonczyly
Cytować
+2 #7 Guest 2021-06-12 11:51
Cytuję Abc:
Policzyć sumiennie koszty produkcji, przechowywania, sortowania, ustalić narzut, zweryfikować cenę sprzedaży z rynkiem i podjąć decyzję. Może z wyliczeń wyjdzie, że mimo wszystko korzystniej jest produkować przemysł(bez kosztów przechowywania i infrastruktury do tego, sortowania i infrastruktury do tego, ze zvytem w trakcie zbiorów, z płatnością na kole) i po kłopocie.

No pewnie ze tak....a prawo popytu i podazy to sobie tak dla jak wymyślono.
Jednak sadownicy to frajerzy
Cytować
+9 #6 Iron 2021-06-12 11:40
Rok 2031 maj.
Sadownik :sprzedam 300 ton gali prążkowanej 95% wybarwienia, bardzo wyrazisty prążek bez uszkodzeń rozmiar 7,0-8,5+,jędrność 8, sztuka w sztukę, cena 1,9zł/kg.
Zapraszam. Priv
Pan kupiec
A ile jest prążków ciemniejszych?
Sadownik
46
Pan kupiec
Przykro mi potrzebuję taką,co ma 47,ale mogę wziąć na żukosoki po o,5 zł/kg.
Cytować
-1 #5 Abc 2021-06-12 09:20
Policzyć sumiennie koszty produkcji, przechowywania, sortowania, ustalić narzut, zweryfikować cenę sprzedaży z rynkiem i podjąć decyzję. Może z wyliczeń wyjdzie, że mimo wszystko korzystniej jest produkować przemysł(bez kosztów przechowywania i infrastruktury do tego, sortowania i infrastruktury do tego, ze zvytem w trakcie zbiorów, z płatnością na kole) i po kłopocie.
Cytować
-11 #4 Roman 2021-06-12 08:53
Idareciarze ostro minusuja:)))

Nie ma takiej lekcji,z której sadownicy wyciągnęli by wnioski .

Jest masa jest kasa.trza zamykać wszystko bo nima japka.

Czas płaci nie odmiana .

Jeszcze będzie pan idared :))

Wymiana sadow i odmian niewiele zmieni bo mentalność ciągle ta sama
Cytować
-11 #3 Roman 2021-06-11 15:39
Kto kumaty Ma glostera,idareda i marketowe??

No kto???
Cytować
-3 #2 Egon 2021-06-11 15:28
Za rok będzie mało chętnych do długiego trzymania to cena może będzie nawet wysoka. Odbicie emocjonalne.
Cytować
+20 #1 Iron 2021-06-11 14:42
....czy gdy struktura odmianowa zmini się tak, że 80% nasadzeń stanowić będą gale, goldemy, ,,red capy", to polski sadownik będzie nadal brał 2zł/kg.
Po za tym wszystkie portale branżowe i doradcy prześcigali się od grudnia informując ciemnotę jak to mało jabłek w Europie i jak to szybko kończą się zapasy w zachodnich magazynach.
Obłuda!
Cytować

Powiązane artykuły

X