Trudne sąsiedztwo

Co raz więcej jest przypadków konfliktu sadowników z innymi mieszkańcami wsi w kwestii wykonywania zabiegów ochrony roślin. Nie tylko lokalne media opisują takie sytuacje, ale też i na sadowniczych forach dyskusyjnych trafiają się tematy pory zabiegów oraz pryskania w bliskim sąsiedztwie. Powiązana z tym tematem jest też kwestia pszczół i zapylaczy oraz takiego wykonywania zabiegów, aby im nie szkodzić. Ta druga kwestia między samymi sadownikami budzi wątpliwości i dyskusje.

Ustawa i rozporządzenie o warunkach stosowania środków ochrony roślin opisują zasady ich stosowania. Przepisy te mówią jasno, że środki stosujemy 1 metr od granicy z działką nieużytkowaną rolniczo, przy wietrze poniżej 4 m/s, 3 metry od zbiornika wodnego lub rzeki oraz 20 metrów od pasieki i 3 metrów od drogi publicznej kategorii wojewódzkiej i wyższej. Nic tu nie ma o odległościach od budynków. Kiedyś było 20 metrów, ale przepis kolidował z normami o wolności wykorzystywania własnej nieruchomości, więc został wykreślony. Przepisy natomiast mówią o wykonywaniu zabiegu też zgodnie z etykietą danego środka. Natomiast na etykiecie mamy często dodatkowe zapisy, zawężające powyższe warunki. Etykiety należy przestrzegać, bo w tym momencie staje się one "źródłem prawa" dla sadownika. Tam często jest zapis o powiadamianiu zainteresowanych no i ta kwestia budzi wątpliwości wśród sadowników: kto to jest zainteresowany? Jeśli przyjdzie do mnie mieszkaniec sąsiedniej gminy i będzie żądał informowania o zabiegach, to też mam mu się tłumaczyć z tego czym i kiedy pryskam? Oczywiście nie, choć przybysze z miast często tak to rozumieją a ponieważ mają się za mądrzejszych od "wieśniaków", bardzo często pouczają sadowników i grożą sankcjami. Najechało się na wieś różnej maści przybyszów i czują się lepsi od swoich sąsiadów-sadowników nękają ich groźbami, policją i prawnikami, żądając zaprzestania wykonywania zabiegów albo istotnie utrudniając je przez każdorazową chęć uzyskiwania wyczerpujących informacji na ich temat. Na szczęście ta radosna twórczość nie ma żadnych podstaw prawnych i nie należy sobie nią zaprzątać głowy. "Zainteresowany" z etykiety, to osoba posiadająca faktyczny interes w tym, co sadownik robi. Za takowego należy uznać właściciela pobliskiej pasieki, którego pszczoły mogą być w sadzie podczas zabiegu albo tuż po. Może to być sąsiad, który wypasa bydło na sąsiedniej działce i istnieje ryzyko zniesienia cieczy na tę działkę. Jednym słowem każdy na czyj majątek bądź osobę nasz zabieg może mieć realny i bezpośredni wpływ. Czasem takie sąsiedztwo może być uciążliwe, ale – z prawnego punktu widzenia – nie jest groźne. Prawo stoi po naszej stronie.

Często też pada argument o ciszy nocnej, która to rzekomo ma ograniczać możliwość wykonywania zabiegów po 22:00. Oczywiście to kolejna bzdura, przyniesiona na wieś przez złośliwość ludzi, którzy sprowadzają się do nas z miasta. Prawo nie przewiduje czegoś takiego jak "cisza nocna". Natomiast przewiduje karę za zakłócanie spoczynku nocnego, jeśli jest on wynikiem: krzyku, alarmu lub wybryku. Nie wiem pod które z tych określeń ktoś chce podpiąć opryskiwanie sadu, ale sądy – generalnie – uniewinniają rolników, wykonujących zabiegi nocami, nie dostrzegając znamion "wybryku" w normalnej nocnej pracy. Podobnie przecież ma się rzecz z hałaśliwymi tramwajami w miastach czy pociągami, które przecież jeżdżą między 22:00 a 6:00. Mamy już wyroki Sądu Najwyższego, który zmasakrował nadgorliwych policjantów, próbujących karać rolników za nocne prace polowe.

           

Kwestia pszczół to poważniejsza sprawa. Najpierw prawo – ponownie wracamy do etykiety, która powinna określić możliwość wpływu na pszczoły (a także inne owady zapylające). Jeśli nie ma w niej wyraźnego zakazu stosowania podczas oblotu pszczół, to możemy pryskać nawet w środku dnia i nie będzie to stanowiło czynu zabronionego w świetle obowiązujących przepisów. Tyle prawo i jak widać nie jest ono bardzo restrykcyjne w kwestii pryskania podczas obecności pszczół w sadzie. Jednak inna kwestia to nasza dbałość o pszczoły, którym zaszkodzić może już nawet zabieg nawozami. Różne substancje mają różne zapachy i potraktowane nimi pszczoły mogą nie zostać rozpoznane jako swoje po powrocie do ula. W zasadzie tylko czysta woda jest dla nich bezpieczna a nikt czystą wodą przecież sadu pryskał nie będzie. Podobnie niektóre środki ochrony mają wbudowane "przylepiacze", które utrudniają pszczołom lot, jeśli owad zostanie nimi potraktowany. Jednak też nie jestem zwolennikiem tego szaleństwa jakim staje się obrona pszczół ponad wszelką logikę. Sam mam sad i pszczoły w nim, zarówno pszczołę miodną jak i murarkę. Naprawdę da się pryskać sady bez uszczerbku dla stanu zapylaczy. Nie popadajmy w skrajności, postępujmy logicznie i z myślą o własnym interesie. Pszczoły są nam potrzebne.

Na koniec kilka jeszcze wysublimowanych "argumentów" przybyszów z miasta. Często powołują się oni na immisję, czyli niekorzystny wpływ sposobu w jaki korzystamy ze swojej nieruchomości na ich nieruchomość. Czyli, że rzekomo opryski szkodzą zdrowiu ich samych albo roślin czy ptaszków na ich nieruchomości. To totalna bzdura i ciężko udowodnić takie działanie przed sądem. Skoro nie szkodzą naszym sadom to jak mają szkodzić roślinkom na ich nieruchomości? Poza tym musieliby wynająć prawnika i iść z powództwem do sądu a to już często jest próg nie do przeskoczenia dla tych ludzi. Jest też ogólny przepis o stosowaniu środków ochrony roślin w sposób stwarzający zagrożenie dla środowiska i kara za takie ich stosowanie. Treść przepisu jest dość ogólna, ale – w sensie prawnym – nie da się udowodnić, że stosowanie środka zgodnie z etykietą mogłoby być zagrożeniem dla środowiska. Mieliśmy ostatnio przykład masowego wytrucia pszczół przez wykonanie zabiegu insektycydem na kwitnącej plantacji rzepaku. Takie zachowanie można by podciągnąć pod ten zapis, ale to już przypadki skrajne i jaskrawie stojące w sprzeczności z prawem i etykietami.

Żadne godziny ani pory dnia nie są wyznaczane przez jakąkolwiek ustawę i rozporządzenie. Zresztą nie miałoby to sensu, bo nie da się przewidzieć pogody i obecności pszczół w sadzie.

Zachęcam do jak największej dbałości o pszczoły w sadzie i hodowlę gatunków prostych w obsłudze, jak murarka ogrodowa. Zachęcam też do daleko idącej ostrożności w stosowaniu środków chemicznych w sadach odwiedzanych przez pszczoły. Jednak nie dajmy się szantażować przybyszom z miasta i ekoterrorystom.

Komentarze  

0 #2 Ewa 2023-06-17 20:53
nawiązując do Pana artykułu, co prawa z 2021 roku ale jakże aktualnego, chcę zapytać jako ta miastowa która w tej chwili mieszka na stałe na gruncie po rodzicach /siedlisko od lat 70tych/ a w tej chwili mająca dzierżawiącego rolnika od kilku lat grunt obok na którym uprawia maliny. Opryski wykonuje po skardze jaką złożyłam w godzinach wieczornych ale co mi z tego skoro dzisiaj wjeżdżając na teren działki po godzinie 21 zobaczyłam jak pryska a po chwili poczułam na skórze /w tym na twarzy/. Co mi z smsa jaki wysyła skoro nie wiem czym pryska i nie ma obowiązku o tym informować ale na miłość boską ja tu mieszkam i nie siedzę w non stopie na telefonie. Prawo polskie w tym zakresie jest skandaliczne i jeśli będę miała jakiekolwiek następstwa w zdrowiu to nie omieszkam wyciągnąć konsekwencje takiego działania. Po pierwsze już uprawa malin tak blisko budynku w którym na stałe mieszkają ludzie powinna być zabroniona.
Cytować
0 #1 jan 2021-06-15 21:56
A co z wypalaniem w sadach porażonych gałęzi ?
Czy jest to dozwolone czy "miły" sąsiad może zadzwonić po straż lub policje ?
Cytować

Powiązane artykuły

X