Niedobory w dobie nadprodukcji

Czy w Polsce zaczyna brakować jabłek? Generalnie nie, lecz zgodnie z informacjami z WAPA, pojawia się niedobór Jonagoreda na rynku. Odmiana ta wskazywana była jako jedna z pierwszych, której zapasy skończą się w Polsce i tak się faktycznie dzieje. O ile nie ma problemu z zakupem Red Jonaprince'a, to jednak, aby znaleźć klasycznego Jonagoreda, to trzeba się już trochę postarać.

W efekcie producenci oferujący tę odmianę mogą śmiało usztywniać swoje stanowisko cenowe, co już widać w negocjacjach. Oczywiście pośrednicy a szczególnie wielkie sortownie, starają się utrzymywać błogi dla nich stan niewiedzy rynkowej u sadowników. Jednak, jeśli już ktoś zacznie szukać nabywcy na swojego Jonagoreda, to może się miło rozczarować, jeśli tylko skieruje swój wzrok ku innym partnerom niż wielkie sortownie. W wypromowaniu popytu na tę odmianę dużą zasługę ponoszą firmy z Bałkanów. Region tamtejszy już wiosną donosił o potencjalnie dużych spadkach plonów w swoich sadach a do tego blisko współpracuje on z innymi rynkami basenu Morza Śródziemnego. Handlować czymś trzeba, a jeśli nie ma jabłek lokalnych, to szuka się dostawców wśród najtańszych producentów. Ci z sadowników, którzy mają okazję wysyłać swoje owoce do Słowenii czy Grecji już od pewnego czasu widzieli zwiększone zainteresowanie Jonagoredem i rosnące jego stawki. Nie chciałbym wysnuwać zbyt daleko idących wniosków i namawiać do sadzenia tej mutacji, ale trzeba przyznać, że ma ona pewne stabilne grono amatorów i jej braki na rynku windują jej cenę. W Polsce ta odmiana została potraktowana trochę po macoszemu w tym sezonie. Nałożyło się na to kilka przyczyn.

Po pierwsze Jonagoldy ucierpiały na wskutek przymrozków wiosennych, spadły ich plony i owoce były zeszpecone przez lizaki, przez co kierowane były do przetwórstwa. Po drugie odmiana ta została się głównie w starszych nasadzeniach, gdzie siła wzrostu drzew uniemożliwia efektowne jego wybarwienie oraz prowadzi do przerostu owoców a tym samym ich długie przechowywanie jest utrudnione. Jeśli macie fajnego Jonagoreda, to można go dziś naprawdę nieźle sprzedać.

Naprawdę dalej namawiam wszystkich producentów, żeby trochę więcej uwagi poświęcali sprzedaży jabłek a nie tylko skupiali się na produkcji. W interesie pośredników nie leży propagowanie wiedzy o sytuacji na rynku, ale w Waszym już tak. Takie drobne smaczki, jak ten z chwilowymi niedoborami Jonagoreda, wychwytują tylko ci, którzy na bieżąco śledzą rynek. Jeśli człowiek skupia się tylko na produkcji, to traci z oczu clue sadowniczego biznesu, czyli sprzedaż jabłek. Na razie nie grozi nam import Jonagoreda z Holandii, więc jest jeszcze potencjał do dalszego wzrostu ceny dla tej odmiany. Oczywiście to już inne czasy i kilka czerwonych pasków na zielonym owocu nie wystarczy. Dziś Jonagored musi być naprawdę ładnie wybarwionym, czerwonym jabłuszkiem z wyraźną plamą koloru. Jasne jest też, że musi mieć odpowiednią jędrność. Nikt na świecie nie chce miękkich jabłek a grupa Jonagolda potrafi dość szybko ją tracić. Jędrność jest stałym problemem naszego handlu jabłkami, jej temat wraca prawie każdego sezonu a i tak nie znajdujemy odpowiedzi na pytanie: po co ktoś przechowuje jabłka, które już na starcie mają za niską jędrność a w marcu czy kwietniu nie mają już nawet 5,5 kG?