Sadownictwo w Rosji – wywiad z sadownikiem z Osetii

Skutki rosyjskiego embarga najdotkliwiej odczuli producenci jabłek, którzy wraz z zamknięciem granic utracili ogromny rynek zbytu. Sankcje trwają, lecz wielu z nich wciąż ma nadzieję na poprawę stosunków. Eksperci podkreślają jednak, że niemożliwym jest, aby rynek ten wrócił w dawnym wymiarze i radzą zwrócić wysiłki na poszukiwanie nowych możliwości handlowych. Wśród dyskusji na temat naszej sytuacji, niewiele wiemy tak naprawdę o tym, co rzeczywiście dzieje się w samej Rosji. Jakie skutki ma tam embargo? Do czego się dąży?

rosja1O rozwoju tamtejszego sadownictwa opowiada w rozmowie z naszą redakcją sadownik z północnej Osetii – Magkeev Marat.

Jak obywatele Rosji odebrali zamknięcie granicy na polskie jabłka?

M.M.: Wymiana handlowa z Polską generowała ogromne zyski, zarówno dla strony polskiej, jak i dla nas. To oczywiste, że nikomu nie są na rękę zastosowane sankcje. Takich dobrych jabłek, zarówno w kwestii smaku, jak i ceny już u nas nie ma. Oczywiście, musieliśmy znaleźć nowych partnerów handlowych, ale nie jest to rozwiązanie na dłuższą metę. Obecnie jabłka sprowadzamy przede wszystkim z Serbii i Mołdawii, czasem Egiptu. Mimo że ceny nie są wysokie – za kilogram jabłek w supermarkecie zapłacimy ok. 45 rubli (3 zł), w odpowiednim momencie poszliśmy po rozum do głowy i sami zaczęliśmy inwestować, dzięki czemu niedługo będziemy samowystarczalni.

Jak zmienia się Wasze sadownictwo?

M.M.: W momencie krytycznym uznaliśmy, że pora uniezależnić się od innych. Z racji na to zaczęliśmy inwestować naprawdę duże pieniądze. Sam posadziłem w ubiegłym roku 310 hektarów sadu niedaleko od miasta Władykaukaz. Na wiosnę dosadzam kolejne 200 ha. Są to olbrzymie inwestycje, na szczęście w dużej mierze dofinansowywane przez nasz rząd. Warunek jest jeden – aby otrzymać państwowe fundusze sad musi być w pełni profesjonalny, założony od podstaw według najnowocześniejszych wytycznych. Bada to specjalnie powołana komisja. Koszt takiej inwestycji to nie wliczając przechowalni, skrzyń i samej ziemi – ok. 4,5 mln rubli za hektar (300 tys. zł/ha) przy nasadzeniu 3,250 tys. drzewek/ha. Obecnie powierzchnia nowych, wysoce intensywnych sadów w Rosji to ok. 15 tys. hektarów. Sady te położone są głównie w południowej części kraju. Naszym celem jest systematyczne powiększanie tego obszaru.

rosja2Wielu producentów podejmuje inwestycje?

M.M.: Z racji na to, że koszty są ogromne, stać na to tylko największych sadowników. Owszem, są też mniejsi producenci, ale ich odsetek jest naprawdę znikomy.

Na jakie odmiany się decydujecie?

M.M.: Sadzimy przede wszystkim Galę, Golden Delicious, Red Delicious i Granny Smith. Są to według nas przyszłościowe odmiany, które zawsze będą popularne także zagranicą. (Zapytaliśmy naszego rozmówcę o odmiany, które przed embargo Rosjanie chętnie od nas kupowali, m.in. Ligiola czy Mutsu. Pan Marat potwierdza, że były one popularne ze względu na swoją wielkość i kolor skórki, jednakże, przy tak dużych inwestycjach wolą inwestować w odmiany przyszłościowe, które będą mogli także wyeksportować).

Jak wyglądają warunki klimatyczne?

M.M.: Aspekt warunków pogodowych szczególnie nam sprzyja, gdyż zimą bardzo rzadko temperatura spada poniżej zera. Glebę także mamy wyjątkowo żyzną i bogatą w minerały.

Wasz przepis na sukces?

M.M.: Wszystko, co robimy, staramy się robić z głową. Mamy najlepszych doradców i staramy się dążyć do samowystarczalności. Zdajemy sobie sprawę doskonale, że niewiele jeszcze wiemy, ale nasza siła tkwi w spokoju. Będziemy powoli dążyć do celu, jak radzą nam eksperci. Nie interesuje nas maksymalizacja plonu. Inwestujemy w najlepszy, włoski sprzęt, sadzimy polecane odmiany. Z cierpliwością poczekamy na efekt.

rosja3rosja4rosja5

Powiązane artykuły

Witamy w przyszłości

Budujmy polskie marki w Algierii

X