Topic-iconDlaczego produkcja rolna jest tak mało opłacalna ?

2011/11/14 13:38 #5253 przez pawelmjm
COM_KUNENA_MESSAGE_REPLIED_NEW
Promocja owoców to szeroki temat, z jednej strony wydawałoby się, że promocja produktów nieprzetworzonych jest zbędna, każdy kupuje na co dzień owoce i warzywa bo są one składnikiem naszej diety. Z drugiej strony pokazanie pełnego asortymentu i klas oraz zróżnicowania ceny mogłoby zachęcić do kupowania przez ludzi z niskim budżetem. Z kolei pokazywanie walorów zdrowotnych zwiększałoby świadomość potrzeby spożywania.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

2011/11/17 06:27 #5265 przez turboptys
COM_KUNENA_MESSAGE_REPLIED_NEW
Witam,

Sklepy wielkopowierzchniowe może i są dużymi odbiorcami ale i są sporym utrapieniem dla producentów. Dlaczego? Ano dlatego że oprócz tego, że cena owoców sprzedawanych właśnie w tych sklepach przewyższa zazwyczaj cenę zakupu u producenta o ok 100%. Do tego jednak trzeba się przyzwyczaić bo tak już będzie. Zawsze handel będzie miał największy kawałek tortu. Najgorsze jest jednak to że w takich sklepach pobiera się nawet do 40 różnych dziwnych opłat za to że produkty rolnika się tam znajdą. Do podstawowych opłat należy tzw. półkowe. Oprócz tego można jeszcze trafić na nieuczciwego zakupowca który też będzie chciał swoją dolę. Stuprocentową przebitkę mają również i Ci którzy kupują na Broniszach. Osobiście nic złego nie widzę w rynkach hurtowych. Funkcjonują lepiej lub gorzej w każdym normalnym kraju i dzięki nim właśnie zagospodarowywana jest spora część produktów. Na Broniszach najgorsza jest organizacja handlu oraz traktowanie producenta. Jednak jak przyjdą czasy kiedy producent i handlarz będą się szanować na wzajem a sprzedaż w "uniwersalkach" przejdzie do lamusa (!!!) to handel tam będzie OK. Będzie to miejsce gdzie sprzedający i kupujący będą mogli się spotkać, potargować i przede wszystkim widzieć towar, który jest przedmiotem targu. Produkty rolne są bowiem produktami o jakości, która się niestety nie powtarza. Jest wiele cech, które warunkują jakość: jędrność, wybarwienie, wielkość, smak, pozostałości, uszkodzenia po chorobach i szkodnikach, opakowanie a w przyszłości może w końcu marka. Poza tym czy ja wiem czy ludzie przyjeżdżający do Bronisz to dziadki dorabiający do emerytury czy może ludzie, którzy walczą o przeżycie bo nic innego im nie zostało jak praca w swoim gospodarstwie ponieważ nic innego nie umieją robić. Z tego co mi również wiadomo cena na rynkach hurtowych zawsze jest trochę wyższa dla producenta niż ta którą może uzyskać od firm handlowych, które właśnie korzystają z narzędzi internetowych do pozyskania towaru.
Przytoczone zostały tu nowoczesne i unikalne rozwiązanie jakie mają teraz do dyspozycji uczestnicy rynku płodów rolnych. Mają one na celu wskazanie pewnych stron www. Już wypowiadałem się na ten temat w innym poście, że takie portale niszczą cały wkład włożony w konsolidację rynku ale ich powstawanie jest również nieuniknione ponieważ prawo nie zabrania sprzedaży w ten sposób więc jeśli jest popyt to jest i podaż. Wspomniany portal nie powstał jednak z potrzeby rynku a z możliwości dofinansowania jakie daje PARP i stał się jednym z setek portali, które będą walczyć o to aby ściągnąć do siebie klientów. Czy oferuje unikalne rozwiązania? Może i tak ale w większości koło zostało tu wynalezione jeszcze raz aby PARP uznał to za innowacyjne rozwiązanie i przyklepał dofinansowanie. Patrząc jakie projekty zatwierdzane są z działania IG to czasami szkoda że PARP nie współpracuje z innymi agencjami rządowymi jak ARR lub ARiMR w celu oceny projektów pod względem merytorycznym. Autorom jednak życzę powodzenia bo może to właśnie oni zjedzą największy kawałek tortu.

Co do dopatrywania się opłacalności produkcji to wszystko wskazuje na to że jest ona opłacalna skoro widać inwestycje i rozwój branży. Obecnie wywołany jest on dofinansowaniami jakie mogą uzyskać rolnicy. A co jak nie będzie dopłat? trudno powiedzieć jak zachowają się ceny i rynki. Na pewno spowoduje to spadek produkcji co przełoży się na wzrost ceny ale jak dokładnie to się potoczy to najmądrzejsi nie wiedzą tym bardziej, że działamy na rynku globalnym.
Uważam również, że w Polsce pogląd o tym że należy produkować a reszta jakoś pójdzie już nie funkcjonuje. Nie sadzi się już drzewek od czapy tylko planuje się i kalkuluje. I tu również działa niewidzialna ręka rynku czyli sadzi się to co jest najbardziej opłacalne. Niedawno sadziło się masowo Golden Delicious's a teraz Red Jonaprince'a i Galę. Tak samo wszystko odbywa się na zachodzie i na całym świecie. Planuje się nasadzenia dokładnie tak jak wskazuje na to konsument. Jak w każdej branży panuje i tu konkurencja w produkcji a że pułap minimalnej opłacalności został osiągnięty można zobaczyć jeżdżąc po terenach sadowniczych. Słabe sady już nie produkują. Pozostali na rynku Ci, którzy umieją odpowiednio zarządzać i Ci, którzy mają odpowiednie zaplecze do produkcji oraz potrafią szybko dostosować się do warunków ekonomiczno biurokratycznych jakie obecnie u nas panują. Inni przestawili się na inną produkcję, np borówka.

Akartiox pisze że brak promocji i że klient biednieje i ma rację. Spada spożycie owoców na głowę w PL w zastraszającym tempie a branża jest jeszcze zbyt mało zjednoczona aby zainwestować w kampanię reklamową promującą spożycie np jabłek. Klient natomiast będzie raczej biednieć dalej z nadchodzącym kryzysem i owoce staną się dla wielu dobrem luksusowym przez co domowy budżet będzie przeznaczony na dobra podstawowe jakim jest chleb.

Padło pytanie jakie działania podejmować aby przetrwać na rynku. Według mnie należy przede wszystkim uczyć ludzi dobrego zarządzania aby wiedzieli kiedy osiągnęli granicę opłacalności i że to jest moment na przekwalifikowanie. Poza tym jak już mamy dopłaty do produkcji rolnej to należy sensownie dystrybuować pieniądze aby czasem nie zarżnąć rynku. Wydaje mi się, że zrównoważony rozwój wszystkich gospodarstw jest najlepszym rozwiązaniem.

I znowu się rozpisałem ale temat przypadł mi do gustu :)

Pozdrawiam

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

2011/11/18 13:10 #5269 przez pawelmjm
COM_KUNENA_MESSAGE_REPLIED_NEW
Przeanalizuj sobie statystyki a stwierdzisz, że producent otrzymuje tylko od 13% w przypadku mleka i jego przetworów, a w przypadku innych produktów do około 30% ceny końcowej (detalicznej) produktu. Te 70 do 87% jest to tak zwana wartość dodana produktu. Ciekawe jak się ma rzeczywista wartość dodana w przypadku, gdy produkt dociera do konsumenta w postaci nieprzetworzonej np. owoce, warzywa. Nie wierzę w to, że koszty związane z transportem, przechowaniem i dystrybucją wynoszą 70 % wartości końcowej produktu. A oto jak się ma relacja zysków rolnika do zysków handlu: jedna z najtańszych sieci handlowych uzyskała w ubiegłym roku zysk ze sprzedaży równy 40% a najnowsze informacje o rentowności sadownictwa, która w tym roku jest wyjątkowa mówią o 15% zysku. Ile w takim razie zarabiają sklepy droższe i jak się ma relacja kwotowa zysków handlu do zysków rolnika ze sprzedaży jednostkowej? Sklepy wielko powierzchniowe pracują na mniejszej marży, gdyż ponoszą mniejsze koszty obsługi. Ceny produktów u nich są w przeważającej większości niższe niż w sklepach mało powierzchniowych i to jest głównym czynnikiem przyciągania klienta, ale i tak mimo niższych cen ich zyski są większe. Oczywiście mają one znacznie silniejsze argumenty przetargowe w stosunku do swoich dostawców, a ci widząc szansę na stabilny odbiór godzą się na dodatkowe warunki handlu narzucone przez sieć np. opłata półkowa, promocje itp. Z mojego osobistego doświadczenia wynika, że współpraca z sieciami jest korzystniejsza niż sprzedaż na giełdach rolnych i to nie tylko z powodu uzyskiwanej ceny ale również z powodu poświęconego czasu i kosztów dodatkowych. Rolą giełdy powinno być umożliwienie sprzedaży jak największej liczbie sprzedających, bez względu na wielkość ich produkcji, jakość i cenę produktów oraz wiek sprzedającego czy region z którego przyjechał. Twierdzenie, że ktoś musi umrzeć aby się poprawiło jest stwierdzeniem przykrym ale niestety wiecznie funkcjonującym. Będzie ono aktualne zawsze, bo zawsze będą takie grupy sprzedawców, które w opinii innych psują rynek. Zgodnie ze sprawdzoną maksymą lepszy pieniądz wypierany jest z rynku przez gorszy pieniądz (wyższa cena ustępuje pierwszeństwa niższej).
Niestety nie podzielam zdania, ze klient biednieje, Polacy się bogacą bo wzrasta ich standard życia, ale obywa się to zbyt wolno i nierównomiernie. Większość zarobionych pieniędzy przeznaczana jest na najbardziej niezbędne potrzeby i jeszcze przez długie lata tak będzie. Kwestia bogacenia się to kwestia wydajności pracy, a ta w konsekwencji sprowadza się do naszej woli i świadomość, że bogactwo jest wynikiem pracy. Wg. statystycznego Polaka po prostu nie chcemy pracować, a wszystko powinno nam zapewniać państwo. Dopóki taki stereotyp będzie funkcjonował w większości umysłów Polaków dopóty nic znacząco pozytywnego w naszym kraju się nie wydarzy.
Kiedyś, ok. 20 lat temu, jeden z profesorów SGGW katedry ogrodnictwa w rozmowie prywatnej stwierdził, że aby utrzymać się na rynku należy produkować dużo, tanio i dobrej jakości. Jego słowa nie tylko nie straciły swojej aktualności ale z każdym rokiem nabierają coraz większego znaczenia.

Pozdrawiam

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

2011/11/18 19:15 #5270 przez turboptys
COM_KUNENA_MESSAGE_REPLIED_NEW
Statystyki dobrze znam i wydaje mi się że większość uczestników tego rynku więc również czytelników tego forum doskonale zdaje sobie sprawę jak dzielony jest tort. Oczywiste jest to że najmniejszy kawałek przypada producentowi i tak jest nie tylko u nas ale również na rynkach zachodnich co oznacza że lepiej nie będzie. Jedyne co na zachodzie udało się zrobić to skonsolidowanie branży w sile jednostki które dysponują towarem. Np we Włoszech oprócz tego że same kooperatywy są bardzo silne to jeszcze nad nimi powstała organizacja która nazywa się VOG i dysponuje pewnymi markami, np. Melinda lub Pink Lady. Jako jedyny oferent tych marek na rynku włoskim są w stanie wyrwać od sieci więcej niż przez co opłacalność produkcji wzrasta. Negocjować ceny i warunki dostawy oraz obrotu negocjowane są tylko z jedną firmą a nie z wieloma. Włosi dokonali niemal niemożliwego albo inaczej - coś niewyobrażalnego dla naszych organizacji producentów. Nie można jednak bezkrytycznie zapatrywać się w ich rozwiązania ponieważ na mój stan wiedzy producenci utracili znaczną część wpływów na działalność kooperatyw. To samo niestety może wydarzyć się i u nas ponieważ wiele grup założonych zostało przez osoby które dotychczas zajmowały się handlem. Posiadają zazwyczaj >51% udziałów więc jak im się znudzi zarządzanie taką grupą to mogą przecież udziały odsprzedać innym organizacjom np zagranicznym, które to znowu szukają furtki na rynek wschodni właśnie przez Polskę. I wtedy okaże się że pracujemy dla Niemców lub Włochów za jakieś marne grosze.

Co do cen w sklepach wielkopowierzchniowych, że są niższe od cen sklepikowych to nie do końca się zgadzam z przewagą nawet że w ogóle się nie zgadzam. Kilka razy porównywałem ceny i na jednych produktach taniej na innych drożej. Wszystko zależy od sieci i od sklepiku. Sieci na pewno nie wyceniają poszczególnych produktów z osobna a raczej ustalają ile klient musi zostawić pieniędzy w sklepie manipulując cenami na różnych produktach. I tak np na Boże Narodzenie karpia dostaniemy za pół darmo ale resztę zostawimy w innych produktach. Mi się też kiedyś wydawało że w sieciach jest ogólnie taniej ale podam przykład (tyle że z marketu budowlanego). W sklepiku w Grójcu pewien impregnat do drewna kosztował 106 zł za puszkę a w markecie w Jankach za ten sam produkt chcieli jedyne 158 zł (sic!). Aż 2 razy sprawdzałem czy aby to samo, czy ta sama pojemność i produkt aż w końcu sprawdziłem na czytniku co potwierdziło gorzką prawdę. Wracając do spożywczaków to na pewno jest grupa tańszych produktów występująca w sieciach ale to są tylko magnesy dla ludu. także marże sieci nie są wcale małe, do tego wspomniane przez Ciebie promocje i półkowe i mnóstwo innych opłat. Przyznam jednak rację, że pracuje się z sieciami wygodnie ponieważ zamówienia są duże, regularne i w miarę jest to trwała współpraca.
Przyznam też rację stwierdzeniu o słabszym pieniądzu i tak jest właśnie na rynkach hurtowych. Słabszy towar wypiera lepszy bo jest po prostu tańszy. Tylko dlaczego tak się dzieje? czy dlatego że społeczeństwo, jak piszesz, się bogaci? Przecież gdybyśmy mieli bogate społeczeństwo to chcialiby kupować towar w klasie extra a nie w II. Tę tezę podpierasz chyba właśnie statystykami, którymi bardzo łatwo w tej sferze manipulować. Nie wiem skąd pochodzisz ale wydaje mi się że z woj. mazowieckiego i to bliżej Warszawy. Tu łatwo można powiedzieć, że społeczeństwo się bogaci. wybierz się gdzieś dalej w Polskę to zobaczysz jak żyją ludzie i czy się bogacą. Oczywiście wykształca się klasa średnia, która jest motorem gospodarki ale jest ona wciąż zbyt mała co zresztą sam zauważyłeś pisząc że społeczeństwo bogaci się ale zbyt wolno. Nie można też pisać, że się bogacimy a zaraz po tym że większość zarobionych pieniędzy przeznaczana jest na zakup dóbr podstawowych. Bogate społeczeństwo ma siłę nabywczą również do dóbr luksusowych. Nie można też kwestię zamożności społeczeństwa sprowadzać jedynie do wydajności pracy. Ekonomia jest niestety o wiele bardziej skomplikowana. Co do nieróbstwa w naszym kraju to masz absolutną rację! Szkoda że w PL nie wprowadzą amerykańskiego systemu socjalnego czyli robisz = masz, nie robisz = zdychasz pod mostem.

Co do wypowiedzi profesora to na globalnym rynku jest ona aktualna w 100%. trzeba tanio produkować bo inaczej inni za nas to zrobią. Granice otwarte więc zawsze można coś zaimportować taniej.

Pozdrawiam

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

2011/11/19 13:37 #5271 przez pawelmjm
COM_KUNENA_MESSAGE_REPLIED_NEW
To, że cyt. „oczywiste jest to że najmniejszy kawałek przypada producentowi i tak jest nie tylko u nas ale również na rynkach zachodnich” wcale nie oznacza, że lepiej już nie może być, albo że lepiej już było. Konsolidacja producentów w grupy daje im pewne atuty głównie dotyczące oferowanej masy towarowej i jej jakości, ale nie daje im żadnych innych argumentów przetargowych , bo te z powodu nasycenia rynku produktami leżą po stronie kupujących a ci mimo istnienia konkurencji o rynek wobec siebie wobec siebie nawzajem potrafią się organizować i bronić swoich interesów (np. POHiD). Bez względu na wielkość organizacji zrzeszającej producentów ich sytuacja się nie zmieni. W związku z tym nasuwa się pytanie jaki jest cel tworzenia biurokratycznej czapy (im większa organizacja tym większą zatrudnia ilość darmozjadów) która przejmie decyzyjność nad producentami i obciąży ich dodatkowymi kosztami swojej pracy oraz udziałów (wypłata dywidendy) pozostawiając samych producentów na granicy ekonomicznej egzystencji. Model, jeden pracuje a dziesięciu nadzoruje aby pracę wykonywał dobrze i nie oszukiwał niestety się nie sprawdzi, odwrotna proporcja także nie ma szans na ekonomiczne przetrwanie. Przejęcie przez obcy kapitał nie jest przykre jeżeli ten obcy kapitał potrafi dobrze zarządzać, bardziej przykre jest być wyzyskiwanym lub źle zarządzanym przez rodaków. W krótkim czasie po wstąpieniu Polski do UE, było to jeszcze w 2004 r. zostałem członkiem niemiecko-polskiej grupy producentów, bo w Polsce nikt jeszcze nie miał pojęcia o tym jak ją tworzyć. Historia rozwoju, współpracy, problemów finansowych, przekształceń mogłaby być tematem sporej książki. Obserwując tamtych rolników spokojnie mogę potwierdzić to co napisałem nieco wcześniej, biurokracja przejęła nad nimi dominację i kontrolę.
Jeżeli takie są założenia mędrców zarządzających UE to ja się pod nimi nie podpisuję. Oczywiście pochwalam odwagę i inicjatywę rolników w zdobywaniu funduszy unijnych. Ich uzyskanie pozwala na dokonanie skoku rozwojowego na który trzeba by było pracować wiele lat a może nawet pokoleń. Warto za ten skok zapłacić wyrzeczeniem się własnych interes ów na rzecz interesów wspólnych. Ale czy warto wyrzec się tych interesów na rzecz obcych?
Tutaj powraca moje pytanie zadane na wstępie.

Pozdrawiam

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

2011/11/20 07:43 #5272 przez turboptys
COM_KUNENA_MESSAGE_REPLIED_NEW
I znowu w jednym zadaniu zaprzeczasz samemu sobie: Konsolidacja producentów w grupy daje im pewne atuty głównie dotyczące oferowanej masy towarowej i jej jakości, ale nie daje im żadnych innych argumentów przetargowych. jak można twierdzić, że oferowanie jednolitej masy i jakości dla oferowanego towaru to żaden argument przetargowy!!! Myślę, że nikt z Tobą się nie zgodzi. Zaprzeczasz zupełnie temu co się dzieje już od końca lat 90-tych na rynku sadowniczym czyli organizowaniu się jednostek w większe organizacje. Wygląda na to, że masz takie doświadczenie, że śmiało możesz powiedzieć wszystkim którzy się zrzeszyli że ich działania nie miały sensu. Że trend panujący nie tylko w branży rolniczej w ogóle nie ma sensu. Pomińmy tu dofinansowanie grup ponieważ trend konsolidacji rynku był już zauważalny w latach 90-tych jak wspominałem a wtedy w ogole nie było mowy o jakimkolwiek dofinansowaniu. Tak też zrozumiałem Twoją wypowiedź że gdyby nie było dofinansowań to jednoczenie się nie miałoby sensu.

Wspominasz o POHiDzie. A czym innym jest ta organizacja jak nie biurokratyczną czapą. Więc co? Odbiorcy mogą się zrzeszać ale rolnicy już nie? Nie rozumiem dlaczego uważasz, że stworzenie np jednej organizacji reprezentującej interesy sadowników jest złe i traktujesz to jako wyzysk. Taka organizacja nie służyłaby tylko negocjowaniu cen ale również promocji produktów, reprezentowaniu interesów sadowniczych w parlamencie oraz innych organizacjach rządowych oraz międzynarodowych. Lepiej mieć chyba np 10 (wg Ciebie) darmozjadów niż być w ogóle niezorganizowanym. Nie wydaje mi się że tworząc organizację producentów dzieje się tak że jeden pracuje a 10 nadzoruje. Nie znam takiej grupy. Znam natomiast takie gdzie np przynależy do nich 40 gospodarstw. Grupa zatrudnia ok 50 osób łącznie z biurem. Przeliczmy oszczędności. 40 gospodarstw razy min 2 osoby zatrudnione do sorotwania plus średnio 2 domowników daje nam 160 osób sortujących owoce. Te same owoce mogą być przesortowane w magazynie centralnym grupy przez 40 osób (10 pracuje w biurze). Wychodzi na to że mamy oszczędność rzędu 120 pracowników. Na pewno pracownik w gospodarstwie jest tańszy od tego zatrudnionego w firmie ale i do tego nasze Państwo się dobierze. Poza tym te 10 osób pracujących w biurze skoncentrowane jest na logistyce, dystrybucji, pozyskaniu klienta, zadbaniu o relację w tym klientem, weryfikowaniu płatności, itp., czego sam indywidualny rolnik nie zrobi. Oczywiście magazyn centralny oprócz pracujących tam osób to jeszcze koszty amortyzacji, itp. ale maszyny sortujące i konfekcjonujące owoce tak czy inaczej musiałyby być zakupione czy to przez grupę czy to przez indywidualnych sadowników. Zresztą niektórych maszyn (np. do pakowania w worki) nie opłaca się kupować jednostkowo ze względu na koszt oraz wydajność takiej maszyny. Więc jak sam widzisz jednoczenie się to to nie tylko wyrzeczenie się interesów jednostki a spore oszczędności.
A tak na marginesie czy mógłbyś opisać jakie według Ciebie są te interesy jednostki, jakie są interesy wspólne a jakie obce? Posługujesz się tymi pojęciami ale brzmi to strasznie enigmatycznie. Dla mnie bowiem interesy pojedynczego sadownika mocno pokrywają się z interesami grupy czyli interesami wspólnymi. interesem rolnika jest maksymalizacja jego zysku. Interesem grupy jest przetrwanie oraz maksymalizacja zysku rolnika. No chyba że rolnik przystąpił do grupy która została stworzona w innym celu. Nie widzę tu rozbieżności interesów grupy i rolnika. Wręcz przeciwnie. Rolnik może realizować cele, których dotychczas nie miał szansy realizować.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

2011/11/22 10:41 #5274 przez pawelmjm
COM_KUNENA_MESSAGE_REPLIED_NEW
Jak widzę masz trudności ze zrozumieniem tekstu, gdyż czym innym jest stwierdzenie „żadnych innych” a czym innym stwierdzenie „żadnych” Najważniejszym atutem jest dofinansowanie, czyli skapnięcie pieniędzy z nieba. Gdyby go nie było realizacja inwestycji byłaby niemożliwa bez podjęcia osobistego ryzyka finansowego każdego z członków grupy albo niemożliwa ze względu braku ich zdolności kredytowych. Podtrzymuję swoje stanowisko ,że konsolidacja daje atut w postaci zaoferowania większej i bardziej jednorodnej masy towarowej. Kierowany własnym doświadczeniem śmiem twierdzić, że poza tym są same wady. Wszelkie dotychczasowe atuty grup producenckich przy obecnych możliwościach technicznych i powszechnym dostępie do środków zaczną przekształcać się w wady głównie z powodu tej czapy biurokratycznej o której pisałem. Mam niemal stu procentową pewność, że zrzeszeni rolnicy wcześniej czy później utracą kontrolę nad „swoją” grupą na rzecz administracji tak jak to dzieje się coraz częściej w krajach zachodnich. Nie neguję żadnych form prowadzenia działalności, bo jest to wybór korzystniejszego rozwiązania, ale nie wolno nam negować istnienia gospodarstw indywidualnych bez względu na ich wielkość. Rynek sam zadecyduje czy i które z nich przetrwają. Należy tak dostosowywać i udostępniać usługi aby w gospodarce mogły funkcjonować różnorodne formy gospodarowania o jak najszerszym spektrum wielkości, bez preferowania jakichkolwiek z nich. Dofinansowanie grup jest dyskryminacją dla pozostałych rolników i stawianiem ich w trudniejszej sytuacji finansowej oraz skazaniem na utratę konkurencyjności. Podstawą mojego twierdzenie jest to, że środków na tworzenie grup nie wystarcza dla wszystkich chętnych, więc dostają je tylko wybrańcy. Ci którzy tych środków nie dostaną oraz ci którzy po te środki nie sięgną są z góry przegrani.
Czym innym jest stowarzyszenie walczące o pewne prawa, a czym innym jest forma prowadzenia działalności. Dla przykładu wspomniałem o POHiDzie ponieważ jest to przykład jak potrafią współdziałać w zakresie wspólnych interesów duże wydawałoby się organizacje gospodarcze będące dla siebie konkurentami. Rolnicy w taką organizację skupić się nie potrafią chociaż tworzą znacznie mniejsze organizacje gospodarcze. Co więcej nie zmienią sytuacji nawet duże grupy producentów ponieważ o sile argumentów decyduje pieniądz a handel obracając towarem wyprodukowanym przez rolników tworzy 3x wyższą wartość dodaną a więc dysponuje dużo większym kapitałem.
Licząc oszczędności można również zorganizować to tak istnieje firma usługowa posiadająca sortownice i sortująca jabłka sadownikom z całej okolicy firma zatrudnia pracowników ale część z nich to sami sadownicy, którzy zamiast ręcznie sortować pracują przy usłudze sortowania własnych jabłek. Oszczędność pracy jest taka sama, sortownia pracuje dla wszystkich chętnych a nie tylko dla zrzeszonych w grupie a reszta wara ponieważ zabraniają tego przepisy. Dotyczy to również innych usług. Potem każdy sprzedaje sobie wtedy kiedy uważa za stosowne i dobiera klienta jak uważa ustalając cenę i pilnując płatności. Znam grupę w której ci siedzący bliżej koryta sprzedawali swój towar zawsze za najkorzystniejszą cenę a swoich kolegów już za niższą, bo nie cały towar był jednakowo sprzedany. Interesy jednostki to samostanowienie o sobie czyli np. decyzja kiedy ile i komu sprzedam można tu wymieniać wiele przykładów. Interesy wspólne to zobowiązania na rzecz grupy oraz konieczność podporządkowania się w sytuacji, gdy większość o czymś zadecyduje a to nie jest korzystne z punktu interesu jednostki. Sytuacja morze wymknąć się spod kontroli rolników w przypadku przejęcia czy utraty dominacji albo uzależnienia się od strategicznego odbiorcy.

Pozdrawiam

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

2011/11/26 10:24 #5277 przez pawelmjm
COM_KUNENA_MESSAGE_REPLIED_NEW
No proszę, nie trzeba było długo czekać a moje słowa zaczęły się potwierdzać w rzeczywistości. W dobie europejskiego kryzysu Unia chce ograniczyć dotacje do grup producenckich nowelizując przepisy.
Prawem darczyńcy (UE) jest decyzja co do rodzaju, wielkości oraz czasu przekazania podarunku ale też wycofanie się z chęci obdarowania albo uzależnienie tegoż od spełnienia określonych przez obdarowywanego warunków. Prawem obdarowanego jest przyjęcie podarunku z bagażem uwarunkowań lub odmowa jego przyjęcia.
Dla mnie kuriozalnym wydaje się pismo skierowane do Daciana Cioloşa Komisarza ds. Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich, nawiązujące do pisma z dnia 25.10.211roku, wyrażające oficjalne stanowisko Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw, Stowarzyszenia Polskich Dystrybutorów Owoców i Warzyw „Unia Owocowa”, Związku Sadowników RP, Towarzystwa Rozwoju Sadów Karłowych, w sprawie planowanych zmian odnośnie mechanizmu pomocy finansowej dla wstępnie uznanych grup producentów owoców i warzyw w rozporządzeniu wykonawczym nr 543 Rady (WE) nr 1234/2007 (pismo do przeczytania na stronie stowarzyszenia)
Dotacje unijne są dobrodziejstwem umożliwiającym szybszy rozwój korzystających z nich osób czy podmiotów. Ci którzy po nie sięgnęli z pozytywnym rezultatem winni są wdzięczność instytucjom, które to umożliwiły. Tym czasem zamiast tej wdzięczności obserwujemy wyrazy niezadowolenia z powodu próby dokonania zmian w funkcjonowaniu zasad rozdzielania dotacji. Niezadowolenie płynie od tych, którzy już skorzystali z dotacji i mają chrapkę na dalsze wsparcie. Może należałoby pozwolić na zmianę przepisów w taki sposób aby większą dostępność do środków miel ci, którzy jeszcze z nich nie korzystali.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

2011/12/01 07:29 #5280 przez mateusz1977
COM_KUNENA_MESSAGE_REPLIED_NEW
Temat nadprodukcji jest również dobry trikiem ze strony władzy. Bo wtedy to po części państwo dyktuje ceny za dane produkty. Jedną z alternatyw może być częściowe przetworzenie już wyprodukowanych płodów rolnych czy to zarówno w produkcji typowo rolnej jak i warzywniczo-sadowniczej. Wiąże się to z kolejnymi nakładami finansowymi i nie ma pewności, że zainwestowane pieniądze się zwrócą.
A duże rozdrobnienie zwłaszcza gospodarstw warzywniczo-sadowniczych jest dodatkowym utrudnieniem.
I jeszcze jeden bardzo ważny aspekt psucie ceny i niezdrowa konkurencja na rynkach hurtowych. Osoba jedzie na giełdę z zamiarem sprzedaży owoców lub warzyw i jeśli posiedzi tam więcej niż 24 godziny to sprzedaje towar po cenie poniżej kosztów opłacalności i jedzie do domu.
A la osób kupujący w to graj bo można kupić taniej. Na ceny gwarantowane raczej w Polsce nie ma co liczyć ale jeśli stworzy się silne grupy producenckie z dobry zarządcą który walczy o ceny zbytu jest alternatywa

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

2011/12/01 08:50 #5281 przez pawelmjm
COM_KUNENA_MESSAGE_REPLIED_NEW
Nadprodukcja jest faktem i to ona ma główny wpływ na ceny towaru. Tę nadprodukcję należy zagospodarować poprzez przetwórstwo, przechowalnictwo oraz zdobywanie rynków zewnętrznych. Celowo postawiłem przetwórstwo na pierwszym miejscu ponieważ produkty te będą zaspokajały rynek wewnętrzny w okresach braku świeżych produktów, a głównym celem gospodarki jest zaspokojenie potrzeb wewnętrznych kraju. Dopiero w drugiej kolejności należy myśleć o eksporcie w tym także eksporcie produktów przetworzonych. W dobie dążenia państw i regionów do samowystarczalności (zrównoważony rozwój regionalny) planowanie swojej produkcji z myślą głównie o eksporcie jest wg. mnie rodzajem samobójstwa ekonomicznego, ponieważ obecni importerzy staną się w przyszłości samowystarczalni i także będą oferowali swoje produkty na eksport zagrażając naszemu rynkowi. Oczywiście póki co należy korzystać z istniejących możliwości eksportowych ale nie można w perspektywie długofalowej widzieć swoich rynków zbytu jedynie za granicą. W okresach, nazwijmy to „urodzaju” bo podaż również zależy od decyzji podejmowanych przez producentów, czy właścicieli towaru ceny spadają niewspółmiernie do wzrostu podaży i to właśnie w tych okresach widać możliwości przetwórcze gospodarki oraz możliwości sprzedaży na zewnątrz. W okresach niedoborów czy sztucznych niedoborów(np. okresowe ograniczanie sprzedaży ma na celu podniesienie ceny, tak jak w chwili obecnej jest z jabłkami) ceny wzrastają ale otwarty rynek międzynarodowy nie pozwala na zbyt wielką rotację cen w górę, bo towar w końcu przyjedzie z zagranicy. Wielkość produkcji rolnej nie jest do końca przewidywalna (urodzaj, nieurodzaj itp.) W przypadku urodzaju, mimo że produktów jest więcej i wydawałoby się, że uzyska się większy przychód, to na skutek mocno spadających cen przychód jest porównywalny lub mniejszy niż w okresach mniejszych plonów. Tak więc poza wyjątkowymi latami ceny na ogół oscylują na granicy opłacalności produkcji. Grupy producenckie są w stanie zaoferować nabywcom większe partie jednorodnego towaru i to jest atut w kontaktach z dużymi odbiorcami, ale nigdy nie będą tak silne ekonomicznie jak oni. Sieć handlowa zawsze zwróci się do najtańszego dostawcy a dotychczasowy dostawca chcąc czy też nie musi się dostosować cenowo do najniższej oferty, bo wypadnie z gry. Grupy to na pewno wygoda dla dużych odbiorców ale mam obawy czy to także recepta na wyższą ekonomię produkcji . Jest to także forma dystansująca w stosunku do gospodarstw indywidualnych nawet tych jeszcze obecnie uznawanych za silne. Nasuwa się pytanie czy jedyną drogą rozwoju jest konieczność tworzenia grup producenckich, czy gospodarstwa indywidualne nie maja szans przetrwania?

Pozdrawiam

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Czas generowania strony: 0.270 s.
X