Za wagę? Tylko premium

Wczorajszy tekst o handlu jabłkami tylko "za wagę", spotkał się z dość licznymi komentarzami. Widać, że temat interesuje nasze środowisko. Jak zwykle trochę bardziej emocjonalnie podchodzą do tego sami producenci a trochę bardziej stonowanie sortujący te jabłka. Argumenty powtarzane są dokładnie te same, które przytoczyłem w tekście i to z obu stron. Patrząc na stopień niechęci ze strony sortowni do płacenia za każdy kilogram i stopień niechęci niektórych sadowników do oddawania jabłek na sortowanie, to nie wróżę szybkiego dojścia do porozumienia w tej kwestii. Moim skromnym zdaniem handel za wagę – prędzej czy później – będzie dominującą formą sprzedaży. Choć twierdzę też, że stanie się to później niż prędzej. Jednak przedstawię też Państwu argument, który usłyszałem od jednego z kierowników sortowni (nie prezesa ani właściciela). Bardzo interesujący, więc pozwolę sobie go przytoczyć.

Otóż twierdzi on, że kupowanie "za wagę" bardzo szybko stanie się standardem odnośnie owoców odmian będących przedmiotem obrotu globalnego. Chodzi o Galę, Red Deliciousa, Goldena czy nawet Red Jonaprince'a. Tenże kierownik sortowni dowodzi, że producenci tych odmian nie mają bardzo wyjścia i muszą produkować je na topowym poziomie. Inaczej się po prostu nie opłaca (no może poza Goldenem). Gala z wybarwieniem 30% nie ma sensu, podobnie jak Red Jonaprince w rozmiarze +85 mm. Ludzie ci więc inwestują ogromne środki w produkcję, zrywają owoce z miarką na fruboxach i naprawdę są pewni swojego towaru. Ta grupa producentów potrafi i produkuje owoce, które dają gwarancję zysków pośrednikom. O ile jeszcze mieli oni wspólne i pozytywne doświadczenia, to przejście do handlu "za wagę" następuje płynnie. Kierownik tejże sortowni wskazywał, że taki model handlu od dłuższego czasu mają już wdrożony z niektórymi dostawcami i wcale nie narzekają na wyniki sortowania tych jabłek. Z drugiej strony pragnę zauważyć (to już moja opinia), że takowych sadowników jest naprawdę garstka. Dużo mówimy w branży o jakości, lecz naprawdę niewielkie grono z nas może się pochwalić jej topowymi wynikami. Ogromna większość producentów produkuje słabe owoce. Tu nie ma co ukrywać i nikt nie zaryzykuje kupowania od nich i płacenia im średniej ceny za każdy kilogram, no chyba, że ta średnia cena będzie w formule "przemysł +20 groszy" ale przecież nie o to chodzi. Obecna formuła kupowania owoców na sortowanie jest korzystna dla sortowni. Abstrahujemy tutaj od oszustów, u których znikają kilogramy i którzy fałszują wyniki. Jednak nawet uczciwa sortownia nie ma interesu brania na siebie ryzyka zakupu słabej partii owoców. Niby dlaczego miałaby go brać? Owoców o przeciętnej jakości jest na rynku dużo, wręcz bardzo dużo. Dostawcy sami proszą o kupno jabłek u nich. To dokładnie odwrotnie niż w przypadku owoców premium, których podaż jest naprawdę ograniczona. Nawet przyjmując i rozumiejąc obawy sadowników, to nie widzę przesłanek do szybkiej zmiany tego modelu handlu. Tym bardziej, że przeciętny polski sadownik nie ma zbyt wielu alternatyw zbytu i sortownie to dokładnie rozumieją. Osobiście sądzę, że w najbliższym czasie kupno "za wagę" będzie jeszcze długo ograniczone tylko do wąskiego wycinka owoców klasy premium a pozostała część rynku skaza jest na mniej, bądź bardziej uczciwe sortowanie. Aczkolwiek na zakończenie dodam, że przejście na model handlu "za wagę" miałoby zbawienny wpływ na nasze sadownictwo i rozwiązałoby kilka z kluczowych problemów branży. Natomiast samo przejście do niego jest naprawdę pewne, choć jeszcze potrwa nim to się stanie.

Powiązane artykuły

A jednak się opłaca

Związek między jakością a ceną

Rynek decyduje

X