Dylemat na dziś: Przerzedzać ręcznie czy nie?

 

Wiosenne przymrozki spustoszyły nasze sady. Na większości odmian plonu nie ma lub jest poniżej progu zwrotu kosztów. Kilka odmian jednak owocuje na normalnym poziomie bądź tylko nieznacznie obniżonym: Gala, Golden Delicious, Gloster, Szampion, Pinova (to ważna wskazówka na przyszłość dla sadowników: późny termin kwitnienia odmiany = potencjalnie większy plon po przymrozkach).

Producenci liczą, że plon z tych kilku odmian choć częściowo zrekompensuje im straty na innych kwaterach. Stąd powszechne zaniechanie przerzedzania chemicznego w początkowym okresie wzrostu zawiązków. Jednak na wielu drzewach liczba jabłek jest zdecydowanie zbyt duża, widać to szczególnie teraz, gdy zawiązki podrosły, zwiększyły swoją masę i gałęzie zaczynają się pod nimi uginać. Oczywiście, każdy sadownik doskonale zdaje sobie sprawę ze skutków takich deformacji i ich długoletnich skutków.

Nie należy oceniać zaniechania przerzedzania chemicznego jako błędu, wręcz przeciwnie. Po przymrozkach może dochodzić do masowego opadania owoców, które nie zostały w pełni zapylone przez owady lub mają uszkodzone bądź nie w pełni wykształcone nasiona. To zjawisko może nam towarzyszyć aż do zbiorów. Natura sama może nam więc przerzedzić plon.

Niewątpliwie są drzewa w naszych sadach, które mają zbyt wiele owoców (optymalny plon powinien odpowiadać odległości między drzewami w rzędach wyrażonej w sztukach, np.: rozstawa 1 metr = 100 sztuk owoców na drzewie, przy drobnoowocowych można zwiększyć o 10-20%). Oczywiście na chemiczne przerzedzanie jest już za późno. Pozostaje nam tylko ręczna korekta. Tym bardziej polecana, że osobiście można dokonywać selekcji negatywnej, tzn.: usuwać owoce uszkodzone, zdeformowane przez mróz, szkodniki bądź choroby (rok był parchowy). Warto też usunąć owoce z samych końców pędów, które są najczęściej mniejsze od pozostałych, żeby wyrównać plon pod względem rozmiaru i utrzymać poprawny kształt gałęzi. Dobrze też jest rozrzedzić owoce rosnące blisko siebie, zakrywające się, ponieważ będą się zacieniać (efektem będzie słabe wybarwienie) bądź nawzajem ogładzać się z substancji odżywczych.

Znając skalę strat pomrozowych i perspektywę ryzyka opadu, większość sadowników będzie unikało przerzedzania. To zrozumiałe, ponieważ w roku takich strat, każdy owoc może być cenny (pamiętajmy ceny z 2007 roku, kiedy nawet przemysł był po 0,8-1,0 zł/kg). Można więc pokusić się również o podwiązywanie gałęzi, tak by nie uginały się po ciężarem owoców. Choć to zabieg pracochłonny, trudny, to jednak skalą prac nie odstaje od przerzedzania ręcznego. Niestety, ocalenie wszystkich gałęzi będzie bardzo trudne, często wręcz niemożliwe, nie zawsze będzie jak podwiązać gałęzie. Również jakość plonu końcowego będzie niższa niż po przerzedzaniu ręcznym, natomiast możemy mieć go po prostu więcej. Można też pokusić się o podwiązanie pędów, które na to pozwalają i przerzedzanie tam, gdzie to nie jest możliwe. Warto jednak jakieś działania podjąć, ponieważ gałęzie mogą łamać się pod ciężarem owoców, a lepiej ocalić połowę (pozostałą po przerzedzaniu), niż stracić wszystko.

Niezależnie od tego jakie rozwiązanie wybierzemy lub też nie sięgniemy po żadne, trzeba mieć na uwadze ryzyko opadania owoców, a gdzieniegdzie już widoczne (Paulared) i podjąć wszelkie kroki zapobiegawcze, łącznie z preparatami podtrzymującymi owoce na drzewie. 

 

Powiązane artykuły

Jesienne cięcie korzeni

X