Sprowadzenie azjatyckich wrogów naturalnych sposobem na inwazyjną drozofilę?

 

Od kilku lat poważny problem w europejskich uprawach owoców stanowi wielożerny szkodnik Drosophila suzukii, nazwany muszką plamkoskrzydłą. Wcześniej go nie było. Jest to organizm inwazyjny, zawleczony z Azji Wschodniej wraz z transportem owoców. Rozpanoszył się na naszym kontynencie na dobre, gdyż znalazł tutaj sprzyjające do rozwoju warunki klimatyczne oraz szeroką dostępność pożywienia.

Jego larwy nie są wybredne, zjadają wiele gatunków roślin uprawnych – pestkowe (czereśnie, wiśnie, śliwy, brzoskwinie, morele), jagodowe (borówka wysoka, jeżyna, malina, truskawka, poziomka, porzeczka czarna i czerwona, agrest, winogrona), a także warzywa (pomidory, papryka).

Wielu pewnie zadaje sobie następujące pytanie: Jak to jest, że szkodnik, z którym nie ma większych problemów w Azji, stanowi tak ogromne zagrożenie w Europie i wyrządza u nas ogromne straty? Odpowiedź jest prosta – nie ma tutaj wrogów naturalnych, którzy trzymaliby w ryzach jego populację.

Proces ewolucji organizmów żywych odbywał się współzależnie - mówimy o koewolucji. Gatunki nie przystosowały się wyłącznie do środowiska, w którym żyją, ale także do siebie nawzajem. Na przykład żyrafa wykształciła długą szyję, żeby objadać najwyższe gałęzie drzew na sawannie, ale drzewa te wykształciły kolce, aby żyrafę pokłuć i zniechęcić do całkowitego ogołocenia ich z liści.

Podobnie sprawa ma się ze szkodnikami i ich drapieżnikami bądź pasożytami. Drosophila suzukii, azjatycki szkodnik, ma w swoim naturalnym regionie występowania nie tylko obfitość gatunków żywicielskich, ale także azjatyckich wrogów. Organizmy te nie pozwalają jego populacji rozrastać się w sposób nieograniczony. Problem pojawił się po zawleczeniu drozofili do Europy, kiedy okazało się, że skuteczność europejskich wrogów naturalnych wobec muszki wynosi zaledwie 2%...

Dlatego badacze zaczęli przyglądać się tym azjatyckim naturalnym wrogom, biorąc pod uwagę możliwość sprowadzenia ich do Europy, aby uporały się z problematycznym szkodnikiem i ochroniły nasze plantacje. Wcześniej badania te były nieco zaniedbane, bo nie było ekonomicznego uzasadnienia podejmowania obserwacji.

Najważniejszy kierunek badań dotyczy parazytoidów. Są to organizmy, które uprawiają pasożytnictwo larwalne, a więc składają jaja wprost do innych organizmów. Ich larwy wylęgają się i wyjadają ofiarę od środka.  Poszukuje się parazytoidów, które pasożytowałyby na larwach Drosophila suzukii i przechodziłyby przepoczwarzenie na tyle szybko, aby uśmiercić larwy muszki, zanim narobią szkód. W tym celu prowadzone są w azjatyckich uprawach liczne obserwacje, pobiera się spasożytowane larwy drozofili do badań i identyfikuje gatunki parazytoidów.

Działania polegające na introdukcji czy choćby lokalnym wykorzystaniu organizmów żywych należy podejmować z wielką ostrożnością, gdyż wiele razy okazywało się, że sprowadzony na jakiś teren gatunek, który w zamyśle miał służyć ludziom, wymykał się spod kontroli i zaczynał stwarzać poważny problem. Sztandarowym przykładem są oczywiście króliki w Australii, a z owadów – azjatycka biedronka ściągnięta na zachód Europy i do europejskiej części Związku Radzieckiego, aby pomóc w zwalczaniu mszycy.

Prócz takich wpadek, nie mniej jest przykładów, kiedy organizmy żywe służą rolnikom w zwalczaniu szkodników, np. naturalni wrogowie wprowadzani w uprawy pod osłonami.

Podejmowane obecnie w walce z drozofilą metody są raczej pozorne – masowe odłowy czy opryski nie przynoszą pożądanej skuteczności. Póki co możemy jedynie przyglądać się, jak drozofila powiększa zakres swojego występowania i pustoszy plantacje owoców. Może jednak badania nad naturalnymi szkodnikami zaoowocują rozwiązaniem tego problemu?

Komentarze  

+1 #1 Agat 2020-06-30 12:28
A może w ślad za tą drosophilą przyjdą też do nas jej naturalni wrogowie ?
Cytować

Powiązane artykuły

X