Twarde lądowanie miękkich jabłek
Spełnia się to, o czym praktycznie wszyscy mówili od początku sezonu: jabłka źle się przechowują. Coraz częściej pojawiają się ogłoszenia o chęci zakupu wyłącznie owoców z KA – dotyczy to nawet owoców przeznaczonych do obierania. Często też, nawet jeśli kupujący nie wymaga przechowywania w kontrolowanej atmosferze, rezygnuje z zakupu z powodu niskiej jędrności jabłek.
Już we wrześniu informowaliśmy Państwa o szybkiej utracie jakości Gali – pierwszej odmiany masowo zbieranej w polskich sadach. Problem szybkiej utraty jędrności występuje nie tylko przy Jonagoldach, ale także przy Szampionie. W naszym środowisku panuje przekonanie, że jeśli jabłek będzie brakować, nabywcy wezmą wszystko, co jest dostępne. Doświadczenie pokazuje, że tak bywało dość często. Jednak jabłka na obieranie są wyjątkiem, ponieważ niska jędrność w zasadzie uniemożliwia ich przerób. Co więcej, klienci marketowi, choć przyparci do muru, często przymykali oko na różne problemy z jabłkami.
Problem polega na tym, że na rynku wciąż jest jeszcze trochę owoców, a zanim ostatnie partie stracą jakość, pierwsze mogą już przypominać „półpłynną masę”. Wszystkim, którzy w tym sezonie zdecydowali się przechowywać jabłka, zalecam szybką kontrolę ich jędrności, nawet jeśli owoce są przechowywane w KA. Niektóre partie już nie nadają się na obieranie – ich jędrność spadła poniżej 5,5 kG. Ledwie minęła połowa grudnia, a w niektórych przypadkach można już rozważać przeznaczenie przechowywanych partii na przemysł.
Nie rozumiem, na co czekają niektórzy sadownicy, którzy już podczas zbiorów mieli tłuste owoce Red Jonaprince'a. Osobiście nie jestem fanem zachowań spekulacyjnych, ale potrafię je zrozumieć. Przez całą jesień można było spokojnie sprzedać jabłka przechowywane w NA – jeśli nie na deser, to na obierkę. Popyt był, a klienci aktywnie szukali owoców. Mimo to niektórzy sadownicy uparcie przechowują jabłka, które już w momencie załadunku do chłodni miały niską jędrność. Kiedy prosto z sadu można było uzyskać ponad 1 zł/kg na przemysł, wielu zdecydowało się pakować do chłodni owoce słabej jakości. Po dwóch miesiącach mogą ponownie dostać 1 zł/kg za przemysł. Jaki to ma sens?
Były dwa długie miesiące, aby znaleźć nabywcę, sprzedać owoce z marżą i z poczuciem dobrze wykonanej transakcji. Teraz pozostaje nerwówka, stres i „plucie sobie w brodę”. Spekulacja sama w sobie nie jest niczym złym, ale dlaczego spekulować od razu wszystkim, co się posiada, i po co spekulować na towarze, który już na starcie miał słabe parametry? Naprawdę wszyscy myśleli, że przemysł skupi jabłka po 1,3 zł/kg i z nawiązką zwrócą się koszty dwóch miesięcy przechowywania? Jaka jest relacja potencjalnych zysków do pewnych kosztów chłodni?
Nadal w wielu gospodarstwach brakuje podstawowego narzędzia: jędrnościomierza. Obracamy dziesiątkami, a czasem nawet setkami tysięcy złotych w jabłkach, a nie potrafimy zainwestować tysiąca złotych w urządzenie do pomiaru jędrności? Nie mieści mi się w głowie, że w sezonie, w którym wszyscy i wszędzie alarmowali o problemach z jędrnością i przechowywaniem, nie monitorujemy stanu swoich owoców. Zamiast zarobić na przechowywaniu, możemy jeszcze na nim stracić.
Komentarze
Bo idioto polscy robole chodzą do kościoła
Spod siatki chłodzony zraszaczami
Może przetrwa
Drastyczny spadek jakości...zaszcza gala red chief
Reszta też nie lepiej
Dlaczego nie napiszesz; " pod synagogą , pod meczetem...." durniu.
Jak co roku, jakość zapłaci
Ważniejsze są ploteczki pod kościołem niż realna ocena sytuacji,popytu i jakości owoców