Handel drugą klasą jabłek – Holandia vs. Polska

Temat jabłek drugiej klasy sprzedawanych w marketach w Polsce, nie bez powodu nazywanych przemysłowymi był poruszany niejednokrotnie nie tylko na łamach naszego portalu, ale odbił się szerokim echem w całej branży. Niektórzy stawali w obronie akcji, wskazując, że podobne formy sprzedaży są od lat stosowane z dobrym skutkiem za granicą. Nie sposób się z tym nie zgodzić, ale jest kilka zasadniczych różnic między handlem na Zachodzie a nieudolnym kopiowaniem.

Zdjęcie zamieszczone wyżej zostało wykonane w Holandii, w jednym ze sklepów sieci Plus. W 1,5-kilogramowych torebkach znajdują się jabłka drugiej klasy odmiany Elstar. Możemy wskazać kilka zasadniczych różnic pomiędzy tym co widzimy na zdjęciu, a obrazkami z marketów w Polsce.

Po pierwsze JAKOŚĆ, już na pierwszy rzut oka widać zasadniczą różnicę pomiędzy jabłkami drugiej klasy sprzedawanymi w Holandii, a jabłkami prosto z sadu, które były promowane w sklepach w Polsce. Jabłka są rzeczywiście niewybarwione, posiadają drobne skazy (uszkodzenia od gradu), co czyni je jabłkami drugiej klasy, jednak są to owoce zdrowe, ładnie wyeksponowane.

Po drugie OPIS. Oprócz kluczowych informacji, takich jak cena (o tym słów kilka niżej), klasyfikacja jabłek (druga klasa) i odmiana (Elstar), podany jest producent, czyli wiemy kto jest odpowiedzialny za wyprodukowanie danych owoców – Gospodarstwo sadownicze Notemans z Noorbeek.

Po trzecie HISTORIA, krótki opis zachęcający do zakupu: „Jabłka uprawiane z troską o przyrodę i środowisko, niedoskonałe pod względem wyglądu ze względu na niekorzystne warunki atmosferyczne, ale nadal bardzo smaczne!” I znowu podpis skąd pochodzą owoce, kto jest odpowiedzialny za wyprodukowanie jabłek.

Informacji o producencie nie sposób przeoczyć, ponieważ jest podda aż w dwóch miejscach, nie z tyłu skrzyni drobnym drukiem, ale w widocznym miejscu, tak żeby każdy konsument bez problemu mógł odnaleźć tę informację. Przekaz jest jasny, producent nie wstydzi się owoców, które są oferowane w sklepie, podpisuje się pod nimi i odpowiada za nie swoim nazwiskiem.

I wreszcie, to co najbardziej interesuje sadowników, a mianowicie CENA. Jabłko drugiej klasy w jednym z holenderskich marketów kosztuje 1,87 €/ za woreczek 1,5 kg (w przeliczeniu na złotówki 8,80 zł), czyli dwa razy więcej niż kilogram jabłek deserowych w sklepie w Polsce, które niestety często nie odbiega jakością od tych przedstawionych na zdjęciu. Oczywiście, na tę cenę mają wpływ również wyżej wymienione czynniki.

Sprzedaż jabłek drugiej klasy w supermarkecie w Holandii to pomysł sadownika – Wima Notermansa, który jest producentem jabłek przedstawionych na zdjęciu. Jak tłumaczy, jabłka gorzej wybarwione, czy lekko uszkodzone w wyniku gradu, chociaż wizualnie nieidealne, pozostają smaczne. Sadownik postanowił promować owoce, które w wyniku zmian klimatu są niedoskonałe pod względem wyglądu. Jak mówi sprzedaje owoce z historią: „Wstawiam jabłka, gruszki i truskawki do supermarketów Plus w moim regionie. Wraz z owocami dostarczam historię.”

– W ciągu ostatnich kilku lat, wielu sadowników w Holandii przestało prowadzić swoje gospodarstwa ze względu na nierentowność. Przyczyniły się również do tego zmiany klimatu, które niekorzystnie wpływają na produkcję jabłek, która z roku na rok jest trudniejsza. W zeszłym roku w naszym gospodarstwie jabłka przemysłowe stanowiły aż 50% zebranych owoców. Miała na to wpływ pogoda, ponad 15 nocy z przymrozkami podczas kwitnienia, latem temperatury powyżej 40 stopni, 2 miesiące bez deszczu. W tym sezonie również pogoda nas nie oszczędzała, przymrozki podczas kwitnienia i dużo deszczu wiosną i latem, w czasie dojrzewania owoców. 10 % jabłek, które zbieramy jest zbyt małego kalibru, 10% stanowią przerosty, pozostaje 30 % to jabłka deserowe, za które możemy uzyskać rozsądną cenę. To mało, moim zdaniem można i powinno się to zmienić. Uważam, że każde jabłko, również to mniejsze, większe, czy z delikatnym śladem po gradzie znajdzie miłośnika, ale trzeba go znaleźć, opowiadając historię tych jabłek, skąd są pochodzą, dlaczego wyglądają tak, a nie inaczej. – mówi Wim Notermans.

Oczywiście sama sprzedaż jabłek drugiej klasy nie jest szkodliwa, takie jabłka również mogą być zagospodarowane i trafić do sklepu. Ale tylko pod warunkiem, że będzie to przemyślana akcja, przeprowadzone mądrze i uczciwie, dla wszystkich stron, że w skrzyniach nie znajdzie się co popadnie, ale rzeczywiście jabłka drugiej klasy, w cenie adekwatnej do jakości.

Abstrahując od tego, kto jest odpowiedzialny za jabłka w sklepach w Polsce, których zdjęcia mogliśmy oglądać w internecie. Zarówno sadownikom jak i pośrednikom powinno zależeć na tym by były zachowane standardy, w końcu na markę polskich jabłek pracują i jedni i drudzy, a przynajmniej tak powinno być.

Jeżeli przejmujemy już wzorce z zachodu, róbmy to mądrze. Nie ma nic złego w sprzedaży jabłek prosto z sadu pod warunkiem, że owce będą posiadały drobne defekty, będą niedostatecznie wybarwione, czy będą miały lekkie ślady po gradzie. Niech będą umieszczone w czystym opakowaniu, niech będzie towarzyszyła im historia. Tak by konsument wiedział za co płaci.

Niech nie będą to jabłka przemysłowe w brudnych skrzyniach, z oznakami wszelkich chorób, zgniłe – najgorszy odsort, ale jabłka odpowiednio tańsze, jednak w granicach rozsądku (1,5 kg jabłek drugiej klasy w holenderskim sklepie kosztuje 1,87€, kilogram jabłek deserowych 1,99€/kg), które możemy nie tylko zjeść z przyjemnością, ale zagospodarować w kuchni: na soki, przetwory, ciasta, desery – możliwości jest wiele, konsumenci oczekują też takich jabłek. Muszą tylko wiedzieć, co kupują i mieć zaufanie, że smak i jakość nie będą budziły wątpliwości. Powinniśmy myśleć długofalowo. Nie chodzi o to, żeby udało się coś raz sprzedać i zniechęcić konsumenta raz na zawsze do kupowania jabłek, ale właśnie, żeby zachęcić i przekonać go, że jabłka te nie odbiegają ani smakiem, ani walorami zdrowotnymi. Co do jakości jabłek, niech będą takie, żeby sadownik, który je wstawia nie wstydził się pod nimi podpisać, tak jak ma to miejsce na zdjęciu powyżej.

Komentarze  

+1 #4 Holender 2021-11-26 06:24
Cytuję Jakby to ująć...:
O naiwności... Idź do dowolnego marketu zagranicznego w Polsce i powiedz, że chcesz wstawiać do nich swoje jabłka, jako zwykły sadownik.

W Holandii jest bardzo dużo takich akcji - miejscowy rolnik sprzedaje produkty w miejscowych supermarketach ( nie chodzi o to, żeby dostarczać do marketów w całej Holandii, tylko do tych kilku w najbliższej okolicy)
Wielu rolników sprzedaje też bezpośrednio produkty przy swoim gospodarstwie ( Holendrzy uwielbiają robić takie drobne zakupy podczas przejażdżek rowerowych).
Im więcej mogą się dowiedzieć o producencie i miejscu pochodzenia produktu tym chętniej kupują. Znam miejsca gdzie możesz sam jechać np z rodzinka na przejażdżkę rowerową i osobiście nazbierać i kupić taniej niż w sklepie chociażby truskawki, borówkę, jabłka czy jakieś inne owoce lub warzywa.
Miła forma spędzenia czasu na świeżym powietrzu szczególnie z małymi dziecmi, które mogą zobaczyć skąd tak naprawdę bierze się jedzenie ( nie tylko ze sklepu )
Cytować
+3 #3 Yytr 2021-11-24 18:47
Prezesi mentalnie zatrzymali się w czasie. Mają w dopie konsumenta a jak ktoś zaczyna o tym głośno mówić to od razu atak i odwet. Misie myślą że do nich rynek należy, niestety ten pociag juz odjechał....
Cytować
+3 #2 Edek 2021-11-24 08:27
Jasne, ale to nawet nie o to chodzi, a o inną mentalność, o to jak wyglądają te jabłka tam a jak u nas. Przecież to samo moze zrobic GP
Cytować
+9 #1 Jakby to ująć... 2021-11-24 08:18
O naiwności... Idź do dowolnego marketu zagranicznego w Polsce i powiedz, że chcesz wstawiać do nich swoje jabłka, jako zwykły sadownik.
Cytować

Powiązane artykuły

Ceny jabłek deserowych na Ukrainie gwałtownie wzrosły

Ceny jabłek idą w górę

Polskie jabłka znowu najtańsze w UE

X