Jedna odmiana, różne ceny

Już od dłuższego czasu piszę o wyraźnych sygnałach ożywienia na rynku jabłek, wzrasta ciągle popyt, choć jego skala nie przekładała się do tej pory na skalę wzrostu cen tych owoców. Ceny wprawdzie wzrosły, lecz nieproporcjonalnie do wielkości wzrostu popytu. Teraz widzimy ciekawe zjawisko: otóż oficjalne cenniki wielkich sortowni zaliczają wprawdzie powolny wzrost, ale dużo szybciej rosną ceny transakcyjne.

Na dużych sortowniach możliwości negocjacji cen zawsze były małe, tam raczej bliżej było do relacji B2C niż B2B. Jednak ceny takich odmian jak Ligol wystrzeliły w górę i po cenach cennikowych te sortownie nawet nie miałyby szansy ich kupić. Oficjalnie dalej tę odmianę kupują po 1,10 zł/kg, ale jak się dokładnie popyta to okazuje się, że są w stanie zapłacić znacznie więcej. Nie rozumiem tego mechanizmu, ale mam pewne podejrzenia o źródłach takiego absurdu, że inna cena widnieje w cenniku a po innej faktycznie kupują owoce. Sztywne trzymanie się tych niskich cen powodowało, że rynek przekierował strumień deficytowych odmian jak Ligol w inne kanały sprzedaży. Poza tym doszło do sytuacji, że Ligol na obieranie w rozmiarze 70-95 mm był kupowany po 0,85 zł/kg, a na sortowanie 75-90 mm po 1,1 zł/kg. Po sortowaniu i tych wszystkich absurdalnych potrąceniach okazywało się, że obie transakcje przynosiły podobne wyniki finansowe. Przy dość zmniejszonej podaży Ligola sortowanie więc zaczynały odczuwać dość istotny jego niedobór i spotykały się negatywnymi sygnałami ze strony odbiorców marketowych, którzy Ligola potrzebują, a którego to od nich nie otrzymywali w wystarczającej ilości. Czy cenniki zaczną wreszcie gonić rynek? Pewnie zaraz tak, bo ceny na poziomie 1-1,1 zł/kg naprawdę nie odzwierciedlają rzeczywistych wartości owoców, które wyznacza rynek. Liczenie na to, że wielu producentów nie zorientuje się w prawdziwych wartościach jabłek jest dość naiwne, bo przy zmniejszonej podaży to kupujący szukają dostawców i sami docierają ze swoimi ofertami do sadowników.

Popyt na jabłka ciągle jest duży i – wolno, bo wolno – jednak zaczyna się przekładać na ich realne ceny sprzedaży, które wreszcie zaczynają rosnąć. Tak, jest grono sadowników, którzy i tak sprzedadzą towar do najbliższej sortowni i za cenę jaką oni im zaproponują. Boli to, ale naprawdę ogrom naszego środowiska w ogóle nawet nie próbuje podejmować wysiłku znalezienia innego kontrahenta. Oni ciągną rynek w dół, aczkolwiek w dłuższej perspektywie, wpływ tego będzie niwelowany przez malejącą podaż. Osobiście obstawiam również, że późną wiosną nastąpi wzmożenie popytu z Zachodu, szczególnie na owoce do przetwórstwa, co też będzie podbijało cenę jabłek. Czynnikiem hamującym tempo zmian oficjalnych cenników na sortowniach jest natomiast niechęć klientów marketowych do szybszego podnoszenia cen zakupu. Oczywiście te wzrosty następują, ale zbyt wolno. Gdyby tak duzi odbiorcy zaakceptowali wreszcie znaczące podwyżki, to i cenniki by drgnęły. Jest tajemnicą poliszynela, że dostawcy marketowi, od dłuższego już czasu, próbują wymusić na odbiorcach szybsze tempo podwyżek, ale to im się nie udaje. Niezależnie jednak od tego, to stawki zaczną wreszcie wyraźnie rosnąć w cennikach, bo wymusi to sytuacja na rynku.

Komentarze  

0 #3 Ciekawy 2023-03-26 12:47
Które sieci podniosły ceny na jablko dostawcom ????
Cytować
+5 #2 Pan kotek 2023-03-13 18:01
Masa Ligola(Idareda też) zmarnowała się na jesieni i stąd te braki. W następnym sezonie większość będzie pakowała znowu wszystko i bardzo prawdopodobne, że sytuacja się odwróci.
Cytować
+2 #1 Prawda 2023-03-13 10:10
A nie tak dawno Roman naśmiewał się z Ligola miał wyczucie rynku
Cytować

Powiązane artykuły

Niezbędnik sadownika – przewodnik po giberelinach

Parch zaatakuje zaraz po świętach

A jednak się opłaca

X