Łukaszenka gardzi polskimi jabłkami. Co dalej z eksportem?

Podczas propagandowej akcji sadzenia jabłonek Alaksandr Łukaszenka skrytykował polskie jabłka. Tymczasem polscy sadownicy przejmują się nie tyle prywatnymi opiniami białoruskiego przywódcy, ile problemami z eksportem do tego kraju mimo zawieszenia embarga.

W sobotę na Białorusi obchodzono Narodowy Dzień Sprzątania. Alaksandr Łukaszenka odwiedził z tej okazji rodzinny kołchoz we wsi Aleksandria w obwodzie mohylewskim na wschodzie kraju.

W ramach propagandowej akcji brał udział w sadzeniu jabłonek. Nowo powstały sad, jak głosi białoruska państwowa agencja prasowa BełTA, ma zostać przekazany na użytek miejscowej szkoły.

Łukaszenka spotkał się z sadownikiem Igorem Abramczykiem, który brał udział w akcji. Białoruski dyktator nie mógł się go nachwalić, gdy dowiedział się, że inżynier-ekonomista z wykształcenia pracuje na roli, bo wychował się na wsi.

– Jak człowiek się urodził na wsi, to potem go ciągnie do ziemi (…). Inaczej trudno by z niego było zrobić rolnika – stwierdził Łukaszenka.

– No, to możemy ci kołchoz dać! – zwrócił się do sadownika, dowiedziawszy się, że jego gospodarstwo ma sto hektarów, czyli „niedużo”. – Damy ci dobre gospodarstwo. (…) Dobre gospodarstwo sobie weź! Tu jest niezła ziemia – żartował.

Dodał, że sam zaczął się interesować sadownictwem dopiero po tym, jak został prezydentem.

– Bo przecież importujemy jabłka, przede wszystkim z Polski. A jego (Abramczyka – red.) jabłka są lepsze niż jakiekolwiek polskie. Ale przede wszystkim czystsze (chodzi o zawartość pozostałości środków ochrony roślin – red.). (…). On wie, że jeśli wprowadzi badziewie na rynek, to my go o to zapytamy – powiedział

Białoruś przez długi czas dominującym rynkiem dla polskich jabłek. Wszystko zmieniło się jednak wraz z rozporządzeniem białoruskiego rządu z 6 grudnia 2021 r., zakazującego importu między innymi polskich jabłek i gruszek.

Od tamtej pory miały jednak miejsce dwie „odwilże” i polskie jabłka przepuszczano przez granicę przez kilka miesięcy w roku, przypomina portal Sad24. 28 grudnia 2023 r. weszło w życie Rozporządzenie Rady Ministrów Republiki Białorusi nr 934 z dnia 26 grudnia 2023 r., ponownie czasowo zawieszające zakaz. Świeże jabłka będą mogły wjeżdżać na teren Białorusi od 1 kwietnia do 31 lipca tego roku, tak samo jak miało to miejsce przed rokiem.

– Białoruś przez długi czas była kluczowym odbiorcą polskich jabłek. Miejmy nadzieję, że trudna sytuacja polityczna przestanie utrudniać kontakty handlowe z tym krajem – mówi w rozmowie z EURACTIV.pl sadownik z województwa mazowieckiego.

W pierwszym tygodniu po zawieszeniu embarga, czyli do 7 kwietnia polscy eksporterzy wysłali na rynek białoruski ponad 2191 ton jabłek. Od 8 do 14 kwietnia było to już jednak tylko 1800 ton.

Nie jest natomiast prawdą, że białoruskie jabłka są bardziej ekologiczne od polskich. Producentów rolnych w Unii Europejskiej obowiązują rygorystyczne normy produkcji, odnoszące się także do rodzajów używanych środków ochrony roślin i ich pozostałości w produkcie.

– Polskie jabłka produkowane są zgodnie z normami unijnymi. Sadownicy we własnym zakresie dbają o przestrzeganie zaleceń i norm pozostałości, ponieważ przekraczanie norm grozi wycofaniem jabłek z obrotu i ich utylizacją – mówi sadownik.

Lista środków ochrony roślin niedozwolonych do stosowania w Unii Europejskiej systematycznie się wydłuża. Sadowników z krajów spoza UE, na przykład z Ukrainy czy Białorusi, podobne normy nie obowiązują i zawartość pozostałości środków ochrony roślin nie jest tak rygorystycznie kontrolowana.

źródło: euroactiv.pl

Powiązane artykuły

X