„Zimna Zośka” to nie wyjątek, to norma

Gdy kilka dni temu opublikowano mój artykuł: Klęskowe musi być!, naprawdę miałem ucztę, czytając komentarze. Chciałbym Państwu polecić również wpis na facebookowym fanpage’u serwisu „Crazy Nauka”. Autorzy tego bloga tematycznego, którego generalnie nie polecam, odnoszą się tam do zjawiska „zimnych ogrodników”, czyli majowego ochłodzenia nad Polską, któremu towarzyszą przymrozki, tak dotkliwe dla naszej branży.

Nie bez powodu istnieje ludowe porzekadło o „zimnych ogrodnikach” czy „zimnej Zośce”, doświadczenie pokoleń żyjących na tej ziemi od dawna przechowuje ludową mądrość właśnie w przysłowiach. Analiza danych historycznych od 1881 roku dowodzi, że ochłodzenie w połowie maja towarzyszy nam niemal zawsze. Układ wyżów znad Skandynawii i niżów znad Atlantyku powoduje, że spływa do nas zimne powietrze z północy. Mamy więc do czynienia z przymrozkiem adwekcyjnym, a nie konwekcyjnym, to dość istotne rozróżnienie, mające znaczenie dla przeciwdziałania skutkom tego zjawiska.

Nie tak dawno rozpoczęliśmy XXI wiek. Wiecie Państwo, w ilu sezonach tego stulecia nie było „zimnej Zośki”? W trzech. Tak, Drodzy Państwo, w latach 2001–2024 tylko w trzech sezonach nie doświadczyliśmy majowego ochłodzenia.

Czy ma to związek ze zmianami klimatu? Absolutnie nie. Jak wcześniej pisałem, to zjawisko regularnie powtarzające się w naszym klimacie i stale o sobie przypomina. Skoro jest aż tak regularne i powtarzalne, to naprawdę musimy je brać pod uwagę w naszych kalkulacjach gospodarczych.

W dyskusji pod wspomnianym na wstępie artykułem bardzo często pojawiał się temat konieczności powstania powszechnych ubezpieczeń rolnych. No to macie Państwo odpowiedź, dlaczego takie ubezpieczenia nie powstaną: ryzyko wystąpienia przymrozków majowych w Polsce jest tak duże, że nie opłaca się sprzedawać polis od tego ryzyka.

Proszę też zwrócić uwagę, że o reformie ubezpieczeń produkcyjnych rozmawiamy od początku tego stulecia. Po ćwierćwieczu stoimy dalej w tym samym miejscu, nic się nie zmieniło i nic się nie zmieni. Powstały na ten temat stosy analiz, raportów i propozycji, lecz wszystko rozbija się o jedno, oczywiście pieniądze.

Jako sadownicy musimy przyjąć do wiadomości dwa fakty:

  1. majowe ochłodzenie i możliwość wystąpienia przymrozków to standard;

  2. w dającej się przewidzieć przyszłości nie będzie żadnego systemu ubezpieczeń od tego zjawiska, poza obecną formą lub jej drobnymi modyfikacjami.

Jeśli ktoś chce zajmować się sadownictwem, to na dłuższą metę nie obejdzie się bez systemów zabezpieczania upraw, no chyba, że dysponuje cudownie położoną działką, ale takich lokalizacji w Polsce jest niewiele.

Na koniec zapraszam do (jałowej?) dyskusji o tym, jak zorganizować idealny system ubezpieczeń upraw, o tym, że za 3 tysiące złotych na hektar nie da się zbudować systemu zraszaczy, oraz o „złych” ubezpieczalniach, które nie oferują wystarczającej liczby polis.

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Powiązane artykuły

X