Sadownicy na wschodzie dawno wymarli – sady zakładają inwestorzy

 

Medialne doniesienia o wysokich dotacjach przeznaczanych na rozwój rosyjskiego sadownictwa oraz rzekome dążenie tego państwa do samowystarczalności, sprawiły, że chociaż jabłonie próbuje się tam uprawiać od lat, dopiero dziś zaczęło się o tym dużo mówić. Nie bez znaczenia jest fakt, że chociaż ciąży na nas embargo, wielu sadowników wciąż liczy na otwarcie granicy, a może się okazać, że Rosja naszych jabłek już potrzebować nie będzie. Ale chociaż widmo konkurencji wydaje się być realne, wielu powątpiewa, ponieważ podobne inwestycje czynione były już wcześniej, zazwyczaj z opłakanym skutkiem. Czy rzeczywiście mamy czego się obawiać? Odpowiedź na to pytanie rozważał Prezes Stowarzyszenia Polskich Szkółkarzy, Maciej Lipecki podczas niedawnej konferencji „Europa rynkiem dla naszych jabłek”.

Jak więc wygląda rozwój sadownictwa w krajach po byłym Związku Radzieckim? Niemal każdy wschodni kraj, swojego czasu wdrażał lub wdraża obecnie programy pomocowe. Zaczęło się od Ukrainy (koniec lat ‘90), a obecnie już wszystkie kraje oferują dotacje, promują nasadzenia, przeznaczając na to często bardzo duże środki. – Niebagatelną rolę, szczególnie w Rosji, odgrywają naciski polityczne. A wszytsko po to, aby się uniezależnić, produkować na miejscu, jeść własne owoce i warzywa. Poza tym, do zakładania sadów skłaniają świetne warunki klimatyczne. Śmiem twierdzić, że niektóre z krajów po byłym Związku Radzieckim mają warunki lepiej predystynowane do uprawy jabłek niż Polska – szczególnie na południu – mówi Prezes.

Jeśli chodzi o Rosję, powierzchnia nasadzeń jabłoni wynosi tam 209 tys. ha, czyli więcej niż w Polsce. Pan Lipecki uspokaja jednak, że średnia wydajność z hektara była tam do tej pory na poziomie 7 ton. Obecnie jednak, bardzo widoczny jest nacisk polityczny na nowe nasadzenia i stąd tak ogromne inwestycje (sady mają po kilka tysięcy hekatarów). – Podejście jest takie, że trzeba robić duże wrażenie, wszystko musi być „bolsze” – mówi Prezes Stowarzyszenia. Jednakże, są tam również firmy, które inwestują w „małe sady” (50 – 100 ha) i zdaniem Prelegenta, to im może się udać. Stymulującym czynnikiem w rozwoju tamtejszych sadów jest również prywatna własność ziemi.

Najwięcej sadów skupionych jest wokół Krasnodaru. To tam, za czasów Związku Radzieckiego posadzony został największy sad na świecie, blisko 2 tys. ha (dziś w ruinie, jest rozparcelowywany). Bogate firmy rosyjskie inwestują również w rejonie północnego Kaukazu (Dagestan, Armenia, Czeczenia). Warunki są tam sprzyjające, a nasadzenia nowoczesne. Wiele sadów zlokalizowanych jest również w południowo-zachodniej części Rosji (Lipieck, Kursk). Są tam ogromne sady popegeerowskie, chociaż również w te okolice skierowane są programy pomocowe. – Co z tego wyniknie, musimy poczekać – opowiada Prezes.

Ciekawym przykładem sposobu działania wschodnich dotacji jest Białoruś. – Od 2006 roku realizowany jest tam prezydencki program rozwoju sadownictwa. Były na to przeznaczone bardzo duże środki. Posadzono głównie ogromne sady, kilkuset hektarowe. Z 20 tys. hektarów nasadzeń,  80 % już nie istnieje. Co się stało z inwestycjami? Rozeszły się. Nie mają one odzwierciedlenia w produkcji. W ubiegłym roku miała ona najwyższy poziom – 150 tys. ton. – mówi Pan Lipecki.

W Mołdawii znajduje się duża liczba prywatnych sadowników, którzy „wiedzą, z której strony jest korzeń i jak go wsadzić w ziemię”, co wcale nie jest takie oczywiste na wschodzie. – Rolnictwo w tym kraju jest bardzo niedoinwestowane – zauważa Prezes, ale dodaje, że wzięto tam obecnie kredyt z Europejskiego Banku Inwestycyjnego wysokości około 120 mln euro na rozwój sadownictwa. Plony są w tej chwili niskie, ale kraj ten ma potencjał.

Ukraina to nasz największy konkurent w przyszłości. W tej chwili myśli o wychodzeniu na rynki zagraniczne z eksportem. Programy rozwoju zaczęły się tam 20 lat temu, ale z tych nasadzeń 80 % sadów już upadło. Ta cześć, która sadzona była przez niewielkich sadowników idzie dalej, obecnie nasadzenia są wymieniane na nowe. Oni już się nauczyli, wiedzą co to jest sadownictwo i czego można się spodziewać. Dlatego będą konkurencyjni – ostrzega Prezes.

Mówiąc co Kazachstanie, Pan Lipecki podkreśla, że jest to kraj otwarty. Przybywają tam szkółkarze z całego świata, są tam projekty holenderskie, belgijskie, włoskie, francuskie, serbskie czy amerykańskie, również polskie. Wszędzie jest nadawanie, w wielu miejscach siatki, aby chronić przed gradem i oparzeniami słonecznymi. Produkcja waha się w granicach 100 tys. ton., ale również wykazuje tendencję wzrostową.

Prezes Stowarzyszenia wspomina również o Kirgistanie, Tadżykistanie, Turkmenistanie, gdzie realizowane są pojedyncze projekty i dzieje się niewiele. Poza tym, jeśli utrzymają produkcję to istnieje nadzieją, że zostanie one wysłana na rynek chiński ze względu na bliskość. Azerbejdżan i Gruzja, to jak podkreśla Pan Lipecki, kraje maksymalnie biedne. Jednakże mają wyjątkowo dobre warunki klimatyczne, przez co niewielka grupa inwestorów jest skłonna inwestować pieniądze w tamtejsze sady.

Dlaczego mimo wszystko jesteśmy bardzo konkurencyjni w stosunku do tych krajów? Pan Lipecki podkreśla, że przegrywają z nami wysokimi kosztami produkcji, jak również kosztami pracy. Bo, co prawda, tania jest siła robocza na Ukrainie, jeszcze tańsza w Uzbekistanie, ale ci pracownicy są bardzo mało wydajni. Pracownik w Polsce wykonuje pracę za czterech w Białorusi. Ogromnym problemem jest również niedostępność środków produkcji, wszystko musi być dowiezione, a to kosztuje. – Proszę sobie wyobrazić koszt dowiezienia betonowych słupów do Kazachstanu. Sady pryskane są chińskimi i rosyjskimi podróbkami. Brak zaplecza chłodniczego. Na Białorusi nie ma ani jednej chłodni, takiej jak w Polsce. Nie ma tam gwarancji szczelności. Oni wszystkiego się uczą, a nauka idzie im opornie – słyszymy. Prelegent zwraca również uwagę na mierne zaplecze maszynowe. – Cały wschód, jeśli chodzi o ciągniki bazuje na MZT – relacjonuje. Jedynym rejonem, który zaczyna być zorganizowany jest Kraj Krasnodarski w Rosji, gdzie, jak mówi Prezes, są tradycje sadownicze. Powstają tam nowoczesne fabryki produkujące zaplecze dla sadownictwa, chociażby strunobeton, czy nowoczesne wytwórnie koncentratu jabłkowego.

Ciekawym dodatkiem do artykułu będzie przypomnienie wywiadu z rosyjskim inwestorem: Sadownictwo w Rosji – wywiad z sadownikiem z Osetii

Jako komentarz i próbę nawiązania dyskusji, przytoczmy również odpowiedź Pana Heldwiga Schwartau (niemieckiego badacza rynku), kiedy zapytaliśmy go, czy Europa powinna obawiać się wschodniej konkurencji: "Dwadzieścia lat temu pytano mnie w ten sam sposób o Was (Polskę). I sami widzicie...".

 

IMG 9124

Powiązane artykuły

X