A może gwarancja lepszej ceny za wyższą jakość?

 

Z roku na rok mówi się więcej o konieczności podnoszenia jakości. Handlowcy narzekają, że jabłka nie mają wystarczającej jędrności, trudno o wyrównaną jakość i powtarzalne partie. Niskie ceny tłumaczą niską jakością. Niedługo zacznie się nowy sezon, a produkcję jabłek można zaplanować od początku. Eksporterzy wiedzą, jakie parametry powinny spełniać jabłka, aby móc prowadzić udany handel z konkretnymi rynkami. Liczenie, że sadownicy zainwestują duże nakłady na produkcję jabłek wysokiej jakości bez gwarancji godziwej ceny, raczej mija się z celem. Może handlowcy zawczasu powinni nawiązywać kontakty i za określoną, wysoką jakość proponować lepsze pieniądze?  

W USA, Nowej Zelandii czy Chile sadownicy współpracują z firmami handlowymi przez wiele sezonów. Firmy znając preferencje swoich odbiorców szukają dostawców owoców, przekazując im dodatkowe wytyczne odnośnie pożądanych cech towaru na rynkach docelowych  (np.: rozmiar, wybarwienie). Producenci już w trakcie wegetacji podejmują działania zmierzające do spełnienia docelowych kryteriów nabywców. Firma wyszukuje na swoim rynku najlepszych dostawców, negocjuje ceny, podpisuje nawet umowy, sprzedając de facto owoce, które jeszcze są na drzewie. Często tuż przed zbiorami jabłka są już sprzedane konkretnemu nabywcy po ustalonych stawkach. Po kilku sezonach takiej współpracy sadownicy zaczynają się specjalizować w produkcji na konkretne rynki. Nawiązują się długoletnie współprace i wszystkie strony transakcji wiedzą, za jakie pieniądze pracują, czego mogą oczekiwać w nadchodzących latach i  przystosowywać się do zmian rynkowych.

Polski sadownik najczęściej nie wie dla kogo produkuje jabłka, kto będzie ich nabywcą, na jaki rynek są przeznaczone. Zazwyczaj odbywa się to w ciemno. Golden ma być zielony czy żółty? Red Jonaprince pojedzie na Wschód i powinien mieć +75 mm czy może do Egiptu i najlepszy rozmiar to 70-85 mm? Czy Szampiona produkować na Skandynawię w rozmiarze 70-80 mm czy może na polskie markety w rozmiarze +75 mm? Cztery pozostałości? Dwie, a może zero? Dlaczego nie wie? Bo nie ma informacji od nabywców. Niewiele sortowni chce zamawiać towar przed sezonem. Te, które decydują się, to w znacznej części firmy z zachodu.

Wysyłki do Indii często kończą się reklamacjami, bo jabłko nie jest w stanie przetrwać kilkutygodniowej podróży – gnije po drodze lub znacząco traci na jędrności. Odpowiada za to niewystarczające nasycanie wapniem i mała dbałość o zabezpieczenie środkami ochrony. Gdyby eksporterzy uzgodnili z sadownikiem już latem, że potrzebują jabłka na tak odległe rynki, to ten z pewnością przyłożyłby się do odpowiedniej strategii produkcji. Jeśli brakowałoby wiedzy – w naszym kraju jest niemało ekspertów.

Jednak wówczas firmy powinny zagwarantować sadownikowi odpowiednie wynagrodzenie za wyprodukowane jabłka. Handlowcy nie chcą tego robić licząc, że ryzyko wezmą za siebie sadownicy i w ciemno zainwestują w drogie środki ochrony przedzbiorczej czy odpowiednie zwiększenie nawożenia wapniem. Niestety, wówczas często sprawa kończy się reklamacjami płynącymi z Indii czy innych rynków. To samo dotyczy innych cech jakościowych owoców. Wydaje się, że polscy sadownicy są w stanie wyprodukować Galę wybarwioną w 75%, technologia jest znana, choć kosztuje. To samo z zieloną skórką Goldena czy rozmiarem Red Jonaprinca.

W sezonach deficytu owoców popularniejszy stawał się zakup prosto z drzewa, bo firmy handlowe obawiały się dostępności jabłek w drugiej części sezonu. Teraz tego problemu nie ma, choć wszystkie firmy handlowe narzekają na jakość owoców dostarczanych przez sadowników. Brakuje na rynku owoców o wysokich parametrach, nadających się na dalekie wysyłki. Niską jakość można było przewidzieć już latem, ze względu na suszę i wysokie temperatury. Jednak odpowiednią agrotechniką można było zapanować nam utratą jędrności.

Można było wówczas nawiązać kontakt z sadownikami, którzy gotowi byliby kilka zabiegów wykonać dodatkowo, aby potem mieć dostęp do dobrego surowca. Niestety, raczej firmy handlowe liczyły, że nadprodukcja będzie tak duża, że uda się zakupić towar o dobrych parametrach, bez konieczności wcześniejszej kontraktacji (równoznacznej z zagwarantowaniem sadownikowi godziwej ceny, czyli większej niż 0,50 zł/kg).

W tym roku pojawiło się duże zapotrzebowanie ze strony Egiptu (które nas zaskoczyło), a może w przyszłym roku pojawi się taki popyt ze Szwecji czy Wielkiej Brytanii? Ile wówczas będziemy mieli zielonego Goldena, aby go zaproponować na te rynki? Może też być odwrotnie i pojawi się zapotrzebowanie ze strony Algierii (która ostatnio zniosła część ograniczeń importowych) i wtedy będziemy potrzebowali żółtego Goldena w rozmiarze +75 mm? Nie wiemy, choć dobrze byłoby wiedzieć. Dobrze byłoby, aby nasi eksporterzy to wiedzieli i przekazali producentom, jakie jabłka produkować. Może wówczas jakość nie byłaby przeszkodą w uzyskaniu wyższych cen.

 

Komentarze  

+2 #5 Artur 2019-03-15 20:12
Miałem okazję kilka dni temu konsumować jabłko które znajomi przywieżli z Dubaju...Było średniej wielkości, całkowicie pokryte rumieńcem i w smaku niespecjalnie smaczne, za to twarde jak cholera...Ze wszystkich znanych mi odmian przypominało Galę Must...Myślę że ze względu na swój dość marny smak, jabłko to było bardzo wcześnie zerwane...
Cytować
+5 #4 Artur 2019-03-15 20:04
Skoro na całym świecie stosowana jest praktyka brania części odpowiedzialności za jakość przez odbiorcę, to nie wiem dlaczego w Polsce całą odpowiedzialność za jakość miałby ponosić producent... Tak było, ale się skończyło...Bo polski sadownik jest zbyt biedny aby w pojedynkę inwestować w jakość i ponosić pełne ryzyko... Ryzyko czy ktokolwiek zechce mu zwrócić zainwestowane w jakość pieniądze...
Cytować
+2 #3 Guest 2019-03-15 12:02
Super artykuł.
Poproszę jeszcze o kolejny na temat jak się ma jędrność i ochrona przedzbiorcza do braku pozostałości.
Mam wrażenie że zeszłoroczne afery z pozostałościami miały duży wpływ na decyzję o zaniechaniu zabiegów przedzbiorczych.
Drugą kwestią była pogoda i zbyt długie czekanie na kolor przyzwyczajeni że przymrozki zrobią całą robotę za nas nie inwestujemy w tę kwestię.
Cytować
+9 #2 Realista 2019-03-15 07:30
Bardzo dobry artkuł... a nie ciągłe gadanie o niskiej jakosci... grupy sponsoruja róże srodowiska i nam wmawiaja że nie umiemy produkowac, no ludzie jak produkowac po tych cenach? Zobaczycie jakość za rok i pozostałości w Jabłku wyprodukowanym za 40 gr i znów bedzie lament. Pamietajce chcecie odmiany i jakość jak na zachodzie płaćie za towar jak na zachodzie! Grupy okradaja sadowników na sortownie ale zobacza 5 lat i podzielą los Owocu Sandomierskiego.
Cytować
+8 #1 Marcin 2019-03-15 07:17
Polskie sortownie więcej zarabiają na wożeniu przemysłu do przetwórni niż na eksporcie na dalekie rynki. Pewny odbiorca, niskie ryzyko, szybkie pieniądze a marża dość wysoka (ostatnio coraz więcej jest ofert zakupu na sortownie jabłek przy stawce 0,15 za przemysł). Po prostu za dużo zachodu, za dużo ryzyka i za duże zaangażowanie kapitału w stosunku do zysku jest przy tym eksporcie na odległe rynki. Oczywiście zwiększanie eksportu jest jedyną nadzieją polskiego sadownictwa (bo nie zjemy 2 mln ton jabłek deserowych) i leży ono w bezpośrednim interesie sadowników. Jednak musimy zrozumieć, że obecny model handlu temu nijak nie sprzyja.
Cytować

Powiązane artykuły

Taniejące truskawki

Po ile chcesz sprzedać jabłka?

X