Dlaczego nie sprzedajemy jabłek do Niemiec? Wywiad z dr Helwigiem Schwartau. „Nie tędy dla was droga”.

 

Szukając perspektyw eksportowych dla naszych jabłek zastanawiamy się wielokrotnie, jakie względy zaważają na fakcie, że wymiana handlowa z Niemcami nie jest możliwa. Kraj ten importuje przecież jabłka z Włoch i Francji oraz jest jednym z największych europejskich konsumentów tych owoców. Poprosiliśmy o komentarz dr Helwiga Schwartau z Hamburga, światowej sławy badacza rynku jabłek. – Macie odmiany, których jest bardzo dużo w Niemczech. Nie tędy dla was droga. Szansę ma jedynie Gala, bo ciągle mamy jej za mało – mówi bez ogródek nasz rozmówca i podkreśla, że niemieccy konsumenci wręcz boją się polskich jabłek z powodu pozostałości po ŚOR. Co proponuje nasz rozmówca? Zapraszamy do zapoznania się z wywiadem.

Kilkanaście lat temu niemiecki rynek jabłek przeżywał kryzys. Jak on wyglądał?

dr Helwig Schwartau: W latach ’90 mieliśmy sytuację podobną do tej, jaka jest teraz w Polsce. Nie było zbytu na niektóre odmiany, chociażby Idareda, Glostera czy Koksę Pomarańczową. Uprawa 50 % naszych odmian nie była opłacalna, dlatego zaczęliśmy szukać nowych rozwiązań. Odnieśliśmy sukces sprowadzając z Holandii Jonagoldy i Elstara. Jednak kryzys dla wielu producentów okazał się tragiczny. Sytuacja ekonomiczna zmusiła ich do karczowania odmian nieopłacalnych, a często także sprzedaży gospodarstw. Sadownicy próbowali przebranżawiać się, a sąsiedzi przejmowali ich ziemię. Kiedyś, przeciętny, niemiecki producent miał 10 hektarów, teraz jeden uprawia średnio 20 – 25. Taka sama przyszłość czeka Polaków.

Widząc rosnącą produkcję w Polsce, co mógłby Pan radzić?

dr Helwig Schwartau: Polacy muszą karczować odmiany niepopularne. Wyciąć Glostera i Idareda. Macie jakiś rynek zbytu dla Ligola? Zastanówcie się, czego chcą wasze rynki. Jeśli chodzi o przyszłość, powinno patrzeć się na to, co jest perspektywiczne. Badamy dany rynek, obserwujemy czego potrzebuje i dopiero produkujemy dane odmiany. Odwrotnie niż w przeszłości. Widzimy, że na przykład na Bliskim Wschodzie chcą Gali, wtedy ją uprawiamy. Niedopuszczalne jest, że sadzimy losową odmianę i później szukamy dla niej rynku.

Myślę, że Polacy muszą szukać nowych odmian. Specjaliści na całym świecie hodują nowe odmiany, które można zakupić. W Niemczech mamy dużą organizację, która poszukuje tych perspektywicznych i testuje je. Podobne organizacje są w Holandii czy Francji. W Polsce nie ma czegoś takiego. Ażeby liczyć się na rynku, trzeba podróżować po świecie i szukać nowych odmian.

Wielu polskich producentów sadzi obecnie odmianę Red Jonaprince. Czy to dobry wybór?

dr Helwig Schwartau: Ta odmiana nie jest dobrym wyborem. Wielu producentów uprawia te jabłonie, ale za 10 lat, tych jabłek będzie o wiele za dużo i podzielą los innych sportów Jonagoldów, Idareda czy Glostera. W Niemczech już zaczyna być to widoczne. Obecnie poszukujemy nowych rynków i lepszych cen dla tej odmiany. I nie dosadzamy jej. Mamy pewną receptę na kryzys. Ograniczamy produkcję i czekamy na nowe odmiany.

Dużo mówi się o malejącej popularności odmiany Golden Delicious.

dr Helwig Schwartau: Golden Delicious jest problemem szczególnie w krajach północnych. Główni eksporterzy nie chcą tej odmiany. Holendrzy, Belgowie i Niemcy mają trudności ze zbytem tej odmiany. Także we Francji i Włoszech rynek podupada. Jest większy popyt na Galę. Według mnie nadchodzi czas, kiedy trzeba będzie wykarczować nadwyżkę. Myślę, że Europie mamy 20-30% za dużo Goldena.

Czy polskie jabłka mają szansę zagościć na rynku niemieckim?

dr Helwig Schwartau: Cena w Niemczech także jest na niskim poziomie. Nie tylko Polacy mają problem ze zbytem owoców. Niektóre nasze odmiany także są niskiej jakości. Kupcy niejednokrotnie twierdzą, że jesteśmy na niskim poziomie. Czemu mamy brać jabłka z jeszcze niższego poziomu? Dlatego nasz rynek nie jest miejscem dla was. Macie odmiany, których jest bardzo dużo w Niemczech. Nie tędy dla was droga. Szansę ma jedynie Gala, bo ciągle mamy jej za mało. Jednak trzeba tu podkreślić, że niemieccy konsumenci boją się polskich jabłek. Za dużo jest w nich pozostałości.

Czy zauważa Pan trend produkcji ekologicznej?

dr Helwig Schwartau: Tak, na razie jest to 4 – 5% produkcji, ale liczba to wzrasta (0.5 – 1% wzrostu na rok). Na razie nie mamy wystarczająco dużo organicznych jabłek, ale kupcy chcą się na nie przerzucić. Za normalne jabłka już nie dostaje się tyle, co kiedyś. Nasz rząd podkreśla, że musimy produkować więcej organicznych produktów. Ktoś nawet powiedział, że oni tego nie oczekują, tylko wymagają. Ekologiczne jabłka mają stanowić 15 – 20% całości. Myślę, że to niemożliwe w przeciągu 10 lat, ale w dalszej przyszłości czemu nie. Przy normalnej hodowli problemem są pozostałości. Potrzebna jest redukcja ich poziomu. Według mnie, produkcja konwencjonalna powinna spotkać się z ekologiczną w połowie drogi.

Może powinniśmy zastanowić się nad uprawą innych gatunków?

dr Helwig Schwartau: Oczywiście. Jesteście na świetnej pozycji, ponieważ koszty produkcji są u was tańsze. Zwróćmy uwagę chociażby na malinę. My nie jesteśmy w stanie jej produkować, a Polacy owszem. Dobrym pomysłem są również czereśnie. Popyt na nie wzrósł ostatnio o 20 – 30 %.

Czy sądzi Pan, że nasz klimat nie jest odpowiedni do uprawy grusz?

dr Helwig Schwartau: Dlaczego nie? Ale nie tylko Konferencję. Europejskie kraje szukają nowych odmian tych owoców. Niemcy są największym rynkiem importu dla gruszek. Nie mamy ich wystarczająco dużo i szukamy nowych smaków. Podkreślę jednak po raz kolejny, że musimy wiedzieć, na jaki rynek chcemy je sprzedać. Chociażby Konferencja ma szorstką skórkę i dlatego ciężko jest ją wysłać do Chin. Azjaci interesują się polskimi gruszkami, ale potrzebują tych zielonych lub czerwonych, bez szorstkości.

Jak zdobywać więc nowe rynki?

dr Helwig Schwartau: Tak, jak mówiłem. Najpierw musimy zastanowić się, gdzie chcemy wysyłać owoce. Później musimy zadbać o marketing. Do tego potrzebne są duże grupy. W Niemczech nie jest w tej kwestii dobrze. Ale nie mamy innych możliwości. Potrzebujemy dużych grup producentów, bo to oni rozmawiają kupcami.

 

Zapraszamy na drugą część rozmowy, w której nasz rozmowca opowie, jaką odmianę powinniśmy wyprodukować, aby zainteresować kupców.

 

Komentarze  

0 #4 Guest 2018-08-30 16:30
Pytanie, czy może sobie podjechać zwykły Kowalski na hurtowy rynek niemiecki i sprzedać to co chce, tak jak robią to Rumuni czy inni. Obawiam się że nie pokonał by nawet bramy wjazdowej. :lol:
Cytować
+4 #3 Guest 2017-04-05 15:59
jabłka idą i będą szły każdej odmiany które są nam dobrze znane - tylko żeby były co najmniej poprawne z wyglądu jeśli chodzi o kształt, kolor oraz dopuszczalną dojrzałość. No i co chyba jedno z najważniejszych - starać się aby było jak najmniej pozostałości. Jak to uniknąć - nie pryskać już we wrześniu fungicydami i zoocydami. Poza tym dawkować środki tak jak jest na etykiecie lub w terminarzu ochrony. Proste ? wydaje mi się że tak. Zachowajmy rozsądek i te minimum aby być blisko normalności. A Niemcy - nie patrzmy na nich tak bardzo co mówią, patrzmy na to co robią i napewno bierzmy z ich przykład jeśli chodzi o patriotyzm lokalny i wogóle patriotyzm. Chodźmy byśmy mieli jabłka najlepsze - wątpię we współpracę i zainteresowanie z ich strony, ale zawsze można próbować.
Cytować
+3 #2 Producent jabłek 2017-04-02 08:44
Zaczynam niedzielę od wywiadu z Niemcem... oczywiście byłem negatywnie nastawiony do potomka Krzyżaków ale on wcale źle nie mówi. Rzeczywiście, potwierdzam ze swoich obserwacji, że Polacy nie potrafią gospodarować: najpierw sadzą a dopiero potem myślą jak to sprzedać i gdzie. Oczywiście odwodzi nas od pomysłu eksportu do nich, bo broni swojego rynku. Jednak jest to nasz naturalny rynek (dystans, gusta konsumentów, produkowane odmiany), prędzej czy później tam zagościmy czy to się Krzyżakowi podoba czy nie ;-)
Cytować
+2 #1 Guest 2017-04-01 20:44
gość ma rację. Wrzucają wszystkie polskie jabłka do jednego worka i wychodzi gówno. Za dużo jest przypadkowych producentów którzy raz że dbają o jakość to jeszcze pryskają syfami a później płacz i lament. Popatrzcie tylko na fora co ludzie robią... włos na głowie się jeży..
A swoją drogą to nawet jeśli polskie będzie cacy to niemcy i tak nie kupią tego towaru
Cytować

Powiązane artykuły

X