Polskie jabłka cieszą się zainteresowaniem także na rynku europejskim

Gdy handel polskimi jabłkami ożywił się, branża otrzymała nowy cios, kryzys na Morzu Czerwonym, który uniemożliwił wysyłkę jabłek.

„Od początku grudnia powoli rozpoczęliśmy wysyłkę jabłek z Europy w związku ze wzrostem ruchu na rynku nieco zwolniło. „Wyzdrowialiśmy i wszystko idzie w dobrym kierunku. Sytuację zepsuł jednak kryzys na Morzu Czerwonym, który uniemożliwił dalsze planowane wysyłki i programy, które ustaliliśmy z naszymi klientami na tydzień przed Świętami Bożego Narodzenia”. - wyjaśnia Adam Malengiewicz, kierownik sprzedaży w Ewa-Bis.

Według Malengiewicza kryzys niesie ze sobą szereg problemów, między innymi konieczność zaostrzenia wymagań dotyczących jakości jabłek, ponieważ czas tranzytu jest obecnie dłuższy niż wcześniej. „Od połowy stycznia popyt nieznacznie się ożywił. Ponownie rozpoczęliśmy eksport jabłek za granicę, a rynek europejski również zaczął wykazywać zainteresowanie polskimi jabłkami. W tej chwili borykamy się z trudnymi połączeniami, bo trasa przez Morze Czerwone jest zablokowana i zmieniają się koszty frachtu na połączeniach do Azji i na Bliski Wschód. Mamy też problem z nierówną jakością jabłek. Ponieważ statki poruszają się teraz po Afryce nieco dłużej, aby dotrzeć do celu, musimy wybrać jabłka lepszej jakości, które nadają się do tak długiego czasu transportu.”

Choć kryzys może mieć długotrwałe skutki, Malengiewicz wyjaśnia, że ​​wstrzymali dostawy na kilka tygodni i teraz nadrabiają stracony czas, wysyłając więcej jabłkek.

„Kryzys na Morzu Czerwonym pokrzyżował na jakiś czas nasze programy i plany. Myślę, że spowolni to konsolidację miejsca polskiego jabłka na rynkach Bliskiego Wschodu i Azji. W tej chwili wysyłamy więcej jabłek, aby starannie zrekompensować czas bez dostaw, które zostały wstrzymane na trzy tygodnie” – podsumowuje.

Powiązane artykuły

X