Chyba parch nas nie opuści
Susza odejdzie w zapomnienie? Po kilku sezonach z wyraźnymi deficytami opadów następuje zmiana pogody i wraca dużo opadów. Nie da się ukryć, że od wielu lat opadów było całkiem mało i mieliśmy do czynienia z problemem suszy w rolnictwie, która była głównym problemem agrotechnicznym latem. Oczywiście susza miała być powodowana przez globalne ocieplenie i tylko likwidacja aut spalinowych oraz postawienie tysięcy niemieckich wiatraków mogło ją zatrzymać i uratować rolników. Na szczęście UE na czas ogłosiła zamysł redukcji emisjo CO2 o 90% zamiast wcześniejszych, mało ambitnych 55%, więc susza się zatrzymała i zaczęło naprawdę padać aż nadto.
Wracając jednak do pewnej powagi, to trzeba przyznać, że od 5 miesięcy mamy nad wyraz duże opady i to o charakterze powolnym, a więc korzystne dla gleby i uzupełniania braków w niej wody. 11 lutego w Suwałkach mieliśmy przekroczenie miesięcznej wartości opadów dla lutego już o 154%. Na 12 lutego już mamy 180% średniej miesięcznej na całkiem sporej powierzchni kraju. Stany alarmowe wody w rzekach są na 42 punktach w kraju, na 141 punktach mamy stany ostrzegawcze. Widać wyraźnie, że wody jest ogrom, wystarczy przejechać się po kraju i obejrzeć wszystkie stawy, rowy i zagłębienia terenu. Patrząc na długoterminową prognozę pogody dla okresu marzec-czerwiec 2024, to 3 z 4 miesięcy będą miały sumę opadów powyżej normy wieloletniej. Co to oznacza dla sadownictwa? Warunki pogodowe zawsze mają negatywne i pozytywne następstwa. Jeśli faktycznie dalej będziemy mieli tak duże opady, to będzie to wpływało na presję chorób grzybowych i będziemy zmuszeni często wyjeżdżać z ochroną do sadu. To nie jest dobra informacja, bo intensywna ochrona po prostu kosztuje. Natomiast zwilżona gleba będzie łatwiej uwalniała składniki pokarmowe dla naszych drzew, zarówno te już w niej zgromadzone, jak i te, które zaraz wysiejemy. Wilgotność gleby jest największym indykatorem rozkładania granulek nawozowych, więc będzie nam to sprzyjało. Możemy jednak mieć problem z zatrzymaniem wzrostu pędów na jabłoniach. W lipcu wskazana jest lekkie przesuszenie, które hamuje wzrost pędów jednorocznych, intensyfikuje zakładanie pąków na następny sezon, przekierowuje składniki odżywcze do owoców i minimalizuje presję szkodników. Wszystko to będzie ograniczone jeśli wzrost będzie się przeciągał przez całe lato. Do tego dochodzi kwestia ordzawień, które szybko dają o sobie znać przy wilgotnej pogodzie, bo owoce gwałtownie przyrastają a do tego woda ułatwia penetrację skórki przez drożdże. Jednak najważniejsza jest kwestia chorób a szczególnie parcha jabłoni, bo widzimy wyraźnie, że silne występowanie tej choroby w skali kraju ma zbawienny wpływ na naszą branżę. Patrząc na duże inokulum parcha z minionego sezonu oraz prognozę długoterminową z większą niż średnia sumą opadów, to jednak możemy chyba obstawiać parchowy rok. Cieszą się Państwo?
Komentarze
Kurna chciałem napisać sexsem a telefon napisał sercem. A może to i sercem
6 - 7 km / h jest optymalnie. Podobnie jak z serem. Za szybko źle dla kobiety bo powie że tak to robi tylko byk.
Wolniej jest lepiej.
Wiedzą plonuje. A jak nie znacie cyklu rozwojowego raka jabłoni, i tej wysokiej temperatury jak na zimę, to róbcie jak uważacie . Ale parch też miał być nie możliwy w zimnie poprzedniego sezonu. A u wielu był. Skurczybyk, jakiś zimowy
Zalecam 6 km/h i algi robiące robotę id pierwszego zabiegu
Dlaczego max 7 km/h? A do autora artykułu, co sprzedaż odprysków jest tak marna, że za w czasu trzeba straszyć ludzi i gonić do sklepów ludzi czy co? Ja z obserwacji wiem jedno 3 tygodnie na wiosnę nie będzie padać i zacznie się susza, a jak tydzień będzie padać to będą podtopienia i tak jakoś jest.