Nie trzeba się spieszyć
Polecane

Nie trzeba się spieszyć

Spadła nam cena jabłek przemysłowych, zgodnie z tym, co pisałem dwa tygodnie temu. Przetwórnie liczą na większe dostawy, bo ludzie zaczęli zbierać Szampiona i Ligola. Tych odmian mamy stosunkowo dużo w kraju, a dodatkowo występują przy nich problemy agrotechniczne (słabe wybarwienie). Sporo ich rośnie w starych sadach, więc zakłady liczą, że duży procent tych owoców do nich trafi. Chcą więc kupić duże ilości w niskiej cenie, bo wiedzą, że kolejne odmiany mogą przynieść mniejsze dostawy (jest jeszcze Idared, ale to odmiana typowo spekulacyjna).

Nie widzę możliwości zmiany tej sytuacji, pozostaje jedynie niedostarczanie owoców do przetwórni. Choć takie apele są nieskuteczne. Ileż to już razy zapowiadano blokady dostaw, miało nic nie trafić do zakładów, a i tak zawsze mieli co przerabiać. Od lat powtarzam, że nadprodukcja to realny problem naszej branży, ale jeszcze większym problemem jest zbyt duża liczba sadowników. Jeśli ktoś może, niech machnie ręką na dostawy jabłek przemysłowych i skupi się na zbiorach czy sprzedaży innych kategorii owoców. Tutaj nie ma o co walczyć, zwycięstwa nie będzie.

Z pozytywnych informacji: widać ożywienie w kategorii jabłek na obieranie. Na początku sezonu mówiło się o dużych zbiorach w Beneluksie i mniejszym zainteresowaniu tamtejszych przetwórni naszym surowcem. Powoli jednak sytuacja się zmienia, choć barierą wciąż jest wysoka cena polskich owoców. Skoro jednak badają rynek, to znaczy, że ich potrzebują. Prędzej czy później zamówienia ruszą na większą skalę. Odzywa się też południe Europy, zainteresowanie zgłaszają m.in. Węgrzy, którym natura zniszczyła plony wiosną. To oznacza, że można przekierować strumień owoców w inne kierunki przetwórstwa.

Nie musimy też spieszyć się ze zbiorami, bo dopiero wchodzimy w okna zbioru Red Jonaprinca czy Szampiona. Prognozy pogody sugerują, że okres zbiorów się wydłuży – noce mają mieć zaledwie 3°C, a dni tylko 15–16°C. Każdy powinien jednak precyzyjnie oszacować swoje okno zbioru, bo różnice są ogromne – zarówno między regionami, jak i w obrębie jednego sadu. Ogólnie nie ma presji, że jabłka przejrzeją na drzewach. Owszem, istnieje ryzyko opadania owoców u Szampiona czy Red Jonaprinca, ale jeśli ktoś zauważył ten problem już latem, miał czas na zastosowanie regulatorów. A przy produkcji przemysłowej i tak nie robi to większej różnicy.

Znieśmy spokojnie presję przetwórców. Nie ma sensu się emocjonować ceną przemysłu. Naszą reakcją na te spadki powinno być wzruszenie ramionami i skupienie się na obierce, deserze albo przetrzymaniu większej ilości jabłek przemysłowych u siebie. Pogoda nam sprzyja, dojrzewanie owoców znacznie wyhamowało. Zachowania przetwórni są normalne – grabie zawsze grabią do siebie, oni doskonale dbają o swoje interesy. Ale nikt z zakładów nie pisze w internecie, że źli sadownicy nie chcieli oddawać jabłek po 60 groszy, więc musieli podnieść cenę do 75. My też reagujmy na chłodno – mniej emocji, więcej rozsądnych decyzji.

Komentarze  

+11 #2 Jan 2025-09-25 17:58
Nadprodukcja to wytwarzanie większej ilości produktów lub usług, niż potrzebuje rynek lub następny proces w produkcji.

Także Panie Marcinie nie mamy żadnej nadprodukcji tylko dominację przetwórni nad sadownikami. A rozwiązanie jest proste, wstrzymanie dostaw na kilka dni
Cytować
+8 #1 Guest 2025-09-25 12:32
Normalnie, to oni obudzą się za chwilę z ręką w nocniku, bo nie zrealizują swoich założeń. Ja w dwa dni zebrałem, tyle areału ile w ubiegłym roku przez 1,5 tygodnia. Jest różnica: dwa tygodnie przyprozków wiosennych w ubiegłym roku, a prawie miesiąc w obecnym.
Cytować

Powiązane artykuły