Eksport na cały świat? Najpierw poprawmy sytuację w kraju!

 

Mimo że po nałożeniu na nasz kraj embarga, podniesienie się z kolan wydawało się początkowo wręcz niemożliwe, to jednak najnowsze dane dowodzą, że w 2016 wyeksportowaliśmy milion ton jabłek, czyli tyle, co za czasów handlu z Rosją. Widać niezbicie, że doskonale pracujemy nad poszerzaniem kontaktów handlowych, a problemem jest raczej wciąż rosnąca produkcja. I chociaż udało się powrócić do wolumenu sprzed embarga, nadal musimy poszukiwać nowych dróg handlowych. Na czym się skupić? Jedną z odpowiedzi na to pytanie jest nasza ostatnia rozmowa z Panem Markiem Marcem, eksporterem z EwaBis. – Chcesz osiągnąć sukces i przekonać klientów w innych krajach, to najpierw pokaż, że u siebie sprzedajesz jabłka, bo klienci ich potrzebują, potem pokaż to u sąsiadów, a później na dalekich rynkach – mówi nasz rozmówca.

Pan Marzec podkreśla, że starania o poprawę sytuacji na rynku jabłek, należy zacząć od naszego kraju. – Od kilku lat mamy paradoks, że produkcja rośnie gwałtownie, a konsumpcja maleje. To powinno wreszcie dać komuś do myślenia! – zauważa. – Dużo mamy do zrobienia w Polsce – dodaje.

Lider EwaBis zwraca również uwagę na kiepską jakość naszego towaru. Według niego, winę za to ponoszą zarówno producenci, ponieważ produkują jabłka z wysokim poziomem pozostałości, ale również markety, które oferują złej jakości owoce, w bardzo niskiej cenie. – Dlaczego 30 – 40 % procent jabłek w naszym kraju są niejadalne? Dlaczego godzimy się na to, że sieci handlowe organizują na początku sezonu promocje zbijające ceny na poziom złotówki?! Przez to utrwala się przekonanie, że to jabłko powinno tyle kosztować cały sezon. A wiemy dokładnie, jaka jest jakość za złotówkę. I właśnie dlatego klient wybiera piękne pomarańcze za 3 – 4 złote – konkluduje nasz rozmówca.  

Co dalej? Według Pana Marca, Europa przez najbliższe 10 lat pozostanie naszym najważniejszym odbiorcą owoców. – Nie ma się co łudzić, że w jakimś znaczącym stopniu będą to Chiny, Indie czy Afryka. Są to rynki niestabilne. Przykładem jest Egipt – w ubiegłym roku bardzo dobry wynik eksportu, ale wystarczyła dewaluacja waluty egipskiej i eksport praktycznie stanął. Chociażby Algieria zamyka rynek, nie zezwala na import, a są to decyzje polityczno-gospodarcze władz algierskich, na które nie mamy wpływu – wymienia.

Eksporter podkreśla, że będąc olbrzymim producentem jabłek, powinniśmy rzecz jasna mieć ambicje pokazywania się na dalekich rynkach i walczyć o nie, ale musimy zdawać sobie sprawę, że z jabłkami jest tak, jak z każdym innym towarem. – Chcesz osiągnąć sukces i przekonać klientów w innych krajach, to najpierw pokaż, że u siebie sprzedajesz jabłka, bo klienci ich potrzebują, potem pokaż to u sąsiadów, a później na dalekich rynkach.

Co dodatkowo mogłoby pomóc polskim eksporterom w zwiększeniu sprzedaży towarów zagranicą? – Potrzebne są przejrzyste formy finansowania takiego eksportu. I w tym momencie trzeba zauważyć, że niektóre banki, w tym Bank Gospodarstwa Krajowego, zrobiły duży postęp, ale jest to i tak daleko od standardów, jakie istnieją w wysoko rozwiniętych krajach. A jak wiadomo, finansowanie jest kluczowy aspektem obrotu eksportowego – opowiada.

Drugą niezmiernie istotną sprawą, według Pana Marca, są ograniczenia eksportu z powodu ryzyka nie otrzymania należności. Szansą byłoby powstanie funduszu wzajemnych ubezpieczeń. Dzięki temu, eksport mógłby się rozwinąć.

Zatem po pierwsze, skupmy się na poprawie sytuacji rynku krajowego, tj.: zwiększeniu konsumpcji, produkcji bez pozostałości, podwyższeniu standardów oferowanych w marketach. Kiedy zainteresujemy naszych rodaków, wtedy być może klienci z Europy sami upomną się o jabłka.

 

Powiązane artykuły

Nieoczywiste korzyści z przymrozków

Lepsza końcówka sezonu

X