Landini Rex 70F i John Deere 5080 GF vs gorczyca na przyoranie

Ten, kto planował jesienne prace w polu, nie ma łatwego zadania. Deszczowa aura zupełnie rozmiękczyła glebę. Jak dowiadujemy się w rozmowach z sadownikami, mowa już nie tylko o zastoiskach wodnych – „zakopać” można się również na wzniesieniach terenu. Przyoranie i talerzowanie kończy się często koniecznością wezwania sąsiada „na pomoc”, a często nawet dwóch, jak mieliśmy okazje sami się przekonać.

Niemały problem mają ci producenci, którzy zdecydowali się na uprawę gleby pod sad. Ciężki sprzęt z pewnością miałby odrobinę łatwiejsze zadanie i można rzecz jasna go wynająć, ale jak sprawdziliśmy, koszt jest niemały: w zależności od klasy sprzętu oraz umiejętności operatora jest to od 180 do 300 zł za roboczogodzinę. A nie ma przy tym gwarancji, że praca pójdzie sprawnie. Gospodarstwa sadownicze najczęściej wyposażone są w specjalistyczne ciągniki, o mniejszej mocy, ale sadownicy i tak starają się korzystać ze swojego sprzętu.

Sadownik, którego odwiedziliśmy, próbował przyorać gorczycę na przedplon. Pracował ciągnikiem marki John Deere 5080 GF. Niestety, jak widać na zdjęciu,  nie miał dużych szans. Na pomoc przyjechał więc Landini Rex 70F o mocy silnika 68 kM – ugrzązł także. 

Sprawę uratował Ursus 1224. Podobne sytuacje zdarzają się codziennie. Jak mówią sadownicy, taka praca jest po prostu uciążliwa. Wielu z nich całkowicie zrezygnowało z orania i talerzowania. Nie wiadomo czy zdążą wysiać żyto na przedplon.

Trudności są także przy stawianiu konstrukcji wspierających i przy wyrywaniu karp.  – Rzeczywiście,  tegoroczna pogoda wyjątkowo nie sprzyja wykonywaniu prac w sadzie. Chociaż nasz sprzęt może pracować nawet w wodzie, kłopot jest przede wszystkim z ciągnikami, które w wiele miejsc wjechać nie mogą – mówił w rozmowie Adrian Kamiński, którego firma – SilverSad, zajmuje się stawianiem konstrukcji w sadach. Jak wówczas zauważał, prace były szczególnie utrudnione, bo ciągniki mogły dowozić pali i słupów. Od tamtej chwili nie zmieniło się wiele.