Koniec ze zbieraniem przemysłu?

 

Za nami silne mrozy, które miejscami sięgały kilkunastu stopni poniżej zera. Chociaż atak zimy był krótki, Święty Andrzej być może zakończył jeden z głównych tematów do dyskusji w tym sezonie – jabłka przemysłowe, które nie były przetrzymywane na pakowniach w większości mogą już nie nadawać się do sprzedaży.

Pewna grupa sadowników wciąż zbierała jabłka przemysłowe niewielkimi ekipami, często siłami rodziny, aby minimalizować koszty. Jabłek było dużo, wielu gospodarzom zabrakło skrzyń, więc na drzewach zostały jabłka, które nie były produkowane z zamysłem skierowania ich na przemysł. Stąd do grudnia sukcesywnie je zbierano, pogoda nie przeszkadzała zbyt mocno, aż do minionego weekendu. Nocą, z piątku na sobotę (30.11/01.12) termometry w mazowieckim wskazywały około minus 12 stopni, były miejsca gdzie temperatura spadła jeszcze niżej.

Jak się dziś okazało, mróz zniszczył większość jabłek. Przy ujemnej temperaturze w sobotę uszkodzenia były jeszcze trudne do oceniania, lecz dziś, gdy w ciągu dnia termometry pokazały już powyżej 4 stopni, widać skutki mroźnych nocy. Owoce stały się miękkie, miąższ luźny, jabłka rozpadają się przy najmniejszym uderzeniu o grunt. Punkty skupowe już w ubiegłym tygodniu informowały, że nie będą przyjmować takiego towaru. Nawet, jeśli przetrwałyby zbiór, sypanie i transport, do przetwórni mogłyby dojechać w stanie półpłynnym.

W lepszej sytuacji są ci, którzy pozbierali jabłka wcześniej i wstawili na pakownie. Owoce nietknięte silnym mrozem trzymają się nieźle, czekając na swoją kolejkę do wysypania. No chyba, że były zbierane do big-bagów. Plastikowe torby nie zapewniają żadnej wentylacji. Owoce w środku gniją, tym bardziej że miały wcześniej kontakt z gruntem i zbierane były wilgotne. Według sadowników duża część jabłek w workach zgniła i odbiorcy niechętnie sięgają po towar z big-bagów.

Większość sadowników wypatrywała Eskimosa i czekała na sprzedaż jabłek według podpisanych deklaracji. Tymczasem Eskimos donosi, że ma opóźnienia w płatnościach, choć są to tylko problemy przejściowe. A przecież nadal niewielka liczba punktów skupuje jabłka od indywidualnych sadowników. Więc, wobec kogo są te opóźnienia?

 

Komentarze  

+2 #3 Guest 2018-12-03 09:23
To dopiero sadownik 20 ton.ha ha ha.pewnie taki obszarnikt co mma hektar ziemi.tyle to ja bym dziennie sypal jak bym chcial
Cytować
+11 #2 Michu 2018-12-02 19:41
Wreszcie, może trochę się to uspokoi. Ja nie zebrałem nawet kilograma. Jedyne jakie oddałem na przemysł to jabłka z sortowania. W sadzie na ziemi i jeszcze na drzewach ok 15-20 ton. Nie żałuję , że ich nie dotknąłem.
Cytować
+8 #1 Andrzej 2018-12-02 17:29
Nie wiem jak to jest z jabłkami, ale przy wiśniach przetwórnia żądała abym to ja , w sadzie, na kolanach, na ziemi, przygotował towar idealny, gotowy do mrożenia...Gdy im mówiłem że przecież to im łatwiej było by przejrzeć wiśnie na taśmie, odpowiadali : Gdybyśmy włączyli taśmę, to zbankrutowalibyśmy płacąc za prąd... Szlag mnie trafiał na takie myślenie, że oni tak / zbankrutują / a ja nie...Ciekawy jestem jak to będzie teraz z tym, przechowanym w chłodniach jabłkiem i kto znów ma je przejrzeć... Chłop w stodole, czy Eskimos na taśmie ?...A taki przegląd, to nie są panie tanie rzeczy...
Cytować

Powiązane artykuły

X