Zbiór na zielono – czyli jak sobie zaszkodzić

 

Zbyt wcześnie zerwane owoce mogą nie tylko zniechęcić potencjalnych kupców do kolejnych zakupów, ale także wpłynąć na obniżkę cen. Chociaż takie jaskółki pojawiają się co roku, wysokie stawki za pierwsze owoce szczególnie w tym sezonie zachęcają niektórych producentów do przyspieszania zbiorów…  

W tej historii nie ma mowy o solidarności. Ten producent, który sprzeda niedojrzałe owoce, prawdopodobnie osiągnie jednorazowy zysk. Jednak straci cała reszta. Skutkiem jest chociażby spadająca cena śliwki. Winna nie jest tu nadmierna podaż, a przyspieszone zbiory.

Taktyka jest niezwykle prosta. Trzeba zerwać daną odmianę na zielono, zbyt wcześnie – wtedy, kiedy cena jest wysoka, bo na rynku mało jest jeszcze towaru. Niestety, sadownicy, o których mowa wyżej, nie zdają sobie sprawy, że takim działaniem przykładają rękę do obniżki cen, której tak się obawiają. 

Krytycy takiego działania widzą jego bezcelowość. Zwiększając podaż niedojrzałymi śliwkami sadownicy po pierwsze przyczyniają się do spadku ceny, a po drugie działają na swoją niekorzyść. Klient detaliczny kupując niedojrzałe owoce, nie pozna ich bogactwa smaku, nie wróci po nie kolejny raz i tym sposobem zmniejszy się popyt. Kupiec hurtowy kupi mniejszą ilość.

To błędne koło trwa od lat. Co roku na punktach skupu mamy do czynienia z Łutówką rwaną na czerwono. Wydawać by się mogło,  że ocena takiego zachowania jest jednoznaczna. Niestety, jak pokazuje obecna sytuacja z pierwszymi śliwkami, nie dla wszystkich.

Komentarze  

-1 #5 Roman 2019-07-17 02:25
Pierwszą cenę trza brać bo potem taniej....

Tak mawia mój sumsiad i rwie wiśnie na zielono
Cytować
+3 #4 Andrzej 2019-07-16 04:03
Woziłem na rynek do Łodzi Beni Shoguna, takie pyszne, słodkie jabłko a kupcy nie chcieli kupować. Było " co żeś przywiózł Meleroze ? Matowe bure jabłko?" Tłumaczę że spróbuj! To powiedział " k...to ma wyglądać a nie smakować" . Drugi obok narwał całkiem zielonego Ligola i kupcom sprzedawał za Mutsu. Debilizm a strata całej branży.
Cytować
+4 #3 kolo 2019-07-15 19:31
dziękuje autorowi za zamieszczenie artykułu o tej tematyce ,ci którzy za chwilę bedą skupować i pakować na markety lepotice ledwie zkolorowaną sprawiają że spożycie śliwy spada z roku na rok, w krajach zachodu gdzie markety działają od II wojny śliwa jest gatunkiem marginalnym,za chwile dobra zmiana zarżnie kioskarzy 1500 zł Zusu ,krew mnie zalewa jak gatunek któremu poświęciłem całe życie załatwi nie klimat, choroby czy szkodniki a system podatków i danin
Cytować
+4 #2 Artur 2019-07-15 18:47
Śliwka fioletowa, to niekoniecznie śliwka nadająca się do jedzenia...Niestety, znam kilku ludzi którzy takie śliwki jedzą i nie gardzą również twardą gruszką czy brzoskwinią...To przeważnie ludzie młodzi o mocnych zębach i zdrowych dziąsłach...I to oni prawdopodobnie przywożą na giełdy owoce, które nadają się do jedzenia, ale tylko dla nich...Ale winę za to co pojawia się w kioskach i sklepach ponoszą również sklepikarze...Ileż to razy zdarzało mi się, że taki gość macał owoce / śliwki / w skrzynce, aby sprawdzić czy nie ma miękkich...
Cytować
+14 #1 Guest 2019-07-15 06:19
Ten proceder był jest i będzie póki kupujący nie wykaże się myśleniem i zaprzestanie kupować takie g. Z resztą podobnie mamy w jabłku , już w paździerzu oferowany jest ligol czy idared.
Walka z tym to walka z wiatrakami, my w kwestii śliwek sobie odpuściliśmy i w związku ze zmniejszaniem się popytu (ile razy konsument da się oszukać na zielone g. ) stopniowo karczujemy śliwy deserowe.
Tak na marginesie, świetną karą dla "sadownika" sprzedającego taki badziew jak i dla sklepikarza kupującego to coś , byłby nakaz zeżarcia kilograma tej zieleniny i popicia wodą ...
Cytować

Powiązane artykuły

Za dużo sadowników

Mniej produkuj, więcej handluj

Weź dotację i odejdź z sadownictwa

X