DDT – zabójca czy zbawca?

„Milcząca wiosna” – taki tytuł nosiła wydana przed pół wiekiem książka Rachel Carlson opisująca apokaliptyczną wizje amerykańskiego miasteczka, w którym nie było dzieci, ptaków, a ludzie umierali na raka. Miały tego dokonać syntetyczne pestycydy, a przede wszystkim DDT, za które Szwajcar Paul Müller otrzymał w 1948 r. Nagrodę Nobla. Ta świetnie napisana publikacja wywołała panikę, skutkiem której w USA od 1972 r. zakazano stosowania DDT, za tym przykładem poszły inne państwa. Nie wzięto pod uwagę faktu, że od 1949 r. ok. miliarda ludzi zostało dzięki tej substancji uwolnionych od malarii, że ratowała ona oswobodzonych z obozów koncentracyjnych więźniów przed tyfusem, że zabijała tylko te owady, których nie zdołała odstraszyć. Przeprowadzone badania wykazały, że rozsądne używanie (jak zresztą każdego środka chemicznego) nie grozi ani człowiekowi, ani przyrodzie. Niektórzy zapaleńcy przeprowadzali nawet eksperymenty na sobie: 24 ochotników przez 2 lata jadło codziennie 35 mg DDT bez żadnych szkód na zdrowiu.

Zapewne niesprawiedliwe jest porównywanie Carson, inspiratorki ruchów zielonych, do Stalina czy Hitlera. Zawdzięczamy jej wnikliwszą kontrolę i dokładniejsze badania nowych substancji. Także te, jakie opublikowali w 2000 r. Bruce Adams i Louis Gold z Uniwersity of California. Jasno z nich wynika, że człowiek zjada w żywności 5-10 tys. naturalnych pestycydów, czyli 10 tys. razy więcej niż sztucznych. Mykotoksyny są także potencjalnie rakotwórcze lecz zarówno jednych jak i drugich spożywamy niewielkie ilości, a nasz organizm potrafi się skutecznie przed nimi bronić. Głównym sprzymierzeńcem nowotworów jest palenie papierosów i otyłość.

Próby zastąpienia DDT innymi substancjami nie okazały się skuteczne. Malaria wciąż zbiera swe żniwo. To było przyczyną dopuszczenia tego środka w 2006 r. przez Światową Organizację Zdrowia do opryskiwania domów w krajach, gdzie występuje owa choroba.
Niepokój wywołany publikacją „Milczącej wiosny” skłania do wyciągnięcia pewnych wniosków. Najgorszym doradcą jest panika. Przed dopuszczeniem na rynek nowych substancji czy technologii potrzebne są wnikliwe badania – to oczywiste. Lecz najważniejsze leży w naszych rękach – wszystkiego należy używać z umiarem, tylko tyle, ile jest to rzeczywiście niezbędne.

Powiązane artykuły

X