Ekspansja szkodników kory i drewna, niestety środków brak

 

W ostatnim dziesięcioleciu obserwujemy w sadach stopniową ekspansję szkodników kory i drewna. Na dane z bieżącego sezonu będzie trzeba poczekać, ponieważ loty trwają. Zwójka koróweczka i przeziernik jabłoniowy, bo o nich będzie mowa w artykule, coraz lepiej mają się w naszych sadach. Wynika to z kilku przyczyn, przede wszystkim z tej najbardziej oczywistej, że stosowane kiedyś przeciwko nim środki systemiczne zostały ładnych parę lat temu wycofane.

Szkodniki, które wcześniej stanowiły problem lokalnie, nie niepokojone przez sadowników opryskami, które byłyby w stanie realnie im zagrozić, rozwijają się teraz w najlepsze. Obecnie dysponujemy jedynie półśrodkami – ważne jest jednak, aby te półśrodki możliwie najpełniej wykorzystać.

Szkodliwość gąsienic wynika z żerowania na łyku, które stanowi drogę transportową dla asymilatów odżywiających organy rośliny. Wygryzane przez szkodniki ubytki zakłócają przepływ produktów fotosyntezy, co pogarsza kondycję drzewa, powoduje zamieranie systemu korzeniowego i gałęzi, w skrajnych przypadkach śmierć drzewa.

Warto zacząć od tego, że obserwuje się pewne zmiany typowych upodobań dwu wspomnianych szkodników. Zwójka koróweczka traktowana jest w literaturze jako szkodnik starych sadów pestkowych. W ziarnkowych obserwowano jedynie pojedyncze gąsienice, co było właściwie bez większego znaczenia z produkcyjnego punktu widzenia. Obecnie coraz częściej występuje w uprawach jabłoni, nie mniej chętnie atakując drzewa młodsze, nawet w szkółkach. Podobnie przeziernika spotyka się w coraz młodszych, intensywnych nasadzeniach drzew ziarnkowych i pestkowych.  Pod hasłem zwalczanie przeziernika jabłoniowego znajdziemy w książce wzmiankę „zwalczanie szkodnika w sadach towarowych nie jest potrzebne”. A jednak zagrożenie z jego strony narasta, drzewa wypadają i skraca się czas użytkowania kwater, o czym mówią doradcy na konferencjach sadowniczych. To pokazuje, że mamy do czynienia z problemem ważnym i realnym.

Z praktycznego punktu widzenia istotne jest to, że motyle składają jaja najchętniej do zranień występujących na powierzchni pni i gałęzi. Wszelkie rany rakowe, zgorzele, pomrozowe pęknięcia kory, blizny po wyłamanych konarach, miejsca zrastania się zrazu z podkładką będą preferowanymi przez szkodniki miejscami dla złożenia jaj. Im lepiej zadbamy o przezimowanie drzew bez uszkodzeń mrozowych (np. zabiegi bielenia), im więcej wagi przyłożymy do czyszczenia ran rakowych i zgorzeli oraz ich prawidłowego zabezpieczania, tym mniej potencjalnych miejsc do rozwoju zostawimy szkodnikom.

W przypadku sadów, w których stwierdzono już występowanie szkodników kory i drewna, należy próbować walczyć nimi na 8 - 10 dni po okresach wzmożonych lotów osobników dorosłych, aby zwalczyć larwy zanim wgryzą się w drewno (wylęg larw następuje w zależności od temperatury po 8 – 14 dniach od złożenia jaj). Kiedy larwy wejdą już pod korę, to bez preparatów systemicznych nic się z nimi nie zrobi. Pomocne w monitoringu mogą okazać się pułapki feromonowe (osobne dla przeziernika i koróweczki), które pozwolą ustalić nasilenie lotów. Loty są jednak bardzo rozciągnięte w czasie i regularne (często bez wyraźnych pików), w związku z tym konieczne jest prowadzenie intensywnej ochrony. Bez 3 - 4 zabiegów się nie obędzie.

Idealnie byłoby połączyć zabiegi przeciwko owocówce jabłkóweczce i zwójkom liściowym z próbą zwalczenia szkodników kory i drewna. Acetamipryd może okazać się preparatem zbyt słabym. Podobnie jak w przypadku bawełnicy korówki, należy jak najlepiej wykorzystać dostępne preparaty – dla jak najpełniejszego pokrycia drzew obowiązkowo zwilżacz, wydatek wody 1000 l/ha, ustawienie opryskiwacza w taki sposób, aby nie omijał dolnych części drzew – szyjek korzeniowych, odrostów, wszelkich pęknięć, raków, zgorzeli, w których larwy gromadzą się bardzo chętnie.

Oczywiście wszystko to kosztuje – pułapki, dodatkowe i częste opryski preparatami z półki wyższej niż acetamipryd… Przykry fakt  niskiej opłacalności uprawy jabłek czy innych gatunków drzew owocowych nie sprzyja inwestowaniu w ochronę. Sadownicy koncentrują się na ochronie owoców,  bo mają one bezpośrednie przełożenie na zysk. Problem się zapętla.

Komentarze  

+6 #2 Sadownik2 2020-07-31 10:23
Wszystko zależy od skali.Jak ktoś chce mieć dziesiątki ha jabłoni, to musi brać pod uwagę różne niemożności:pracownicy,optymal ny czas zbiorów,optymalny czas oprysków etc.Przeziernik pojawił się jakiś czas temu na starej Pinovie, ale ona idzie pod piłę,to no problem.Jednak pojedyncze osobniki zasiedliły inne odmiany.Jeżeli mamy mały sad, sami tniemy, to nie ma problemów;przeziernika czy trociniarkę zwalczamy mechanicznie.Jak mamy 20,30 czy więcej ha ... to "Houston mamy problem"...Gdy całkowicie znikną z rynku ostatnie śor fosforoorganiczne,przyjdzie czas na Wodę Święconą,ew. modlitwę ... i to o ironio dzięki bezreligijnej UE.
Cytować
+4 #1 cyk 2020-07-30 21:27
I bardzo dobrze, bo w ten sposób Unia zrealizuje swój plan ograniczenia produkcji owoców aż do likwidacji większości sadów włącznie...
Cytować

Powiązane artykuły

X