Kto zepsuł, niech płaci

Większość z sadowników oddaje swoje jabłka na sortowanie różnym firmom, owoce jadą w skrzyniach, które później do nich wracają. Niestety, czasem wracają uszkodzone. Też jeżdżę wózkiem, też czasem zdarza mi się uszkodzić skrzynię. W zasadzie należy przyjąć to za normę, że wypadki się zdarzają i jakaś skrzynia czasem zostanie połamana. Jest to normalne, że podczas obrotu olbrzymimi ilościami tych opakowań, co jakiś czas zdarzy się wypadek i wózek nie wceluje w kieszeń pod skrzynią, lecz uderzy w deskę, czasem podczas manewrowania wózek uderzy bokiem lub tyłem w stojące skrzynie. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie złamał jakiejś deski. Jednak problem polega na tym, że w naszym kraju nikt nie czuje się odpowiedzialny za takie uszkodzenia.

Wysłałem kiedyś owoce do Niemiec, pod kilku dniach dostałem na Whatsapp ‘a informację o wypadku podczas sortowania i uszkodzeniu skrzyni. Przekazano mi zdjęcia z prośbą o wycenę straty. Zdumiałem się bardzo. W Polsce nigdy się z czymś takim nie spotkałem, chociaż czasem skrzynie wracały w dużo gorszym stanie. Wystawiłem niemieckiemu klientowi notę obciążeniową na 10 euro i zapomnieliśmy o sprawie. Ujęło mnie to jak oni podeszli do sprawy, poczuwali się do odpowiedzialności za złamanie kilku desek. Poczułem się jak partner w biznesie, wobec którego oni chcą być fair. Kiedyś, gdy jeszcze sprzedawałem dużą część swoich owoców sortowniom, bardzo często zdarzało się, że skrzynie wracały uszkodzone. Oczywiście, w następnym sezonie, nie da się w nie włożyć jabłek, skoro brakuje w nich desek. Ktoś więc te deski musi przybić, robiłem to ja. Jakaś stara skrzynia zostawała skanibalizowana i rozebrana na deski do tych uszkodzonych. Dziś skrzynie stały się bardzo drogie, jeszcze bardziej niż w cenach nominalnych zdrożały, jeśli odniesiemy je do wartości jabłek, jakie w nich trzymamy. Dlaczego więc nikt na sortowniach nie czuje się odpowiedzialny za uszkodzenia? Rozumiem, że te uszkodzenia dzieją się poza świadomością pracowników biurowych i ciężko mieć do nich o to pretensje. Zapewne pracownicy magazynowi nawet nie zgłaszają takich rzeczy działowi zakupów, bo nie chcą przyznawać się do winy. Jednak błędem sadowników jest potem kwitowanie, bez zastrzeżeń, odbioru takich skrzyń. Nie mam tu na myśli jakichś drobnych uszkodzeń, bo to normalne w eksploatacji skrzyniopalet, lecz fakty połamania desek lub zniszczeń kostek pod skrzyniami, bo ktoś nie wcelował widłami wózka tam, gdzie powinien. Naprawdę musimy wyjść z przeświadczenia, że ktoś robi nam łaskę, kupując nasze jabłka i lepiej siedzieć cicho, bo następnym razem może od nas ich nie kupić. Jeśli coś się nam nie podoba, to śmiało to mówmy, zgłaszajmy. Wpisujmy zastrzeżenia do dokumentów WZ, a najlepiej od razu zgłaszajmy osobie, która z nami ustalała zakup towaru.

Wypadki i błędy zdarzają się wszystkim i trzeba mieć świadomość, że skrzynie się zużywają w trakcie ich eksploatacji. Jednak to nie znaczy, że mamy przymykać oko na wszystko i godzić się na ponoszenie kosztów, bo ktoś ma problem z celowaniem wózkiem widłowym. Jednak w tym wszystkim najważniejszy jest szacunek jaki okazują sobie strony transakcji, jesteśmy partnerami w biznesie, zależymy jedni od drugich i traktujmy się uczciwie. Tu nie chodzi o wartość deski tylko o fakt poszanowania naszej własności. Kochajmy się jak bracia, ale liczmy się jak Żydzi.

Komentarze  

0 #1 Baltazar 2022-03-14 20:44
Przecież złoża w trójki
Zepsuta do środka
Dowiesz się dopiero jesienią gdy wyciągasz do zbioru
Żenada

Kiedyś zdemolowali mi parę plastików
Zawiozlem do klejenia i kazałem fakturę za naprawę wystawić na firme sortująca o czym poinformowałem prezesa
Cytować

Powiązane artykuły

X