
Krótka pamięć sadowników
O ile ceny w tym sezonie nie powalają na kolana, to jednak od zimy nie można narzekać na popyt na jabłka. Zapotrzebowanie jest, zamówienia płyną, dodatkowy impuls spowodowało tymczasowe poluźnienie białoruskiego embargo. Generalnie nie ma problemu ze sprzedaniem jabłek z otwieranych komór, choć sadownicy chcieliby wyższych cen. Ten spory popyt sadownicy wzięli za bardzo dobry omen i zaczęli myśleć o sadzeniu drzewek. Są one tej wiosny dość tanie, szkółkarze mieli problem ze sprzedażą materiału, co wpłynęło na spadek cen. Dobry popyt na jabłka i niskie ceny drzewek sadownicy wzięli za powód do wymiany i zwiększania nasadzeń.
Naprawdę mi się to wszystko nie klei. Okazało się, że skierowanie większej niż zazwyczaj części zbiorów do przetwórstwa, zamiast na rynek deserowy, spowodowało płynniejszy zbyt i wzrost zainteresowania jabłkami przez kupujących. Zamiast dalej pójść tym tropem i ograniczać podaż, to nasze środowisko próbuje posadzić kolejne hektary. Po co? Czyż nie lepiej jest zbierać mniej, ale w lepszych pieniądzach? Czy polski sadownik naprawdę potrafi zwiększać przychody tylko przez wzrost produkcji? Jakie jest sens tych nasadzeń? Żebyśmy się dobrze zrozumieli – nie neguje zakładania sadów, jeśli ktoś ma zbyt na jabłka i dobrze na tym zarabia. Jednakże większość z nas ciągle narzeka na niskie ceny i brak dochodowości. Mimo to, sadzimy kolejne kwaterki. Nie są to może całe haktary, jak bywało to w czasach jabłkowej hossy, lecz tu pół hekatara, tam 30 arów, tutaj 0,75 ha. Summa summarum uzbiera się tego i zaowocuje to dalszym zwiększaniem podaży. Tak, wiem, że kusząco wygląda możliwość kupienia knip-booma Goldena za 13 złotych. Tylko czy naprawdę będziemy to potrafili sprzedać za 2-3 lata? Nie możemy poczekać na dłuższą stabilizację i choć z 3-4 lata cen przynoszących zyski? Osobiście widzę dużo większe perspektywy podniesienia zysków w redukcji plonów niz w sadzeniu chodliwych odmian. Rzeczywiście, ładnie się Golden w tym roku sprzedaje i naprawdę fajnie jest brać ponad 2 złote za jabłka +70 mm. Tylko czy tegoroczny wyskok cen tej odmiany od razu należy przekładać na zwiększanie jej nasadzeń? Jeżdżę po okolicy, rozmawiam z ludźmi i widzę w oczach trochę więcej optymizmu niż było to na jesieni ale widzę też, że ten optymizm od razu przekłada się na kolejne wymieniane kwatery. Jeszcze raz powtarzam: jeśli ktoś umie zarabiać na jabłkach, wychodzi mu to, to niech sadzi, jednak jeśli ktoś jesienią płakał nad cenami, to już wiosną będzie sadził następne drzewka, bo cena Gali Must skoczyła z 70 groszy na 1,7 zł? Widać wyraźnie, empirycznie tego doświadczamy, że ograniczanie podaży, daje pozytywne efekty, więc dlaczego tego nie kontynuować? Jesienią 2023 na przemysł pojechał prawie cały Gloster i znaczna cześć Ligola czy Idareda. W efekcie udaje się sprzedać te odmiany całkiem nieźle, bo jest ich po prostu znacznie, znacznie mniej. A gdybyśmy tak naprawdę ograniczyli również podaż takiego Szampiona czy Red Jonaprince'a, to może w ogóle cena jabłek by się utrzymywała na interesujących nas poziomach już od września? Nie mówię, że mamy to sypać na przemysł, ale gdyby tak zrobić dobre przerzedzanie i zamiast 60 ton Szampiona zdjąć z drzew 50, ale za to wszystko od 70 mm? Tutaj leży może trudniejszy, ale za to szybszy sposób na zwiększenie naszych przychodów.
Sadzenie kolejnych hektarów, to najprostszy, żeby nie napisać prostacki, sposób na wzrost przychodów, który pewnie za kilka lat zaowocuje kolejnymi sezonami nadprodukcji. Przestańmy więc sadzić. Jak widać nawet na Ligolu czy Szampionie da się robić niezłe pieniądze, o ile dostosujemy jego podaż do potrzeb rynku. Prędzej czy później wymienimy te odmiany, te kwatery, na nowsze, na jakieś Gale czy Goldeny, ale dajmy sobie chwilę na uspokojenie rynku, na trochę stabilizacji i nauczmy się, że duże zbiory, to duże problemy.
Komentarze
Kurde, widocznie u mnie ludzie nie potrafią tak zaniedbać ligola bo nawet na kwaterach przemysłowych widać masę różowych pąków.
Nas też to czeka
To nieuniknione jeśli nie chcemy pracować za darmo i co roku modlić się u przymrozki
Sadownik od dziecka chodzi w za małych butach żeby przyzwyczaić się do wiecznego narzekania
Ilu znssz sadowników,którzy są szczęśliwi i zadowoleni?;)
Wyjdź z tej swojej wioski, rozejrzyj się
Dochodzicie do tego co stwierdziłem kilkanaście lat temu
Lepiej późno niż wcale