W oczekiwaniu na wzrost cen
Polecane

W oczekiwaniu na wzrost cen

Na rynku jabłek przemysłowych widać pewną poprawę sytuacji. Dostrzegam ją w przywróceniu wcześniejszej równowagi między popytem a podażą. Końcówka października przyniosła intensyfikację dostaw owoców oraz „cyrki” ze strony zakładów, które powodowały piętrzenie się dostaw, a w efekcie wrażenie nadmiaru jabłek przemysłowych na rynku. To z kolei stało się pretekstem do obniżek cen. Na szczęście udało się ten zator rozładować i ponownie pojawia się więcej ogłoszeń o zakupach owoców, w tym również zza granicy.

Oczywiście jesteśmy dopiero na bardzo wczesnym etapie odwrócenia trendu, dlatego oczekiwania szybkiej zmiany cen są zbyt przedwczesne. Tym bardziej, że ciepła pogoda wymusza sprzedaż zapasów z pakowni, przechowalni i podwórek, jabłka po prostu tracą jędrność i masę oraz łatwiej ulegają gniciu. Nie występuje naturalne zjawisko chłodzenia.

Warto zwrócić uwagę na wspomniane zjawisko importu owoców do przetwórstwa przez kraje takie jak Węgry. Wiosną tamtejsze sady zostały zdziesiątkowane, straty są ogromne. Kupują od nas owoce deserowe, ale coraz śmielej sięgają także po surowiec przemysłowy. Lokalne zakłady zakończyły skup od rodzimych rolników i oceniają realizację swoich planów. Skoro pojawiają się oferty zakupu z ich strony, oznacza to, że planów tych nie wykonali. Większość węgierskich przetwórni to oddziały międzynarodowych koncernów, które w ramach jednego holdingu mogą swobodnie przerzucać towar i realizację zamówień zewnętrznych. Istnieją jednak również mniejsze podmioty, które muszą samodzielnie działać na rynku i po prostu kupować surowiec.

Zapotrzebowanie na jabłka przemysłowe ze strony Europy Zachodniej jest dużo mniejsze i raczej nie przybierze dużych rozmiarów w tym sezonie, tam naprawdę urodziło się sporo owoców. Moim zdaniem będziemy jednak obserwować powolny wzrost cen jabłek do przetwórstwa w Polsce. Biorąc pod uwagę skalę dostaw od września, jesteśmy daleko poniżej standardowej wartości ton skupionych przez zakłady. Istnieją przesłanki, by sądzić, że popyt utrzyma się na dobrym poziomie.

Chciałbym jednak ponownie podkreślić, że na rynku jabłek przemysłowych funkcjonuje oligopol połączony z prawdziwym, średniowiecznym feudalizmem, dlatego relacja podaży do popytu nie jest jedynym czynnikiem kształtującym poziom cen.

Przy ostatnim załamaniu cen na skupach pisałem o potrzebie zachowania dystansu do tego zjawiska. Teraz również uważam, że należy bez emocji podchodzić do kwestii dostaw surowca. Wielu z nas zakończyło już zbiory, część owoców stoi w skrzyniach i naprawdę nie ma argumentów, by wszystko wysypać od razu. Niech więc te jabłka postoją pod wiatą, piękną pogodę można wykorzystać na prace w sadzie: opryski, nawożenie czy wycinanie kwater.

Nie namawiam jednak do czekania na to magiczne „1 zł/kg”. Po pierwsze, raczej się to nie wydarzy, po drugie, nawet gdyby, nie byłoby to korzystne dla rynku. Warto też zastanowić się, czy rzeczywiście wszyscy musimy produkować jabłka deserowe z odpadem przemysłowym, czy może lepiej byłoby skupić się wyłącznie na produkcji owoców do przetwórstwa. Jeśli ktoś kolejny sezon strząsa owoce z drzew i wszystko trafia na skup, to naprawdę nie ma sensu inwestować w drogą i szczelną ochronę, intensywne nawożenie oraz kosztowną agrotechnikę.

Natomiast sadownicy pozostający przy produkcji jabłek deserowych powinni skoncentrować się na cenach tego segmentu, bo moim zdaniem, to właśnie tam mamy poważniejsze problemy niż w przypadku przemysłu.

Jeśli w roku nieurodzaju trudno jest uzyskać satysfakcjonujące ceny, to aż strach pomyśleć, co będzie w przyszłym sezonie, gdy cała Polska zbierze regularny plon. Można zamykać oczy, ale to nie zmienia faktu, że zmierzamy na zderzenie ze ścianą.

Powiązane artykuły

Nadpodaż koncentratu i spadek cen

Nadpodaż koncentratu i spadek cen

Polskie jabłka na celowniku fiskusa. Kto straci najwięcej?

Polskie jabłka na celowniku fiskusa. Kto straci najwięcej?

Leżą jabłka pod drzewami, leżą ceny

Leżą jabłka pod drzewami, leżą ceny