
Wróżbiarstwo 2
Po wczorajszym artykule o nierzetelności oraz niewiarygodności danych o zbiorach i zapasach jabłek pojawiło się gro komentarzy o niedoszacowaniu liczby gospodarstw sadowniczych w Polsce. Krytykę przyjmuję, lubię i – ewentualna – polemika sprawia mi nawet frajdę, więc...
Jaki ma związek, z meritum artykułu, fakt niedoszacowania ilości gospodarstw? Przecież to kwestia poboczna, bez wielkiego wpływu na sedno tezy. Artykuł był o rzucaniu w świat wielkich liczb bez ich rzetelnego zbadania. Mówmy o tym, bo to jest istotne a nie o tym czy liczba gospodarstw jest taka bądź inna, bo – jak niżej wykażę – ta liczba nie ma wielkiego znaczenia.
Teraz kwestia tej liczby. Już w komentarzach "Chochlik" prostym wyliczeniem zmasakrował kwestię ilości prawdziwych gospodarstw. Jednak opierając się na pewnych danych, które będą stanowiły jakiś punkt wyjściowy, przeanalizujmy sytuację ilości producentów i wielkości produkcji jabłek w Polsce. Za bazę przyjmiemy raport GUS-u z 2017 roku o produkcji jabłek w Polsce. Instytuacja ta co 5 lat bada nasz rynek i publikuje dane. Dla uproszczenia analizy przyjmujemy, że dane są aktualne i wiarygodnie zebrane. Otóż z danych tych wynika, że mamy ponad 150 tysięcy gospodarstw produkujących jabłka w Polsce! Matko Boska Częstochowska! Toż to chyba więcej niż w całej UE-15! Jednak już głębsze wgryzanie się w treść raportu daje nam nieco inny obraz tej sytuacji. Otóż faktyczna produkcja towarowa jabłek w Polsce skupia się w około 10% gospodarstw z tej liczby. Gigantyczna liczba producentów wynika z tego, że GUS zalicza do nich każde gospodarstwo posiadające jabłonie, nawet poniżej 1 ha (takich gospodarstw jest aż 15 tysięcy!). Z całej tej wielkiej masy sadów jabłoniowych w Polsce tylko 23% to sady nawadniane. Czy nie powinniśmy uznać nawadnienia za pewien wyznacznik profesjonalności gospodarstwa? W porównaniu z poprzednim badaniem zwiększył się odsetek osób powyżej 60 roku życia, które prowadzą sad. Rozejrzyjcie się po swoich sąsiadach powyżej 60-tki, ilu z nich prowadzi gospodarstwa na pozimie? Tacy oczywiście są, jednak w mniejszości zdecydowanej. Można ten raport analizować dalej i wyciągać kolejne wnioski, wszystkie one jednak prowadzą do stwierdzenia, że prawdziwa towarowa produkcja jabłek w Polsce zamyka się w kilku tysiącach gospodarstw. Cała ta reszta ze 150 tysięcy, to działkowicze, dziadkowie i amatorzy. Naprawdę ktoś sądził, że ktoś z 15 tysięcy sadowników, którzy mają poniżej 1 hektara, ma chłodnię i należy akurat do niego zadzwonić z pytaniem o stan zapasów? Cała ta masa "sadowników" objawia się co jakiś czas w kolejkach na skupy, gdzie możemy spotkać osobówki z przyczepkami wypełnionymi workami pełnymi jabłek. U mnie na wsi jest nawet taki sadownik, co wozi jabłka na skup taczkami.
Dla ogólnej podaży jabłek deserowych nie ma znaczenia te 140 tysięcy ludzi. Ich sady, w zdecydowanej większości, rodzą co drugi rok. Dokładnie tak jak sady ich dziadków. Mają dokładnie taki plon jak sady ich dziadków, czyli mizerny. Nie tylko tonażowo ale też i jakościowo. 12% sadów w Polsce ma ponad 25 lat! O jakiej produkcji możemy mówić w takim sadzie?
A jeszcze 19% to sady w przedziale 15-24 lata. Ponad 50% powierzchni sadów ma obsadę poniżej 1600 drzew na hektar a z tego 6,3% ma poniżej 400 drzew na hektar. Przekładając ze "statystycznego" na "nasze", to są sady sadzone raczje przez naszych rodziców a nawet dziadków a nie współcześnie zakładane plantacje. Oczywiście dobry sadownik i z tego coś wyciśnie, lecz raczej to nie jest model docelowy sadu towarowego.
Niestety, socjalistyczny wymysł z dopłatami do hektarów powoduje, że tempo zanikania takich gospodarstw jest małe. Nie tylko w sadownictwie ale w całej branży rolnej. Ich obecność zaburza percepcję rynku ale nie jest w stanie zaburzyć skali produkcji deseru czy zapasów w chłodniach. Nie jestem przeciwnikiem sadów amatorskich, niech każdy sobie ma tam kilka drzew koło domu. Mojej produkcji to nie zagraża i wielkiego wpływu na ilość produkowanych jabłek deserowych nie ma.
P.S. Drodzy Państwo, to nie są artykuły naukowe, lecz felietony. Siłą rzeczy stosuje się tu pewne uogólnienia i uproszczenia. Słowa o możliwości obdzwonienia sadowników w dwa dni, miały tylko obrazowo stwierdzić, że to nie jest zbyt wielka grupa a nie podać konkretną liczbę producentów.
Komentarze
Teraz wszyscy czekają na smsy
Oczywista oczywistość,że większość polskiej produkcji to szrot kończący w kozietulach i nie ma bo z tym dyskutować.
Dopłaty to socjal mający zatrzymać rolnika na wsi .to też wiadomo od dawna .
Chodzi tylko o to by nasze przekomarzanie pobudziło sadowników do myślenia bo branża zmierza w złym kierunku
Ale trzymajmy się faktów...palnieto głupotę i doceniam,że ja sprostowanie
Pozdrawiam
Bardzo fajnie że autor podparł swe wywody twardymi danymi.
Dziś i ja je przeanalizowałem w wolnej chwili. Moja wypowiedź była powierzchowna i bez zgłębienia tego jak wyglądają gospodarstwa w naszym kraju.
Co do dopłat i innych pomocy, zgadzam.
Dodam że prowy i tym podobne nabory pomagają raczej tym co już mają pieniądze. Piszę tak z własnego doświadczenia, bo jeśli mam brać kredyt na nowe maszyny i być pod butem użędnika wolę kupić używane za swoje.
Pizdrawiam