Czym chcecie handlować?

Nie mam problemów, aby wytykać sadownikom błędy, krytykować ich mentalność i – pożal się Boże – model biznesowy. Nie przysparza mi to może ludzkiej sympatii, ale nie jest moim celem być trybunem ludowym i żywić się popularnością w środowisku, które uważa ciecz kalifornijską za złoty środek prewencyjny na parcha jabłoni. Jednak absolutnie nie mam też zamiaru oszczędzać drugiej strony naszej branży, czyli podmiotów handlowych, kupujących te jabłka od sadowników.

Właściciel dużej grupy udziela wywiadu, w którym mówi, że polskie jabłko ma problem, aby dotrzeć do Azji w dobrej formie i blokuje nam to możliwości handlowe i ogranicza opłacalność biznesu. Zresztą naprawdę wielu handlowców mówi wprost, że ciężko w naszym kraju o duże partie dobrego towaru. W zasadzie to mamy towar marketowo-białoruski i niewiele ponad to. Z tych milionów ton, które rzekomo produkujemy, to ciężko jest wysłać cokolwiek w świat, aby zaistnieć mocniej na jakimś rynku docelowym, wejść tam konkretnie, z dużą i jednorodną partią, aby po prostu go zdobyć. To, co się udaje robić, to jest w większości, partyzantką. Coś się uda kupić, coś się uda wysłać i dopłynęło do jakiegoś Wietnamu, więc się cieszymy. Jednak, gdy przychodzi nam wysłać kolejne kilka kontenerów, to ciężko nam uzbierać aż tyle dobrego jabłka. Kończy to się jakimiś reklamacjami, obniżkami i zerwaniem relacji. Pewnie każdy, kto jest w branży słyszał o firmach, które nieźle się przejechały na wysyłkach na dalekie rynki i nie piszę tu o braku płatności. Najpierw wielkie perspektywy, tysiące ton, dobre marże a potem jedna, druga, trzecia reklamacja, pojawiają się problemy z płynnością, z rozliczeniami, bo coś trzeba opuścić klientowi i firma wypada z gry. Umówmy się – nie da się podbijać świata towarem kupowanym z łapanki. Nawet jeśli w chwili zakupu wygląda on ładnie, trzyma normy, to dwa miesiące podróży mogą go drastycznie zmienić. Dlaczego więc te firmy handlowe nie idą do sadowników z kontraktacją produkcji? Dlaczego nie zagwarantować sobie tysięcy ton Gali jeszcze w trakcie sezonu i namówić sadowników do produkcji, zgodnie z własnymi zaleceniami? Czy nie byłoby pięknie mieć cztery czy pięć komór Gali czy Red Deliciousa wyprodukowanego i zerwanego według najlepszych standardów, które można pokazać klientowi i zagwarantować mu dopłynięcie tych owoców do Azji? Towar z łapanki, taka partyzantka zakupowa, zawsze niesie ze sobą ryzyko. Natomiast produkcja pod konkretny rynek, w konkretnym reżimie, daje szanse na minimalizację tego ryzyka. Już widać, że obecny sezon to będzie sezon bardzo taniej ochrony, wręcz dziadowskiej. Ludzie nie chcą lub nie mogą więcej finansować produkcji. Na rynku będzie ogrom towaru, który może będzie i tani, lecz jego jakość, standard wyprodukowania będą daleko poniżej norm, które gwarantują dopłynięcie owoców do Indii czy Wietnamu. Dlaczego więc nie wyjść do sadowników i nie zakontraktować tych owoców już teraz? Umówić się z kimś, aby jednak nie odpuszczał tego zabiegu tebukonazolem w Red Capie i zwalczył te paskudne grzyby odpowiedzialne za gnicie odśrodkowe tej odmiany albo jednak w kwitnienie nie poprzestał na kaptaniku, tylko sięgnął po coś mocniejszego, dla zabezpieczenia przed chorobami mokrego kwitnienia. Naprawdę, przy cenie 1,4 zł/kg Gali nikt nie będzie się silił na wykonanie 12 zabiegów wapniem czy dodawanie krzemu, aby podtrzymać jędrność owoców. Jest u nas grono sadowników, którzy potrafią wyprodukować jabłka na światowym poziomie, trzeba im tylko dać nadzieję na zbyt tych owoców w racjonalnej cenie. Czy to obecne grzebanie się w przemyśle i próby wyselekcjonowania z tego czegoś na markety są aż tak bardzo dochodowe, że nikt nie myśli o handlu lepszym towarem? Jeśli sadownicy będą masowo oszczędzać na ochronie, to sezon handlu polskimi jabłkami skończy się w marcu. Nie da się przechować do czerwca jabłek, których zabezpieczenie przechowalnicze oparto na jednym zabiegu kaptanem na 28 dni przed zbiorem.

Trzeba wyjść do ludzi i spróbować dogadać się na normalną produkcje, bo inaczej to Eldorado będą miały tylko skupy. Zakontraktowanie jabłek, zagwarantowanie sobie ich dostaw i jakości a może nawet przechowania, to krok do stabilizacji rynku, o której tak wszyscy marzymy. Czy naprawdę nie wiecie jak będą wyglądały jabłka chronione zapobiegawczo cieczą kalifornijską przez większość sezonu? W takim sezonie jak ten, gdzie każdy oszczędza na czym może, to przypuszczam, że latem nie nikt nie będzie niczego chronił. Opryski zostaną zakończone wraz z wysiewami pierwotnymi parcha, potem jakiś węglanik na przypalenie a następnie fajrant do zbiorów. Sądzicie, że ktoś pójdzie robić cięcie letnie? Przecież parch przechowalniczy będzie na tych jabłkach częstszym gościem niż rumieniec. O takich hasłach jak "shelflife" to będzie można zapomnieć. Nie da się oferować klientom przemysłu w cenie deseru i nie da się kupować deseru w cenie przemysłu.

Komentarze  

0 #10 Mateusz 2022-05-02 08:23
Cytuję Dron:
Odnoszę wrażenie po przeczytaniu juz któregoś artykułu że autor ma niechęć do sadownikow lepszych czy gorszych.wydaje mi się że z obrzydzeniem patrzy na sady gorszej jakości i chciałby sam zostać na placu boju bez konkurencji .
Wiadome jest że jakość naszych produktów ma wiele do życzenia. Ale żeby ta jakość otrzymać trzeba mieć za co.przy obecnych cenach to graniczy z cudem.a dochodzą do tego jeszcze inne przypadki jak choroba w rodzinie,jak wypadki.opieka nad inna osoba itp. każdy ma inną sytuację ale każdy chce żyć. I czasem nie mając innego wyjścia trzyma się sądownictwa.



Przecież od dawna wiadomo że sadownictwo to pasja i miłość a nie biznes

Do tego sadownicy mają cudowna umiejętność dokładania co roku

Nigdy nikt mi jeszcze nie odpowiedział z czego dokłada

Reasumując polskie sadownictwo to istny cud ekonomiczny i finansowe perpetuum mobile
Cytować
+2 #9 Dron 2022-05-01 12:52
Odnoszę wrażenie po przeczytaniu juz któregoś artykułu że autor ma niechęć do sadownikow lepszych czy gorszych.wydaje mi się że z obrzydzeniem patrzy na sady gorszej jakości i chciałby sam zostać na placu boju bez konkurencji .
Wiadome jest że jakość naszych produktów ma wiele do życzenia. Ale żeby ta jakość otrzymać trzeba mieć za co.przy obecnych cenach to graniczy z cudem.a dochodzą do tego jeszcze inne przypadki jak choroba w rodzinie,jak wypadki.opieka nad inna osoba itp. każdy ma inną sytuację ale każdy chce żyć. I czasem nie mając innego wyjścia trzyma się sądownictwa.
Cytować
+9 #8 Marcin 2022-04-30 19:32
Ostatnie zdanie-Nie da się oferować klientom przemysłu w cenie deseru i nie da się kupować deseru w cenie przemysłu-chyba realne w Polsce. Jeżeli mnie pamięć nie myli to odpowiednie kraje na które chce się produkować potrzeba zgłaszać przed rozpoczęciem produkcji danego roku. Ja produkując dla GP w takim reżimie nic z tego nie mam, nikt mi nie proponuje wysyłamy twój towar zaraz z drzew zerwany masz u nas 10gr. więcej i ewentualnie może po braku reklamacji kolejne 50gr za lux towar!!
Cytować
0 #7 Stefan 2022-04-30 14:04
W pełni ma pan rację.bardzo dobry produkt może sprzedać w bardzo dobrej cenie ,jakość jakość i jeszcze raz jakość a nie tylko masa,masa.
Cytować
+1 #6 Stanisław 2022-04-30 12:00
Dawno nie czytałem tak dobrego artykułu. Brawo dla autora!!! Może da to ludziom z branży dużo do przemyślenia w ten długi weekend.
Cytować
-1 #5 Sadownik 2 2022-04-30 11:26
Pełna zgoda co do jakości naszych handlowców , którzy liczą na ekstra zysk przy zakupach bez kontraktacji .Niestety nie wiem ilu sadowników , tych wielkich zdecydowałoby się zimą podpisać sprzedaż jakościowych jabłek za ustaloną zimą cenę ... wielu-większość? siedzi mentalnie w czasach minionych .. taaa zgodzę się na 2 złote , a jak cena wzrośnie do 3 , wa będę w plecy . Ja w swoich punktach sprzedaży mam stałą cenę od października do końca sprzedaży .I to klienci cenią .
Cytować
-13 #4 Misiek 2022-04-30 10:53
Problem jest z utrzciwością. Jeśli gala będzie 2.5zł to i tak będą kąbinować na jakośći. Jakoś tam pójdzie.
Układ, ukladziki od jednych idzie z drugą warstwą bo 100z da na rampie, to drudi się nie stara.
Tylko twarda ręka wolnego rynku.
Po prostu w dzisiejszych czasach trzeba mieć minimum 1000-2000 ton towaru extra to wtedy jest sadownik.
Tak jak kiddyś wypadali dwu chektarowcy, potem 5 to teraz czas na 10 i rynek się wyczysci
Cytować
+5 #3 Xx 2022-04-29 20:18
Sprzedaje Jablko do różnych firm od wielu lat. Najczęściej są to transakcje, po przesortowaniu. Choć zdarzały się tez za wagę. W jednym i drugim przypadku, po zakończeniu transakcji dzwonię i pytam czy firma jest zadowolona z jakości, ze współpracy, czy nie ma pozostałości itp. i za każdym razem otrzymuje odpowiedz ze wszystko jest ok towar dopłynął itp. Jednak żadna z firm w kolejnym roku nie dzwoni, nie szuka towaru, nawet nikt nie pamięta ze oddawałem do nich swój towar w poprzednim roku, nie mówiąc już o jego jakości. Poprostu firmy te najwidoczniej nie prowadzą żadnej bazy danych z tym związanej. Dla nich jestem co roku „nowym” sprzedającym, bez żadnej wcześniejszej historii.
Cytować
+3 #2 Zenon 2022-04-29 19:52
Ej.... ale obierki będzie opór....
Wszyscy walą w tą niszę ;)
Cytować
+3 #1 Ludwik 2022-04-29 19:45
Wiem ,że w tym roku nie zarobię na jabłkach
Nie będzie przymrozków i zbiory minimum 5,5 mln ton

Mimo to nie zamierzam oszczędzać
Jak co roku regalis,giba,ba plus kilkanaście zabiegów Ca

Po co prostu nie lubię dziadostwa
I nie umiem inaczej produkowac

Jakoś połknę tę żabę i zobaczę cyb ja Est sens kolejny rok wyginać się
Cytować

Powiązane artykuły

X