Gorąca dyskusja na sadowniczej debacie – dlaczego przepisy utrudniają życie sadownikom?

 

 

Tegoroczne Sadownicze Forum Ekonomiczne zorganizowane podczas targów TSW, wzbudziło wiele emocji. Niespodziewanie, na pierwszy plan wysunęła się dyskusja o przeroście biurokracji i tworzeniu przepisów, które zamiast ułatwiać producentom handel, hamują go. Nikłą efektywność działania oraz brak umiejętności wsłuchania się w potrzeby producentów zarzucali urzędnikom nie tylko słuchacze, ale również sami prelegenci.

Część wykładów poprowadzili bowiem przedstawiciele Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Ich prelekcje traktowały o „programie dla szkół" w kontekście spożycia owoców i warzyw, kształtowania zdrowych nawyków żywieniowych, umowach na dostarczanie produktów rolnych, a także wsparcia rozwoju współpracy handlowej z zagranicą.

I jak się okazało, pracownicy KOWR-u „nie mogli” zostać na debacie, podczas, której miało dojść do dyskusji. Z racji na to, o możliwość zabrania głosu poprosił Pan Piotr Trojanowicz, prezes Zakładu  Przetwórstwa Owoców i Warzyw "POLKON”.

Pan Trojanowicz w kontekście wygłoszonych prelekcji zaproponował, ażeby ośrodki, które mają za zadanie wspierać rolników, więcej uwagi poświęcały problematyce działania, a nie propagandowym i promocyjnym prezentacjom. Zdaniem prelegenta, promocja na zagranicznych targach jest sprawą ważną, ale powinniśmy najpierw trafnie zdiagnozować rynki, które możemy realnie zdobyć, a przede wszystkim, wprowadzić takie działania, które ułatwiłyby eksport.

Można byłoby wspomóc przede wszystkim kanał transportu. Pan Trojanowicz odniósł się do cen jabłek, jakie miał ostatnio szansę obserwować w Emiratach (od 6 do 24 zł/kg). Jabłka te pochodziły z USA (najdroższe) oraz innych krajów europejskich. –  Nie ma tam jabłek z Polski. Dlaczego ich nie ma skoro są dobre, skoro są tanie? – zapytywał przedstawicieli KOWR-u.

– Otóż my nie jesteśmy w stanie ich tam dowieźć. Jest to bariera, która wyklucza z tego handlu polskich producentów – wyjaśnił.  Droga na rynki arabskie trwa czterdzieści dni, jabłka są wielokrotnie przeładowywane zanim dotrą do celu, a tam też nie muszą zostać od razu rozdysponowane z uwagi na nieśpieszną naturę Arabów. – 40 – 45 dni na polskie jabłka wyciągnięte z chłodni to jest po prostu za dużo. Te jabłka mogą się już do niczego nie nadawać, bo owszem, płacimy za kontener, który jest wentylowany, ale na statku chłodnia może już zostać wyłączona ze względu na oszczędności – zauważał Pan Trojanowicz.

Jakie jest rozwiązanie zdaniem Pana Trojanowicza? Przeznaczenie środków na poprawę możliwości transportowych. Promocja jest ważna, owszem, ale producenci muszą mieć również fizyczną możliwość dostarczenia swoich jabłek.

Zdaniem prelegenta, należy bliżej przyjrzeć się absurdalnym przepisom, które zamiast pomagać w handlu, utrudniają go. Chociażby samochody do przewozu jabłek w grupach – według przepisu mogą służyć jedynie do przewożenia jabłek producenta, więc przykładowo, wracając po sprzedaży owoców z Niemiec, nie możemy wziąć nic w drogę z powrotem.  

Nikt nie słucha, co producentom jest potrzebne, zbyt dużo czasu poświęca się na działania nieefektywne. Spotykam się z tym cały czas. Brak koncepcji, brak pomyślunku – podsumował Pan Trojanowicz.

Tak samo sprawę widzieli sadownicy zgromadzeni na sali, którzy w swoich wypowiedziach odnieśli się do trudnościach jakie narastają przy ubieganiu się o dofinansowania unijne.

W Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich powinny nastąpić ułatwienia. Stworzono wiele przepisów, które uniemożliwiają szybki przepływ pieniędzy do gospodarstw. Za chwilę upłyną dwa lata odkąd składaliśmy wnioski o modernizację… Dlaczego rozpatrywane są tak długo? – pytał jeden z sadowników zwracając uwagę na komplikacje wypływające z konieczności użytkowania platform przetargowych. – Nie wierzę, że to są wymagania unijne. Chcemy rozmawiać z kimś kto przepisy ustala. Dlaczego segregatory muszą być spuchnięte? – dodał.

Przerost biurokracji – skomentował inny sadownik, który również odniósł się do problemu z wykorzystaniem z funduszy unijnych, który nie jest tworzony przez unię tylko przez Agencję. Biurokracja, która narosła wokół funduszy jest niezrozumiała dla tych, którzy wnioski przygotowują, dla pracowników Agencji, ale przede wszystkim dla rolników. Jak mamy konkurować na arenie międzynarodowej skoro sami sobie stwarzamy problemy? Dlaczego pracownicy ministerstw i agencji nie chcą uczestniczyć w debatach? Dlaczego nie chcą dyskutować? – pytał.

W trakcie wykładów odnoszono się również do utrudnień związanych z nowymi zasadami zatrudniania cudzoziemców oraz umowami kontraktacyjnymi (zrelacjonujemy je w kolejnych artykułach).

Niestety, odpowiedzi na pytania nie miał kto udzielić.

 

Komentarze  

0 #4 Marcin 2018-01-15 14:47
Cytuję Guest:
Alez drodzy milusinscy....z kazdego pozyskanego euro 80 centow wraca do starej ue a 20 centow to obsluga...

Po co nam prow...niech ceny wroca do tych sprzed akcesji czyli spadna o polowe i wystarczy...wiecej osob m upi niz skorzysta z prow...a tak ceny sztucznie wywindowane bo i tak polowe odsadza...tak kazdy mysli
Za ich pieniadze utrzymujemy tam miejsca pracy i pkb...nie mamy praktycznie nic swojego...
Nie do takiej unii wchodzilismy...czas to glisno i wyraznie powiedziec



Przedmówca może ciut nieskładnie i niewyraźnie to napisał ale trafił w sedno. Ciągnik kosztuje 200 tys zł, z czego 120 tys daje Unia, a my 80 tys i to najczęściej z kredytu. Jednak na Zachód jedzie całe dwieście, czyli robią na tych dotacjach interes życia. Ponadto większość banków, w których bierzemy kredyty pomostowe jest Zachodnia. Już nie wspomnę o ograniczeniach w wykorzystaniu tych maszyn i kosztach biurokracji rozdzielającej te pieniądze. Brr... absolwent europeistyki.
Cytować
+2 #3 Guest 2018-01-12 20:50
Alez drodzy milusinscy....z kazdego pozyskanego euro 80 centow wraca do starej ue a 20 centow to obsluga...

Po co nam prow...niech ceny wroca do tych sprzed akcesji czyli spadna o polowe i wystarczy...wiecej osob m upi niz skorzysta z prow...a tak ceny sztucznie wywindowane bo i tak polowe odsadza...tak kazdy mysli
Za ich pieniadze utrzymujemy tam miejsca pracy i pkb...nie mamy praktycznie nic swojego...
Nie do takiej unii wchodzilismy...czas to glisno i wyraznie powiedziec
Cytować
-1 #2 Guest 2018-01-12 19:37
zaraz zaraz. a kto ma organizowac ten transport? czy pan prezes chce pieniadze aby to robic? najpoerw niech sie naucza sprawdzac owoce ktore pozyskuja do handlu. wielki rynek jest obok to Niemcy tylko ze oni boja sie naszych jablek. transport zewnetrzny zawsze bedzie tanszy a grupa to nie firma transportowa.
Cytować
0 #1 Marcin 2018-01-12 18:53
Z każdym kolejnym rokiem unijne dotacje stają się trudniej dostępne, coraz więcej ludzi przy tym "pracuje", coraz mniej pieniędzy trafia do gospodarki. Pan Prezes nie odkrył nic nowego, choć trafnie diagnozuje. Żeby choć "kapkie" z tych pieniędzy jakie są przeznaczone na promocje i misje przeznaczyć na budowę np.: centrum dystrybucji polskiej żywności w Algierii (lub innym wybranym miejscu), to efekty byłyby wielokrotnie lepsze. A już najlepiej jest żeby po prostu zmniejszyć podatki na paliwo i wtedy jabłka zaczną płynąć rwącą rzeką za naszą granicę, zlikwidować opłaty licencyjne i pozwolenia na przewóz ładunków a bardziej opłacać się zacznie transport, etc, etc.
Cytować

Powiązane artykuły

Czy Twoja gleba ma już paszport?

Czy czeka nas parchowy rok?

Po co przechowywać jabłka po gradzie?

X