Kiedy zwrócą się nakłady na niedochodowe kwatery?

 

Brak popytu i niskie ceny zmusiły wielu producentów do pozostawienia jabłek na drzewach lub sprzedaży po cenach niegwarantujących zwrotu kosztów produkcji. Przed sadownikami kolejne dylematy – konieczność poniesienia kosztów cięcia oraz nakłady na ochronę i nawożenie w nowym sezonie. A przecież nie wiadomo czy inwestycja zwróci się.

Co prawda dane WAPA wskazują, że z polskich chłodni bardzo szybko ubywają jabłka (385 tys. ton w listopadzie), jednak trudno mówić o popycie i zadowalających cenach. Na rynku poszukiwana jest Gala, Golden i Red Jonaprince. Rosną również ceny jabłek przemysłowych. Inne standardowe odmiany (Ligol, Jonagored, Gloster) sprzedać nie jest łatwo, tym bardziej w cenach zwracających koszty produkcji. W tym momencie cena na sortowanie waha się od 0,50 do 0,60 zł/kg. Duża część sadowników rozważa czy bardziej opłacalna nie jest sprzedaż jabłek jako suchy przemysł, którego cena przekracza 0,30 zł/kg.

Problem z popytem i niskimi cenami niektórych odmian, skłania do rozmów na temat opłacalności produkcji. Sadownicy rozpoczęli cięcie. Dla przykładu, od kilku lat ceny za Golstera są bardzo niskie. Przyjmuje się, że koszt bieżącej produkcji 1 kg jabłek to 0,40 – 0,30 zł,  nie licząc pracy własnej. Duża część kwater Glostera to raczej starsze nasadzenia, często półkarłowe – gdzie trudniej nie tylko o wydajność, ale i jakość. Jeśli nie ma w planach redukcji produkcji poprzez karczowanie nieopłacalnych kwater, cięcie trzeba przeprowadzić tak czy inaczej. A to kolejne nakłady pracy i koszty. W niedługiej perspektywie konieczne są też zakupy oprysków i nawozów. Bez pewności czy jabłka zostaną zebrane.

Być może sadownicy liczą, że koniunktura zmieni się. W przyszłym roku na rynku będzie z pewnością mniej jabłek, być może ceny będą wyższe, jednak większość tych odmian ma skłonności do przemienności i raczej odreaguje tegoroczne obfite zawiązanie, więc tam tonaż będzie ciężko znaleźć. Perspektywa kolejnych lat też nie nastraja optymistycznie, bo przecież Europa Wschodnia ciągle sadzi i zwiększa swój eksport.

Producenci wahają się nad przyszłością nieopłacalnych kwater, niepopularnych odmian. Poza tym Ligol czy Gloster to jabłka na rynki wschodnie, które bądź z powodów politycznych (Rosja), bądź gospodarczych (Ukraina) uniezależniają się od naszych owoców.

– Usunąć i co dalej? – pytają sadownicy. Dylemat jest duży, ponieważ usunięcie drzew to pierwszy krok. Potem trzeba będzie pomyśleć o zagospodarowaniu tej działki, a na to większość nie ma środków. Nie ma środków na posadzenie nowej uprawy, więc duża część sadowników decyduje się pozostawić stare drzewa, z których plon ma zamiar przeznaczać na przemysł, jeśli będzie taka konieczność, a w roku z popytem na rynek jabłek deserowych,

O ile strategia ta może okazać się korzystna dla tego sadownika w jednym roku, to w dłuższej perspektywie jest zabójcza. Czekają nas lata z duża produkcją, lata z rynkiem nabywcy, a nie sprzedawcy. W taki latach klienci kupują Galę, a nie Ligola czy Glostera. Toteż te odmiany co roku będą skazane na przetwórstwo lub sprzedaż za grosze na sortowanie. A nakłady na produkcję, w tym cięcie, i tak trzeba będzie ponosić.

To nic złego prowadzić sad przemysłowy i sprzedawać jabłka po 0,30 zł/kg, ale tylko wtedy, gdy nakłady są proporcjonalnie niższe niż przy produkcji jabłek deserowych. Sadownicy, którzy w ciągu kilku lat będą kończyli swoją zawodową karierę w branży mogą się skłaniać do pozostawienia nasadzeń Glostera czy Ligola, im może nie opłacać sie wymiana.

Większy dylemat mają ci, którzy planują dalej żyć z produkcji jabłek. Wyrwać można i owszem, lecz są gospodarstwa, w których Ligol, Gloster czy Jonagold zajmują połowę lub może i więcej powierzchni nasadzeń. Okroić gospodarstwo z połowy produkcji? Czy pozostawiona połowa (Szampion, Idared, Gala Must – akurat te dominują w Polsce) pozwoli na przeżycie? A może „reszta” wytnie Glostera więc na mojego będzie popyt? Ale czy nie wszyscy pomyślą podobnie?

Wielu sadowników nie ma środków na zimowe cięcie, a mają zbyt duże powierzchnie, aby samodzielnie sobie poradzić. Ceny nie rosną, a już niedługo trzeba będzie zakupić opryski i nawozy na nowy sezon. Czy kupować je dla 12-letniego Glostera? Czy podejmować się cięcia? Jakie jest Wasze zdanie?

 

Komentarze  

+2 #6 Piotrek 2019-01-16 17:50
wydaje się że jak usunie się coś niedochodowego to straty nie powinno być, a może jeszcze coś zostanie jak się nie dołoży do tych owoców
Cytować
+5 #5 Andrzej 2019-01-14 22:27
Widziałem sady na średnio rosnących podkładkach, które nie zostały pocięte i w których zaniechano ochrony licząc, że urodzą się tam jabłka przeznaczone na przemysł... Efekt był taki że jabłka zjadł parch a tego co się nawet urodziło nie miał kto w tej dżungli zebrać i nie sposób było tego wywieżć, bo traktory po prostu już w II i III roku nie mogły tam wjechać...Dlatego moim zdaniem próba zamiany sadu produkcyjnego na przemysłowy przez zaniechanie cięcia i oprysków przy zachowaniu dotąd rosnących tam odmian, to droga donikąd...
Cytować
+6 #4 Jula 2019-01-14 21:17
Trzy trafne komentarze dorzuce jeszcze że sąsiedzi ze wschodu sadzą gale i goldena i nawet jak będą produkować narazie marną jakość towaru to napewno nam to nie pomoże. A jeszcze zmiany klimatu nie udawajmy ze ich nie ma.Zmianu pogody są coraz gwałtowniejsze i o ile przyzwyczailiśmy się już do wiosennych rzymrozków i gradów to teraz albo susze albo pory deszczowe nie jesteśmy też w stanie przewidzieć jak w dłuższym okresie czasu na niektóre odmiany będzie wpływać np zbyt ciepła jesień.
Cytować
+7 #3 Carmenere 2019-01-14 20:41
Kolejna bardzo trafna analiza rynku ... polecałbym lekturę tego artykułu wielu naszym sadowniczym ekonomistom, bo z ich wypowiedzi często wynika że tej części(dużej, może ponad połowę)części sadowniczych gospodarstw nie zauważają.
Glostera raczej wielu będzie trzymać ze względu na małą podatność na przymrozki.Ligol to w ogóle odmianowa porażka był on jednak w miarę opłacalny w lata gdy był popyt i dobra cena na kostkę ,ale chyba ilość nasadzeń już wyklucza taką dobrą cenę.
My oszacowaliśmy ile mniej więcej co roku damy radę sprzedać w przyzwoitej cenie i taką powierzchnię pod jabłoniami zostawiamy.Po mało opłacalnych kwaterach ... nie sadzimy nic , będzie łąka.Sąsiedzi którzy mają hodowle , będą sobie kosić , a pole nie będzie zarastać i tyle.
Cytować
+5 #2 Roman 2019-01-14 19:16
Wapa niech skuma,że to nie z polskich chłodni ubyło 385 tys TYLKO Z POLSKICH PAKOWNI ...

pewnie trudno to im skumać,że w takich warunkach można jabłka przechowywac
Cytować
+12 #1 Roman 2019-01-14 18:46
Trzeba było nie kolanowa po 8 gr....
Zostawić połowę w sądzie...
Wtedy już na jesieni byłoby 25za przemysł i minimum 50 za deser

Sami wyznaczyliśmy cenę za nasze jabłka

Teraz tylko ponosimy konsekwencje naszych działań..

Miejmy pretensje tylko do siebie


Wykarczować niedochodowy szrot i nic nie sadzic jeśli nie ma za co ..inaczej będzie tylko robota bo cena przemysłu znowu będzie 8gr i Januszem zawioza
Cytować

Powiązane artykuły

X