Branża winiarska w obliczu koronawirusa

 

Sytuacja jest bardzo dynamiczna, a możliwych scenariuszy – wiele. W tej chwili najważniejsze jest zdrowie pracowników i utrzymanie łańcucha dostaw. Ale   jak przyznają szefowie firm zrzeszonych w Związku Pracodawców Polska Rada Winiarstwa  utrzymanie zakładów produkcyjnych i miejsc pracy może być w tym roku  wielkim wyzwaniem. Wszystko w związku z chaosem, który do światowej gospodarki wprowadziła epidemia koronawirusa.

 - Rok 2020 jest niezwykle trudny dla branży winiarskiej – zauważa Magdalena Zielińska, Prezes  Związku Pracodawców Polska Rada Winiarstwa. - Zaczął się od podwyżki akcyzy, zapowiedziano wprowadzenie opłat od sprzedaży alkoholi w małych opakowaniach i do tej pory nie wiemy jakie będą ostateczne decyzje w tej sprawie, a teraz bezprecedensową sytuację na rynku wywołuje koronawirus. Warunki są wyjątkowo niestabilne.

- Wszystko jest bardzo dynamiczne – przyznaje Grzegorz Bartol, wiceprezes firmy Bartex. - Kolejne kraje zamykają swoje granice i wprowadzają obostrzenia w ruchu granicznym. W dłuższym czasie spodziewamy się braku ciągłości   dostaw materiałów produkcyjnych oraz części zamiennych. Włochy to duży dostawca win i z pewnością na tym kierunku utrudnienia będą największe. Uzależnienie się  Europy od partnerów z Chin winduje ceny, szczególnie  materiałów produkcyjnych związanych z branżą chemiczną. Zaczynają się problemy z siatką połączeń i transportem. Pamiętajmy też, że w Polsce pracuje prawie 1,5 mln pracowników z Ukrainy. Zamknięcie granic oznacza dla nas dodatkowe problemy z utrzymaniem ciągłości  produkcji.

Jak mówi wiceprezes Bartexu, w związku z zagrożeniem epidemiologicznym i potrzebą kwarantanny, nie można wykluczyć czasowego zamknięcia zakładów produkcyjnych. I to teraz  największe zagrożenie dla zarządzających przedsiębiorstwami. - W tej chwili wszyscy musimy zadbać o naszych pracowników, minimalizując ryzyko rozprzestrzeniania się wirusaJednak pewne działania  zupełnie są po za naszą kontrolą, a ich skutek trudny do przewidzenia. Utrzymanie zakładów produkcyjnych i miejsc pracy może być w tym roku  wielkim wyzwaniem – przyznaje Grzegorz Bartol.

  

Z kolei Jakub Nowak, prezes firmy JNT Group, sytuację w firmie podsumowuje tak:  - Patrzymy z pokorą i pracujemy w trybie ręcznego sterowania z szybkim podejmowaniem decyzji: przygotowujemy się na kilka scenariuszy - od negatywnych do pozytywnych. Mamy tę przewagę, że cała produkcja odbywa się w naszym zakładzie, co daje nam większą elastyczność w podejmowaniu decyzji. Niedawna inwestycja w rozlew wina luzem z całego świata gwarantuje naszym partnerom biznesowym bezpieczeństwo. A nam wino w zbiornikach daje z kolei   dużą przewagę w stosunku do tych, którzy importują je w butelkach i są uzależnieni od globalnego łańcucha dostaw. My jesteśmy zabezpieczeni na kilka najbliższych miesięcy. Już widzimy, że był to dobry kierunek zmian, bo w obecnej  rzeczywistości gospodarczej preferowane będą firmy, które większość procesów realizują na rynku polskim – mówi Jakub Nowak.

O zachowanie ciągłości i jakości operacji logistyczno-transportowych walczy firma JF Hillebrand, światowy operator logistyczny specjalizujący się w obsłudze rynku alkoholi i napojów. Deficyt kontenerów (wiele z nich utknęło w Chinach) i tłok w portach to teraz główne problemy firmy. Oba czynniki powodują podwyżkę cen dostawy, a to niebawem wpłynie na ceny wszystkich towarów, w tym alkoholi. - Jeśli chodzi o typowo winiarskie kraje, skąd zazwyczaj importujemy produkty transportem drogowym, tu, niestety, sytuacja także robi się bardzo ciężka. Powody są dwa: winiarnie i miejsca załadunku w większości są zamknięte, a  kierowcy odmawiają wyjazdów do tych krajów w obawie o swoje zdrowie. Kiedy wszystko wróci do normy, także i w tym przypadku możemy spodziewać się znacznego wzrostu stawek na transport – mówi Ellina Lolis, zarządzająca polskim i rosyjskim oddziałem firmy JF Hillebrand. 

Wzrost cen – jak prognozują eksperci związani z branżą winiarską – wydaje się nieunikniony. - Najbardziej ucierpi kanał HoReCa  z uwagi na odwołanie praktycznie wszystkich  spotkań  firmowych i towarzyskich. W tym kanale ceny produktów raczej spadną, bo firmy będą walczyć o przetrwanie – zauważa Grzegorz Bartol, wiceprezes firmy Bartex.

Branża gastronomiczna i hotelarska – to one będą tymi, które najbardziej ucierpią w związku z epidemią, dodaje Artur Boruta, Dyrektor Zarządzający Domu Wina. - Wszyscy Ci, którzy nie dysponują rezerwami finansowymi, a działali opierając się na kredycie i bieżącym obrocie wpadną w kłopoty. Zanim nastąpi przebudowa rynku, i zabliźnienie ran – sprzedaż wina i alkoholi w tym segmencie będzie kuleć. Najbliższe dwa tygodnie kwarantanny sparaliżują przedsiębiorców HoReCa całkowicie – twierdzi. - Panika związana z koronawirusem może też wywołać u części histeryczną niechęć do zakupu win z określonych regionów. Słyszałem już konsumpcyjne wyroki skazujące na niebyt wina włoskie…

- Widać też, że kto może, przenosi swą aktywność sprzedażową do Internetu. Ale branża alkoholowa tego zrobić nie może w związku z ustawą o wychowaniu w trzeźwości, a w każdym razie nie powinna… Czy słusznie? To kolejny asumpt do przemyślenia zmiany w tym zakresie – mówi Artur Boruta.

To istotny problem. Podczas gdy większość sektorów intensywnie działa, rozwijając  swoją ofertę w Internecie, branża winiarska ma ograniczone możliwości. Zgodnie ze stanowiskiem Ministerstwa Zdrowia i wyrokami sądów, handel alkoholem w sieci  nie jest dozwolony.

 

Komentarze  

0 #2 Sadownik 2020-03-19 15:01
Ja polskich win nie piję, barierą jest cena i brak dostępności.Natomiast kłopoty z importem rzeczywiście będą i chyba muszę zwiększyć zapasy.
Cytować
+3 #1 Schuyler 2020-03-19 13:57
A ja po przeczytaniu tytułu myślałem że artykuł będzie o polskich winnicach. Natomiast problemy tych którzy kupują i rozlewają wina np. włoskie, obchodzą mnie poniekąd mniej.
Cytować

Powiązane artykuły

X