Jak dzieci we mgle...

Wyobraźmy sobie czysto hipotetyczną sytuację, która może się zdarzyć i umieśćmy w niej równie hipotetyczne jabłka, które są przecież tak znanym i charakterystycznym produktem na rynku artykułów spożywczych. No i ,,jedźmy dalej”. Załóżmy na samym wstępie, że we wszystkich państwach Unii Europejskiej uczestnicy rynku spodziewają się wystąpienia niedoboru tych owoców, będącego konsekwencją niekorzystnego przebiegu pogody, brakami siły roboczej i innych czynników obniżających plon. W większości z tych państw od początku sezonu z uwagi na poprawne zorganizowanie rynku owoców, prawidłowe rozpoznanie wielkości plonów oraz planowe i zorganizowane dysponowanie przechowywanym produktem, ceny jabłek są stabilne i sytuacja przewidywalna, tym bardziej, że organizacje producentów zgromadziły również spore zapasy, pozyskane w dobrych cenach z innych krajów podczas zbiorów. Jednak w jednym z państw wspólnoty rynek jest dla odmiany słabo zorganizowany, dokładne rozpoznanie wielkości i jakości plonów wątpliwe, a do tego jest ono największym producentem jabłek w całej Unii.

Na domiar złego, stosunek wielkości produkcji jabłek deserowych do przemysłowych wynosi aż 1:1, do tego w bardzo dużym przybliżeniu. W państwie tym znajdują się największe zakłady przetwórcze, które w praktyce są monopolistami w skali wspólnoty, natomiast organizacja rynku jabłek deserowych praktycznie nie istnieje, poza kilkoma organizacjami producentów, które działając prawidłowo mają zaledwie w praktyce kilku lub najwyżej kilkunastoprocentowy udział w rynku. Jabłka przemysłowe nie są produkcją zakontraktowaną i ,,planową” lecz tradycyjnie, od długiego czasu są produktem ubocznym powstałym podczas produkcji jabłek deserowych. Do tego z uwagi na wątpliwej jakości technologie produkcji w bardzo wielu sadach, dosyć słabą bazę przechowalniczą oraz praktycznie nieistniejącą czynność ,,wstępnego sortowania”, duża część jabłek teoretycznie deserowych, po kosztownym przechowaniu staje się w praktyce surowcem dla przemysłu. Reasumując, niewielki procent rynku jest właściwie zorganizowany i znikoma część producentów ma w miarę stabilną sytuację związaną ze zbytem i funkcjonowaniem, oraz zapewnieniem sobie corocznej, w miarę względnej opłacalności. Jednak i tu istnieje spory czynnik niepewności związany z olbrzymią ilością produktu z niezorganizowanej części rynku, która skutecznie zakłóca kruchą równowagę. Większa część sadowników bazuje ustawicznie na czynniku ryzyka i sprzedaje temu kto da więcej, w czasie, który z różnych względów wydaje im się najwłaściwszy. Do tego, nikt nie potrafi zgromadzić choć przybliżonej, wiarygodnej informacji na temat aktualnej wielkości produkcji, ilości owoców w chłodniach i wielkości sprzedaży. I tu możemy zadać pytanie: Czy łatwo zdestabilizować taki rynek? A potem następne: Po co ktoś miałby to robić?

Otóż zdestabilizować taki rynek można w dziecinny sposób. A powodując, niespodziewane, nawet niewielkie zawirowanie pozyskać produkt, który w danym czasie z punktu widzenia rynku powinien być o wiele droższy. Wywoływanie paniki i tzw. „owczego pędu” są bardzo często i celem i środkiem dla osiągnięcia pożądanego efektu przez uczestników rynku regularnie mocno zainteresowanych jego niestabilnością. I nie chodzi tu o ,,zachwianie” całym rynkiem, ale uzyskanie choćby niewielkiego i krótkotrwałego efektu, który w skali makro przekłada się na ogromne sumy. Musimy zdawać sobie sprawę, że zaniżenie ceny jabłek, niezależnie od tego czy przemysłowych, czy deserowych, choćby o 5 groszy, przy tej skali produkcji, powoduje, że z naszej kieszeni uciekają, już nawet nie dziesiątki, a setki milionów złotych.

Wszyscy zdajemy sobie sprawę jak ważne w naszych współczesnych społeczeństwach są tzw. prognozy i sondaże. Dotyczą one praktycznie wszystkiego, od polityki i tzw. przekazu społecznego, do popytu, podaży i kształtowania gustów i trendów we wszystkich segmentach rynku. Pomijając metodologie tworzenia wszelkich prognoz, samo ich przekazywanie i interpretowanie przez opiniotwórcze media obarczone jest dużym ryzykiem ,,dowolności”. Znowu posłużę się hipotetycznym przykładem jabłek: Komisja Europejska przekazuje regularnie rozległą informację na temat cen, trendów, prognoz i porównań. Informacje takie pozyskuje nie tylko od instytucji państw członkowskich, ale również od globalnych, legalnie działających organizacji lobbingowych. Największy wpływ na takie informacje mają państwa, których organy potrafią działać skutecznie, bardzo często w porozumieniu ze wspomnianymi wyżej organizacjami lobbingowymi, jak również we współpracy z innymi krajami, mając pełną świadomość, że statystyka jest nieodłącznym elementem kreowania rynku. Kiedy taka informacja powstanie, choćby do wewnętrznego użytku ekspertów unijnych, jest ona błyskawicznie publikowana przez branżowe, komercyjne ,,platformy informacyjne”, które dodając własny komentarz do nich, potrafią niekiedy umiejętnie pokierować informacją w taki sposób, by zwrócić uwagę na jeden z wielu, niekiedy w rzeczywistości mało znaczących szczegółów. Może być to np. informacja o zwiększeniu podaży jabłek przemysłowych w określonym państwie z uwagi na słabą jakość przechowywanych owoców. Lokalne media tego kraju mogą dołączyć pogłoski o obniżkach cen, które dotarły do nich na zasadzie zwykłej plotki. One zwykle kolportują takie informacje bez wcześniejszego sprawdzenia. Tego typu ,,newsy” wielokrotnie powielane przez ,,ciągle głodne” sensacji branżowe portale internetowe, które dodają dla zwiększenia poczytności własne komentarze i chwytliwe tytuły, tworzą tzw. „efekt kuli śniegowej” i w konsekwencji zamieszanie a nawet panikę, na którą niezorganizowany rynek jest szczególnie wrażliwy. Do tego w miarę potrzeb można dorzucić jeszcze informację o wysokich plonach na Półkuli Południowej i efekt murowany. Znamy przecież wszyscy nie od dziś sytuacje, że gdy cena jabłek nawet nieznacznie spada, wszyscy nagle chcą handlować, natomiast gdy cena w niewielkim stopniu rośnie, wszyscy wstrzymują sprzedaż czekając na cenę jeszcze wyższą.  Znaczna część uczestników tego ,,informacyjnego procederu” nader często nie zdaje sobie sprawy ze szkody jaką wyrządza, pełniąc de facto rolę tzw. pożytecznych idiotów. W efekcie producenci jabłek, sprzedając je w sztucznie zaniżonej, cenie, zwykle tracą. Instytucje państwowe mające kontrolować i eliminować nieuczciwe praktyki w zasadzie nie biorą zupełnie pod uwagę tego typu medialnych i socjotechnicznych działań, a szkoda. Również wszyscy uczestnicy rynku innych państw ten bałagan jedynie obserwują, wiedząc dokładnie, że takie ,,lokalne zamieszanie” w żadnym razie im akurat nie zaszkodzi, a może nawet często jest im na rękę. Dzieje się to, o zgrozo, w sytuacji niedoboru jabłek na wspólnym unijnym rynku, będąc jedynie efektem ,,szumu informacyjnego” rozkręconego na podstawie ,,niewinnego newsa” Warto by jak najwięcej osób zastanowiło się jakim niezmiernie ważnym narzędziem rynku jest rzetelna informacja i jak niesamowicie ważny jest sam sposób ,,podania jej” odbiorcom.

Doceńmy wreszcie jaką rolę pełnią wiarygodne statystyki i prawidłowe prognozy. Zastanówmy się również jak ogromne szkody może wywołać ta część mediów, w której pogoń za sensacją, ignorancja i nierzadko zwyczajna głupota, bierze górę nad zdrowym rozsądkiem. I nie chodzi tu tylko o prasę i telewizję, ale przede wszystkim o sieć, która stała się w błyskawicznym tempie nie wiadomo którą już władzą. Chodzi tu również o branżowe portale internetowe, które stały się w krótkim czasie bardzo opiniotwórcza, a które przecież powinny zwracać szczególną uwagę na ewentualny negatywny wpływ takich informacyjnych ,,fajerwerków”. Fajerwerki mają wszak to do siebie, że oprócz spektakularnego huku i błysku, mogą wywołać strach, a ich nagła eksplozja wyrządzić komuś krzywdę. Jak to dobrze, że póki co to tylko sytuacja hipotetyczna. Gdyby okazała się prawdziwą i dotyczyła naszego kraju, świadczyłaby niezbyt dobrze o nas wszystkich. Jednocześnie pokazałaby, co znaczy prawidłowa organizacja rynku i jego konsolidacja oraz potęgę wpływu rzetelnej i przemyślanej informacji. Uzmysłowiłby nam może wreszcie jak szkodzi rozproszenie i indywidualizm.  Bo kiedy ,,radzimy sobie” tak nieudolnie w roku niedoboru owoców, to co będzie, gdy wystąpi prawdziwa ,,klęska urodzaju”? Strach się bać, bo my ciągle jak ,,dzieci we mgle”…

Zapraszamy również do lektury artykułu: Czy, my sadownicy, kiedykolwiek nauczymy się działać wspólnie?

Komentarze  

+1 #6 Zbyszek M 2021-03-01 07:37
Panie Jacku- chylę czoła!
Świetnie ujęte.
Pozdrawiam serdecznie - Zbyszek Marek
Cytować
+6 #5 Sadownik2 2021-02-28 11:38
Bardzo trafna analiza,ale pokrewna z wieloma innymi artykułami-o organizowaniu się w współpracy o szanowaniu pracy własnej etc
Niestety wciąż większość sadowników,myśli kategoriami 'Kargula i Pawlaka' a podawanie realnych danych do statystyk traktuje jak zamach na ich wolność lub prymitywny strach-"przyjdom i mi domiar dołożom".Co do zbiorów, to wielokrotnie były dyskusje na ten temat ja się już przy takich okazjach nie wychylam,bo wydajności powszechnie przedstawianej nie osiągam tylko....kurczę przemysłu z odsortu mam jakieś 5% czasem do10% i jest to związane z jakimiś chorobami fizjologicznymi a nie zbieraniem przemysłu z deserem do chłodni.No ale przecież liczy się tonaż, kto się pochwali większą wydajnością pracownika w kilogramodniówkach podczas zbiorów ten jest prawdziwym sadownikiem, no miszczem-prawda?Tylko jak potem oszacować ile z tych set ton w chłodni to deser a ile jest zbioru na wyścigi?
A sprzedaż po stałej cenie, to wciąż dla zdecydowanej większości kosmos(inną sprawą jest podkupywanie rynku jednej GP przez inną dając towar "podobno cenionych przez zarząd swoich członków sadowników" po niższej cenie).Ja bardzo lubię handlować za stałą cenę i na szczęście znalazłem kilkoro odbiorców którzy mają podobnie,wszystkie odmiany,wszystkie wielkości(7,5-10) sprzedaję w stałej cenie od paździerza do końca kwietnia.I po sprzedaży około 30% towaru(wiem jak przechowały się poszczególne odmiany)wiem dokładnie ile kasy jeszcze wyciągnę do końca sezonu.
Cytować
-5 #4 Mietrek 2021-02-28 03:51
Najważniejsze po ile pójdzie towar nie ważne ile odrzutu I kosztu przechowania
Cytować
-3 #3 Roman 2021-02-27 16:31
Cytuję abc:
Tylko jak zwykły zjadacz sadowniczego chleba ma rozróżniać newsy od fake newsów ?

Cytuję abc:
Tylko jak zwykły zjadacz sadowniczego chleba ma rozróżniać newsy od fake newsów ?


Do jasnowidza Jackowskiego trza dzwonić
Cytować
+4 #2 Tata Muminka 2021-02-27 13:42
Ciężkie czasy tworzą twardych ludzi, twardzi ludzie tworzą dobre czasy, natomiast te tworzą ludzi słabych. Widocznie potrzeba jest kilka lat kiepskich, żeby zweryfikować myślenie sadowników i zacząć myśleć bardziej globalnie i zacząć oferować produkt a nie surowiec.
Cytować
-9 #1 abc 2021-02-27 12:59
Tylko jak zwykły zjadacz sadowniczego chleba ma rozróżniać newsy od fake newsów ?
Cytować

Powiązane artykuły

Kiedy wzrośnie cena jabłek przemysłowych?

Dalej zbieramy przemysł

Ile koncentratu importujemy z Ukrainy?

X