Ciągły wzrost pędów groźny dla jakości owoców

Zgodnie z długoterminowymi prognozami z wiosny, początek lata okazał się deszczowy, pada dość często, cały czas utrzymuje się zwilżenie gleby, jest ciepło i występują bardzo dobre warunki do wzrostu drzew i owoców. Niestety, są również minusy takiej sytuacji. Ciągły lub wtórny wzrost pędów powoduje silną konkurencję z owocami o wapń. Wprawdzie dobre uwilgocenie gleby sprawia, że drzewo może łatwo pozyskiwać ten wapń z gleby, ale.... większość naszych sadów jest ubogich w wapń odżywczy. Oznacza to, że silnie wzrasta ryzyko GPP w tym sezonie. Trzeba więc zintensyfikować nawożenie dolistnie wapniem, aby zapewnić dość dobre wysycenie owoców tym pierwiastkiem.

Opryskiwanie wapniem to najłatwiejszy sposób na przedłużenie shelf life owoców. Trwałość w obrocie pozbiorczym owoców jest bardzo ważnym kryterium jakościowym, podobnie jak jędrność. Obie te kwestie zależą w znacznej mierze od wysycania jabłek wapniem. Nawożenie wapniem jest dość tanim zabiegiem, więc śmiało należy je wykonywać wielokrotnie aż do zbiorów. Nie należy bagatelizować problemu GPP w tym sezonie. Zimą spływały doniesienia o przemarzaniu podstawy pąków, szczególnie w grupie Jonagodla, w czasie kwitnienia mieliśmy pogodę niesprzyjającą zapyleniu a teraz mamy silny wzrost owoców. W podstawie pąka zgromadzone są wiązki przewodzące, których uszkodzenie może mieć wpływ na transport wapnia do owoców. Prawidłowe zapylenie również ma znaczenie, bo wykształca się wówczas więcej nasion a im więcej nasion, tym większa siła hormonów, zasysających wapń do jabłka. Oczywiście wzrost owoców, poprzez rozrost jego komórek, rozrzedza stężenie wapnia w jabłkach. Należy się liczyć z tym, że w tym sezonie, szczególnie na odmianach podatnych na GPP, powinniśmy wykonać więcej zabiegów wapniowych niż standardowo.

Wydaje się, że piszę o rzeczach banalnych. Przecież każdy sadownik rozumie rolę wapnia w owocach oraz zdaje sobie sprawę z negatywnej roli wymienionych wyżej czynników. Jednak, jak dowodzą kolejne sezony handlowe, problem z jędrnością i shelf lifem jest u nas standardem. Mam swoją teorię na ten temat i przypuszczam, że jest to spowodowane całkowitym brakiem odpowiedzialności sadownika za swój towar. Sadownik nie wie, gdzie jego jabłko będzie jechało. Nie będzie też odpowiedzialny za ewentualne reklamacje ani za ryzyko utraty klienta. Nie ma też zysków w ewentualnej wysokiej cenie sprzedaży, więc nie ma motywacji do przejmowania się jakością po tym, gdy owoce opuszczą jego chłodnię. W efekcie na polskim rynku mamy zawsze ogromną podaż bardzo słabych owoców. Gdyby sadownik podpisywał się swoimi imieniem i nazwiskiem na kontenerze oraz miał odbiorcy zagwarantować jakość owoców po jego dopłynięciu do portu w Hajfong a przede wszystkim miał udział w wysokiej marży eksportowej, to miałby motywację do starania się. Niestety, mimo znajomości technologii, dostępu do tanich środków nawozowych co roku polskie jabłko ma problem z jędrnością i trwałością w obrocie handlowym.

Jest to silny czynnik ograniczający możliwość polskiej ekspansji eksportowej. Wysyłki na dalekie rynki kończymy bardzo wcześnie, nawet w połowie zimy, ponieważ naszemu jabłku, po dopłynięciu do takiego Wietnamu (prawie dwa miesiące podróży), zaczyna brakować jędrności albo mięknie w oczach po kontakcie z tamtejszą aurą (duża wilgotność i temperatura). Przykre to bardzo, bo każdy chyba każdy już wie, że nasze sadownictwo bez eksportu nie istnieje.

Komentarze  

+1 #1 Roman 2021-08-05 04:07
Nikt za jakość nie zapłaci hehe

W tym roku hop będzie powszechna...ze względu na uszkodzenia mrozowe i duży kaliber owocow
Cytować

Powiązane artykuły

Nawożenie doglebowe jabłoni

O nawożeniu w Wilanowie

X